Złapał dziewczynę za ramię i mocno zacisnął dłoń, ale ona nie wydała z siebie żadnego nawet najmniejszego dźwięku. Słychać było tylko jej cichy oddech i jego sapanie. Wolną dłonią uniósł jej podbródek do góry, by patrzyła wprost na niego, lecz ta się opierała.
- Oddaj to, co ukradłaś, a porozmawiamy grzecznie - powiedział bardzo wolno i spokojnie.
Mężczyzna jednak nie był spokojny. Mięśnie miał napięte, a jego twarz stawała się coraz bardziej purpurowa.
- Nie będziesz ze mną rozmawiać?
Yerin przestała się opierać i spojrzała na niego wzorkiem bez wyrazu. Grała obojętną, ale w rzeczywistości bała się. On był wyższy o dwie głowy i trzy razy szerszy.
- Nic ci nie zabrałam. - Zacisnęła mocno wargi, aż usta utworzyły linię prostą.
- Proszę ja ciebie...Dziewczyno, wykołowałaś mnie na prawie 50,000$ i myślisz, że ja ci uwierzę? - Zacisnął mocniej dłoń na jej ramieniu, które zaczęło powoli drętwieć.
Yerin drgnęła, ale szybko wróciła do poprzedniej niewzruszonej postawy.
- Przypomnę ci, że to nie ja obiecałam komuś miliony, tylko ty mnie. A co dostałam? Miejsce w twoim zasranym, śmierdzącym klubie. Bycie kelnerką w takiej melinie, to nie jest szczyt marzeń, biznesmenie od siedmiu boleści.
Zaczęła być pewniejsza siebie, a co za tym idzie, strach zmalał.
- Nie mów, że było ci źle. - Czule odgarnął kosmyki włosów z jej twarzy, wystawiając równiutkie zęby na wzór czegoś, co miało przypominać uśmiech.
- Myślisz, że byłabym z kimś takim jak ty, jeśli nie obiecałbyś mi gwiazdki z nieba? - Uśmiechnęła się ironicznie. - Jesteś do niczego i nie spełniałeś moich oczekiwań, więc musiałam zacząć działać na własną rękę.
Już nie purpurowy na twarzy, a biały jak kreda, mężczyzna odsunął się trochę od niej i wymierzył jej dłonią w policzek. Ta zachwiała się na nogach, ale utrzymała równowagę. Dotknęła pulsującego, czerwonego policzka i spojrzała na niego z wyrzutem w oczach.
- Cham. Dupek. Cholerny, pieprzony dupek. Tylko zmarnowałam sobie czas, będąc z tobą.
Kopnęła go w krocze i rzuciła się do ucieczki. Facet skrzywił się z bólu i dotknął bolącego miejsca. Po chwili jednak otrząsnął się i ruszył za nią. Nie chciał tak łatwo dać uciec swoim pieniądzom. Yerin biegła ile sił w nogach. Była jednak noc, a chodnik i ulica były jeszcze mokre od deszczu. Kilka razy prawie by upadła, ale nie zwalniała. Co jakiś czas spoglądała za siebie, ale wciąż widziała jak za nią biegnie. Skręciła w ledwo oświetloną boczną uliczkę. Na drodze stanął jej metalowy płot wysoki na prawie 3 metry. Zaczęła się na niego wspinać, bo on był już prawie przy niej. Gdy miała już zeskoczyć na drugą stronę, złapał ją za kostkę i pociągnął. Zaczęła miotać nogą, by ją uwolnić, ale jego uścisk był jak zwykle zbyt silny, więc zaczęła go kopać. Zleciał z płotu razem z jej butem, a ona zeskoczyła na drugą stronę i znów pobiegła.
- Szlag by to - warknął po nosem, siedząc na ziemi.
Ze złości cisnął butem w ścianę, a ten odbił się i wleciał do otwartego kontenera na śmieci.
Yerin oparła się o ścianę i zaczęła łapać oddech. Zamknęła oczy, po czym zsunęła się na ziemię. Wyprostowała nogi i spojrzawszy na swoją stopę, na której była jedynie ubłocona skarpetka, zaśmiała się cicho pod nosem. Ten cichy śmiech przerodził się w coraz głośniejszy aż całkowicie ucichł, by stać się płaczem.
CZYTASZ
Tell me honey
RomanceJunhoe ma wszystko: pracę, przyjaciela i narzeczoną. Wkrótce na jego drodze pojawia się Yerin, która ma dość burzliwe życie. Gdy coś zaczyna pomiędzy nimi być, pojawia się osoba trzecia, która zburzy tą relację. Czy będą razem? A może jednak Junhoe...