Zakładam granatową sukienkę w białe kropki. Do tego czerwone usta i jestem już gotowa. Poprawiam fryzurę.
Dzisiejszego popołudnia jest festyn z okazji setnych urodzin naszego miasta. Będzie dużo tańca, zabawy. Podobno będzie nawet wesołe miasteczko.
-Melanie! Jesteś już gotowa?
Przeglądam się po raz ostatni w lustrze i opuszczam pokój.
-Już jestem.
-Nie pomalowałaś oczu?
-Tak mi się bardziej podoba.
Staram się być opanowana. Denerwują mnie tego typu uwagi matki.
-Tu nie ty jesteś najważniejsza, tylko John. Liczy się jego opinia.
W ukryciu przewracam oczami.
Wychodzimy z domu. Matka łapie ojca pod rękę i udajemy się w stronę rynku.
Tak jak przypuszczałam, ludzie się świetnie bawią. Wszędzie słychać śmiechy i rozmowy.
Właśnie dostrzegam moją przyjaciółkę, która zbliża się w naszą stronę. Przytulam ją na powitanie.
-Dzień dobry.
-Witaj Madeleine.
Na jej twarz wypływa lekki grymas. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nienawidzi kiedy ktoś zwraca się do niej pełnym imieniem.
-Mamo, tato. Ja pójdę razem z Maddie.
-W porządku. Tylko uważaj na siebie. Może się tu kręcić sporo podejrzanych ludzi.
Kiwam głową i oddalamy się od nich.
-Ugh. Jak ja ich nie znoszę. Dziwię się, że ty jesteś normalna. W sumie to chyba moja zasługa. Masz taką wspaniałą przyjaciółkę.
Szturcham ją łokciem, po czym obie chichoczemy.
Maddie pochodzi z zamożnej rodziny, ale jej rodzice są normalni. Nie wywyższają się. Tylko dlatego, że jest bogata, mogę się z nią przyjaźnić.
-Zobacz ile tu przystojnych chłopców- rozgląda się zachwycona.
-Maddie!
-No co? Wrzuć na luz, Mel! Chodź raz zaszalej.
-Nie pamiętasz, że moja przyszłość jest już zaplanowana i nie mam nic do gadania?
W moim głosie słychać gorycz.
Tak bardzo chciałabym być wolna jak inne nastolatki.
-Przepraszam. Nie powinnam tego mówić, ale przecież wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie lubię Johna. Jest taki lalusiowaty.
Rozśmiesza mnie jej uwaga.
-Wiem o tym.
-Dobra. Głowa do góry. Przyszłyśmy się tu bawić, a nie rozpaczać. Więc na sam początek idziemy po popcorn!
Ciągnie mnie w stronę budki, gdzie stoi już kolejka.
W międzyczasie obserwuję ludzi, którzy tańczą. Mi nie wolno tego robić z kimś obcym.
Nagle dostrzegam znajomą twarz. Jest to ten sam chłopak. Przystojny czarnowłosy, który niestety mnie intryguje. Tańczy z jakąś śliczną blondynką, która jest nim oczarowana. Ciekawe czy to jego dziewczyna? Pewnie tak. Taki młodzieniec jak on, pewnie nie może się odgonić od młodych dziewcząt.
W pewnym momencie łapiemy kontakt wzrokowy. Puszcza mi oczko, a ja natychmiast odwracam się w stronę przyjaciółki.
-Coś się stało?
-Nie nic- odpowiadam nerwowo.
-Znam cię nie od dziś i wiem, że nie umiesz kłamać.
-Naprawdę nic się nie stało.
Kątem oka spogląda w bok.
-Ach tak? To dlaczego pewien nieziemsko przystojny chłopak patrzy się w naszą stronę i wypala ci dziurę w plecach?
Moja twarz przybrała rumieńców.
-Nie wiem- mój głos stał się tak cienki, że aż sama się dziwię.
-No to zaraz się przekonamy, ponieważ idzie tu.
Na jej twarz wypływa złośliwy uśmiech, a ja próbuję się opanować.
-Witam was, ślicznotki.
W jego czekoladowych oczach przechodzi błysk.
-Hey- odpowiada mu Maddie.
Ja w przeciwieństwie do niej, nie mam zamiaru być miła.
-Po co tu przyszedłeś? Nie mam ochoty na twoje towarzystwo, więc daruj sobie.
Jego tęczówki się zmieniły.
-To świetnie się składa, bo chciałem poprosić twoją przyjaciółkę do tańca.
-Co?!- pytamy zaskoczone.
Uśmiecha się złośliwie.
Nie powiem, że mnie to zaskoczyło i zabolało. Byłam pewna, że chodzi mu o mnie. Najwyraźniej myliłam się.
-No więc jak?- zwraca się w jej stronę.
-Jasne!
Po chwili odchodzą, a ja dostaję swój popcorn. Pełna zazdrości obserwuję jak się bawią i opycham się niezdrową przekąską.
____________________________________________________________________
Do piątku ^-^
![](https://img.wattpad.com/cover/38675246-288-k57598.jpg)
CZYTASZ
Story Of My Love // z.m. ✔
RandomMiał kruczoczarne włosy, czekoladowe oczy i olśniewający uśmiech. Między wargami widniał papieros, który nadawał mu wizerunek niegrzecznego chłopca z sąsiedztwa. Przyjeżdżał po mnie na motorze w skórzanej kurtce. Wszystkie panny za nim latały, a on...