Rozdział dwudziesty drugi

7.9K 435 616
                                    


Nora starała się nie mrugać. Wpatrywała się w rozmazany obraz Justina czując, że coraz bardziej pieką ją oczy i, że lada moment gorące łzy wydostaną się na wierzch. Nie była z tych dziewczyn, które planują ślub i mają swoje wyobrażenie o dużym psie i gromadce dzieci w domku na wsi. Nigdy nie myślała o swojej relacji z Justinem w tych kategoriach, ale mimo to miała swoje oczekiwania i malutkie plany dotyczące ich wspólnej przyszłości. Gapiła się na niego wbijając zęby w dolną wargę, aż w końcu mrugnęła jednocześnie pozwalając, by po jej miękkiej skórze spłynęła ogromna kropla, a zaraz za nią kolejna i jeszcze jedna. Pośpiesznie starła je wierzchem dłoni.

Czuła się samotna, opuszczona i zła. Wielokrotnie widziała Justina w towarzystwie innych kobiet, to ona obserwowała go, kiedy całował je sunąc rękoma po ich ciałach i nigdy nic nie powiedziała. Ale teraz było zupełnie inaczej. Nigdy nie spodziewała się, że usłyszy Justina, który z taką desperacją będzie walczył o serce jakiekolwiek dziewczyny, a jeśli nawet w jej wyobrażeniach to ona była ta, o którą się zamartwiał. Chciała, by ktoś mocno uderzył ją w głowę, by doznała amnezji i zapomniała jak brzmiał ton jego głosu, gdy wyznał Arleen swoje uczucia.

- Nie chciałam wam przeszkadzać - odezwała się nagle cieniutkim głosikiem.

Odchrząknęła głośno i ponownie próbowała nie mrugać. Próbowała dojść do tego, w którym momencie do tego doszło? Kiedy przegapiła ten moment, w którym została zepchnięta na dalszy plan? Czy nastąpiło to zaraz po jej wyjeździe na wakacje? Od kiedy Justin zna Arleen? Nie była pewna. Po prostu starała się zatrzymać wszystkie łzy w sobie czując pulsujący ból w okolicach skroni. Nawet oddychanie wydawało jej się trudne, kiedy chłopak stał na przeciw niej.

Justin wsunął dłonie do tylnych kieszeni i stanął na chwilę na palcach przyglądając się uroczemu kucykowi znajdującemu się na czubku głowy Nory. Może gdyby powiedział jej wcześniej, że wszystko się zmieniło nie patrzyłby teraz na nią w takim stanie.

- Mam ci to wyjaśnić, prawda? - zapytał wzdychając ciężko.

Nora potrząsnęła przecząco głową. Co tu było do wyjaśniania?

- Właśnie słyszałam j-jak powiedziałeś tej dziewczynie, że... - przerwała na moment, by zaczerpnąć oddechu. - Że ją kochasz - dodała i mrugnęła przez co po raz kolejny łezki skapnęły na jej policzki. Odruchowo otarła buzię i po raz kolejny uśmiechnęła się sztucznie. Justin zawsze mówił, że lubi jej uśmiech, więc mimo czerwonej twarzy, mimo tego jak źle wyglądała wciąż próbowała mu pokazać się od jak najlepszej i jak najpiękniejszej strony. Pamiętała jak kiedyś szatyn powiedział o tym jak bardzo lubi, gdy kąciki jej ust unoszą się w górę, więc robiła to dla niego. Prawdę mówiąc od kilku lat robiła prawie wszystko dla niego.

- Wiem.

- Więc? Kochasz ją? Naprawdę? - dopytywała.

Nie mogła tego znieść i była po prostu... zła. Uważała, że wszystko to jest niesprawiedliwe. W czym niby Arleen była lepsza od niej? Co takiego sprawiło, że owinęła sobie Justina wokół palca? Nie była przecież miss piękności, nie wyglądała na kogoś interesującego, więc dlaczego?

W oczach czarnowłosej można było dostrzec ogromną desperację i jakieś szaleństwo. Była gotowa zrobić dosłownie wszystko, by zatrzymać go przy sobie. Bo jak? Jak mogła odpuścić po tych wszystkich latach? Miała dać sobie spokój? To ona spędzała godziny strojąc się dla niego! To ona pozwalała, by traktował ją w taki a nie inny sposób i teraz, po latach upokorzeń, małych epizodów szczęścia miała tak po prostu odpuścić? Dać sobie spokój, bo pojawiła się jakaś nowa dziewczyna? Nie było takiej możliwości. Arleen miała być po prostu kolejną naiwną idiotką, a Nora musiała chociaż spróbować zatrzymać go przy sobie. Pragnęła Justina tylko dla siebie.

DIABELSKA DUSZAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz