Yerin oparła się bokiem o futrynę drzwi i delikatnie zapukała. Po chwili drzwi otworzyła starsza kobieta. Miała na sobie czerwony sweter i czarną spódnicę w grochy, a jej blond włosy prześwitywały siwizną. Wraz z rozpoznaniem twarzy Yerin, na jej buzi zagościło zdziwienie.
- Yerin?!
- Dobry. - Uśmiechnęła się blado. - Zechce mnie p-pani przenocować? Nie...nie czuję się najlepiej i nie mam buta.
Kobieta westchnęła i wpuściła ją do środka. Podtrzymując ją na nogach, zaprowadziła Yerin do salonu i posadziła na kanapie.
- Co żeś narobiła tym razem? - Zdjęła z niej przemoczone ciuchy i owinęła miękkim, niebieskim kocem.
- Zabrałam to co moje. - Położyła się, zwijając w kłębek. - Co słychać u mojej mamy?
Kobieta spojrzała na nią z politowaniem i nie odpowiedziała.
- Marry...
- Tak?- Spojrzała na nią zbierając z podłogi mokre rzeczy.
- Wkopałam się w niezłe gówno.
- Przypominam ci, że w moim domu nie używa się takich słów. - Zaniosła rzeczy do łazienki i po chwili wróciła.
- Zaopiekujesz się mną?
- Pewnie złotko, ale powiedz co zrobiłaś. - Usiadła obok niej, a Yerin położyła głowę na jej kolanach. Marry jak zwykle pachniała toną perfum z pobliskiego sklepu, które miały maskować zapach papierosów, bo jak ona sama mówiła, nie paliła, nie pali i palić nie zamierza. Yerin wtuliła się w koc i splotła swoją dłoń z dłonią Marry.
- Wykołowałam Alex'a na 50,000$, ale to mi się należało. Wiesz, ile ja zrobiłam dla niego? Wykorzystywał moją piękną buźkę do swoich brudnych spraw i nawet mi skur....dziad nie płacił. Załatwiłam mu połowę jego obecnych klientów, bo jak oni z nimi rozmawiał, to często słyszał NIE, a ja mam ten urok, więc rozumiesz. Myślisz, że kto by kupował ten jego lewy towar, gdyby mnie nie było? - Yerin coraz bardziej zaczęła się nakręcać. - Gdy nie widziałam tych pieniędzy u siebie na koncie, to zaczęłam sprzedawać informacje. Rozumiesz? Klienci pytali się skąd to bierze, to ja za opłatą śpiewałam im jak słowik, no i sprzedawałam wszystko za jeszcze więcej, biorąc nadwyżkę do kieszeni. Ten tępak był na tyle głupi, by niczego nie zauważyć, ale ktoś mnie wkopał i ten ktoś teraz beknie.
- Więc co tu robisz, mając tyle pieniędzy na koncie? - Marry pogłaskała ją po włosach.
- Leżą na koncie i czekają na czarną godzinę, nigdy nic nie wiadomo. Wyganiasz mnie? - Podniosła się z jej kolan.
Kobieta pogładziła ją po policzku i uśmiechnęła się.
- No coś ty. Prześpij się złotko, a ja skończę sprzątać. - Wstała, a Yerin rozłożyła się na skórzanej kanapie. Gdy zasypiała, zegar wybił godzinę 23.
Junhoe siedział na podłodze oparty o sofę z laptopem na kolanach. Był wpatrzony w ekran jak w obrazek i nie reagował na wołanie Sohyun. Jej głos był oddalony od niego o kilometry. Sohyun będąc coraz bardziej zirytowana, zamknęła laptopa i krzyżując ręce na piersi, usiadła na skraju stołu.
- Ty już całkiem ogłuchłeś?
- Pracuję jakbyś nie zauważyła. Za niedługo wychodzę i muszę to skończyć, a wczoraj nie było kiedy. - Otworzył ponownie laptopa.
- Czemu przesunąłeś spotkanie z organizatorem wesela? - Spytała opanowując emocje. - Czemu nic mi nie powiedziałeś?
Nie wychylając głowy zza laptopa, odpowiedział:
CZYTASZ
Tell me honey
RomanceJunhoe ma wszystko: pracę, przyjaciela i narzeczoną. Wkrótce na jego drodze pojawia się Yerin, która ma dość burzliwe życie. Gdy coś zaczyna pomiędzy nimi być, pojawia się osoba trzecia, która zburzy tą relację. Czy będą razem? A może jednak Junhoe...