Rozdział VIII

75 10 0
                                    

 - Mam dość.

Rzuciła torebkę na ziemie i stanęła przed Junhoe.

- Rozumiesz? Mam dość.

Skołowany spojrzał na nią i zmarszczył brwi.

- Nie rozumiem.

- To ci wytłumaczę. - Usiadła na stole naprzeciwko niego i skrzyżowała ręce.

- Zamieniam się w słuch. - Wyprostował się.

- Po pierwsze: kiedy prałam twoją koszulę, pachniała damskimi perfumami i one nie było moje. Po drugie: Wychodzisz gdzieś, a potem nie wracasz na noc i że niby w pracy byłeś? Po trzecie: Jesteś jakiś nieobecny. Ciągle jesteś zamyślony i nie dociera do ciebie to, co mówię.

Nie odezwał się. Nie uważał, by był to najlepszy moment na taką rozmowę, najlepszy moment dla niego.

Siedzieli w mieszkaniu, gdzie było cicho. Oboje unikali swoich spojrzeń. Junhoe ze spuszczoną głową, Sohyun rozglądając się dookoła.

- No więc... - chrząknął.

Sohyun drgnęła, ale wciąż na niego nie patrzyła.

- Masz jakieś urojenia.

- Ja? - Spojrzała na niego unosząc brwi.

Jej policzki zrobiły się czerwone, a oczy zalśniły.

- Nie płacz. - Wyciągnął do niej rękę, ale ta ją odepchnęła.

- To powiedz mi prawdę! - Wstała i podeszła do okna.

- Ale nie ma żadnej prawdy, bo nic się nie dzieje! - Poszedł w jej ślady.

- Proszę cię! Nie jestem ślepa i głupia, widzę co się dzieje! - Kilka łez spłynęło po jej policzku.

- Sohyun... - Zrobił krok ku niej, ale ona się cofnęła.

- Nie zbliżaj się do mnie. - Wyminęła go. - Odwołuję ślub. - Wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami.

Junhoe złapał się za głowę i usiadł na podłodze, opierając się o ścianę. Ciężko westchnął, nie wiedząc co ma teraz zrobić.

Mógł jej powiedzieć, ale nie wiedział jak. Nie wiedział jak dobrać słowa, by powiedzieć wszystko, co siedziało mu w głowie w logiczny i jak najmniej bolesny sposób.

Yerin siedziała pod drzewem naprzeciw fontanny w jednym z parków i czekała na Bobby'ego. Czas mijał, a on nie przychodził. Normalnie, by już poszła, ale była strasznie wkurzona i wciąż czekała.

Do tego telefon od jej matki, który jeszcze bardziej wyprowadził ją z równowagi.

- Córko, dobrze cię słyszeć. - Starała się, by jej głos brzmiał kojąco, ale słychać było w nim drżenie.

- Czego chcesz?

- Mogłybyśmy się spotkać?

- Nie. - Yerin była oschła.

Nie chciała pokazać jak bardzo dotknął ją ten telefon. Czasami miała chwile, gdy za nią tęskniła. Pragnęła wtedy wtulić się w jej ramiona i rozpłakać się. Poprosić, by wróciła i była matką, taką jaką powinna być. Zawsze dzwoniła, gdy coś chciała, licząc na pomoc Yerin, ale ta za każdym razem ją spławiała.

- Nie pomogę ci w niczym, jeśli o to ci chodzi.

- Nie chcę twojej pomocy. Chcę po prostu się spotkać i porozmawiać.

Tell me honeyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz