Jeśli chcecie napisać coś o rozdziale używajcie hasztagu #DiabelskaDusza na twitterze.
* * *
Palce jego lewej dłoni błądziły po czole podczas gdy prawa dłoń mocno ściskała butelkę zimnej wody. Czuł gorycz w ustach, bo zbyt długo trzymał na języku tabletkę przeciw bólową, ale mimo to nie myślał o tym jak ciśnienie próbuje rozgnieść mu czaszkę. Myślał o niej, o tym co robił i ile granic zdążył przekroczyć w swoim krótkim życiu.
Słyszał z jaką siłą łyżeczka Colina uderzała o ścianki szklanki pełnej zimnej już kawy, wyobrażał sobie jak małe drobinki cukru rozpływają się i wnikają w porządną dawkę kofeiny. Dzwoniło mu trochę w uszach, oczy lekko szczypały. Magnes z lodówki wbijał się w miejsce tuż pod oparzeniem, ale Justin nie chciał się przesunąć. Był trochę zdenerwowany i gdyby nie to, że ściskał tę nieszczęsną butelkę pewnie jego dłonie drżałyby jak dzieciakowi, który stresuje się przed pierwszym dniem w nowej szkole. To nie było w jego stylu. W jednej sekundzie był pewien, że to co robi jest dobre, że każde jego zachowanie można logicznie wyjaśnić, ale chwilę później to wszystko znowu odchodziło na dalszy plan, a jego myśli zamieniały się w rachunek sumienia. Wcale nie wariował, chociaż słyszał denerwujący głos gdzieś w głębi siebie, który szeptał mu nerwowo, że spalenie listu było idiotyczne. Mimo to zawsze udawało mu się wymyślić argument, który znowu przekonywał go, że jednak postąpił dobrze. Kłócił się sam ze sobą i z każdą minutą utwierdzał się w przekonaniu, że ta sprzeczka nigdy się nie skończy. Właśnie dlatego skupiał się na łyżeczce w dłoni Colina, która wciąż rytmicznie uderzała o szkło. Był tak pochłonięty wiadomościami, które przeglądał w swoim telefonie, że zupełnie nie zwracał uwagi na to, że szatyn się na niego gapi.
- Cześć - przywitał ich zaspany Ryan wchodząc do kuchni.
Przeszedł przez pomieszczenie z małym grymasem na ustach i zatrzymał się dopiero przy stole, tuż obok Colina.
- Mogę? - zapytał trzepocząc rzęsami, a chwilę później gwizdnął z blatu kubek.
- Co ty robisz?! - warknął Colin odkładając telefon na bok. Jego wściekłe spojrzenie utkwione były w zadowolonym z siebie brunecie. Ryan uśmiechnął się złośliwie wzruszając ramionami, a następnie przechylił naczynie i za jednym razem wypił połowę kawy. Z brzdękiem odstawił kubek i wierzchem dłoni otarł usta.
- O wiele lepiej, dzięki stary - powiedział i opadł na wolne krzesło. - Byłem taki niewyspany przez tą cholerną burzę - jęknął.
- Nie uwierzysz! - wykrzyknął Colin wyrzucając przy tym ręce przed siebie. - Ja też się nie wyspałem i dlatego zrobiłem sobie kawę!
- Jezu, nie przeżywaj tego tak.
- Naplułem do środka.
- Oh, to prawie tak jakbyśmy się całowali - odparł układając usta w dzióbek. - Zostawiłem ci trochę, więc nie narzekaj. A jak coś ci nie pasuje to tam w szafce jest całe opakowanie kawy, tu masz cukier, a tam stoi czajnik. Mieszkasz tu już trochę, więc sam się obsłuż.
Justin wyłączył się na moment, kiedy ich wymiana zdań przerodziła się w kłótnię. On w przeciwieństwie do swoich przyjaciół był wyspany bardziej niż kiedykolwiek. Nie czuł zmęczenia. Nawet nie pomyślał o tym, by zdrzemnąć się jeszcze na pięć minut, kiedy nad ranem otworzył oczy. Może to dlatego, że kiedy tylko uchylił powieki zobaczył ją przed sobą? A może przez to, że kiedy tylko się obudził myślał tylko o tym przeklętym skrawku papieru?
CZYTASZ
DIABELSKA DUSZA
Hayran KurguArleen miała tylko piętnaście lat, gdy przydarzyło się jej coś strasznego i mimo tego, że później starała się pozbierać i uciekała od starego życia - nic nie było takie jak dawniej. Kto ją tak zranił? Dlaczego ktoś pomógł jej uciec z piekła? Co napr...