Tydzień później.
Prov: Jodge.
Jakieś dwa dni temu wruciłam do akademika. Już umiem normalnie chodzić, ale zadaje mi ból na przykład poranna toaleta. Justin mi wszystko powiedział o rozmowie z lekarzem i nie moge sie pogodzić z wieścią, że jak będę w ciąży umre. Mówie, że umre ja, bo napewno nie będę zbierać na skrobanke, ani nigdy nie dam skrzywdzić mojego dziecka. Również rozmawiałam na ten temat z Justin'em i nie był zbytnio zadowolony.
Na dzień dzisiejszy mam zamiar iść do domu, mojego domu. I na cmętarz do taty. Nie wiem czy Jus idzie ze mną bo nie wie o tym pomyśle, ale mu powiem.
Nie chciałam sie budzić, ale nie moge spać z powodu Luke'a. Jak byłam w szkole i jeszcze nie umiałam dobrze chodzić i mój chłopak nalegał, żebył została w pokoju napotykałam wzrok Minerl'a mówiący:
" Serio tak ją skrzywdziłe, że nie umie chodzić? "
Na odpowiedzi: tak Luke. Tak bardzo mnie skrzywdziłeś. Już w technikum.
Otwarłam oczy bo jest sobota. I mam zamiar zanim pójdę czy pójdziemy ogarnąć mieszkanie. Jakoś wygramoliłam sie z przyjemnych rąk Jus'a i poszłam do łazienki. Jak zwykle czynności w tym pomieszczeniu są bolesne i trudne. Wziełam prysznic i podążyłam do kuchni. Była dosyć cicho żeby nie obudzić blądyna śpiącego na łóżku na, którym sie przed chwilą znajdowałam i ja. Pierwsze co, zabrałam sie za robienie tostów. Po jakichś pięciu minutach odłożyłam zrobione tosty z boku na tyle blatu i wziełam sie za sprzątanie pokoju i mojego łóżka na, którym dawno nie spałam.
Gdy skończyłam sprzątać, co zajeło mi jakieś... poł godziny? Tak no oko. Usiadłam na łóżku obok Justn'a i głaskałam go po włosach. Następnie zjechałam dłonią troche niżej za jego ucho, gdzie zaczęłam go miziać. Wiedziała, że za uchem bo ma tam czuły punkt. On zaczął sie śmiać i z tąd wiedziałam, że już nie śpi.
- Kochanie... - zaczęłam.
- Tak kotku? - oddał zaspanym głosem, a ja dalej go miziałam za ucham przez co zachichotał.
- Otworzysz oczka bo mam dla ciebie sprawe? - spytałam słodko i chłopak od razu podnusł sie do pozycji siedzącej, ale nie otworzył oczu.
Przybliżyłam sie do niego i namiętnie pocałowałam i nie było opcji, żeby nie oddał pocałunku. W pewnym momencie się od niego odsunęłam i popatrzałam w już otwarte oczy.
- Wszystko? - musną jeszcze raz moje wargi, a ja się odsunął zrobiłam smutną minę.
- Ta... - powiedziałam jakby obrażona, kiegy już wstałam i chciałam iść, po półtorej kroku jego ciepłe dłonie obiołu mnie na wysokości brzucha i nieumirzliwiły dalszy krok.
- Co jest? - zapytał mając podbródek na moim ramieniu.
- Ty sie ubierasz, jesz śniadanie, a ja idę do domu. - odpowiedziałam.
- Chyba cię coś boli? - zażartował z zdziwioną miną.
- Dlaczego?
- Bo nie puszcze cię tam samej? - uśmiechnęłam się.
- Wieć idziesz ze mną? - odwruciłam się twarzą do chłopaka.
- Nie zostaje w domu i będę cię wspierał duchowo wiesz? - nie odpowiedziałam bo mi nie pozwolił.
Wpił sie w moje usta, a jego ręce zsunęły sie na moje biodra i póżniej na uda. Moje dłonie powędrowały na szczękę Justin'a. W pewnym momencie uniusł moje nogi tak, że musiałam na nie wstoczyć, co przytrafiło mi ból. Chłopak widząc moją reakcję, przestał mnie całować i spuścił powoli na ziemię.
- Jak nie tak to inaczej - Jus lekko się schylił i podniósł mnie jak pannę młodą na co się zaśmiałam.
Blądyn kierował sie w stronę łóżka na, którym przed chwilą spał. Położył mnie na nim i usiadł na mnie tak, że nie musiałam rezszerzać nóg. Znów zaczął mnie namiętnie całować. Co chwile zjeżdżał ustami coraz niżej. Na szczęke potem zatrzymał się na mojej szyji i zaczął ją ssać.
- Jus, ja nie mogę... - lekko wyjąkałam przez rozkosz, którą mi dawał swoimi ustami.
- Pomiziać się możesz - wypowiedział pomiędzy pocałunkami na moim biuście.
- Prosze Justin... Jak będę zdrowa to ci to wynagrodze - odparłam słodko, żeby do niego dotarło.
Bieber podniósł się wyrzej, tak, że byliśmy na przeciwko tworzami.
- No ja mam nadzieję - uśmiechnął sie i lekko pocałował moje usta.
Wstał ze mnie po czym wziął ubrania i poszedł do łazienki. Ja również wstałam i pościeliłam łóżko.
1 godzine później.
Ide z moim chłopkaiem do domu mojego taty. Stanęliśmy przed domem i sie troche wahałam czy tam chce wejść.
- Jak nie chcesz to, nie musimy tam iść - odparł Justin trzymając mnie za rękę.
Przełknęłam głośno ślinę i na chwile zamknęłam oczy z uniesioną głową.
- Nie... ja... chce to mieć za sobą - odpowiedziałam i podążyłam do drzwi.
Jus zaraz za mną. Wyciągłam z tylnej kieszeni spodni klucze. Szybko przekręciłam rzecz w zamku i powoli otwierałam skrzypiące drzwi. Weszłam powoli do środka, a blądyn trzymał się cały czad mnie. Spokojnie i lekko ruszyłam do salonu. Rozglądałam sie po pomieszczeniu jakbym była tam pierwszy raz. Było tak... dziwnie.
Cicho,
Ponuro,
Szaro,
Pusto!
Miałam chęć z tamtąd już wyjść, ale coś mnie namawiało, żeby tam zostać. W końcu... przeżyłam tu czternaście lat!
O kurde! Jaka ja stara. Tata mnie wziął z domu dziecka jak miałam cztery latka. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Za długa historia by teraz opowiadać. Przypomniałam sobie o jednej rzeczy za, którą bym się chyba dała pokroić.
- Poczekaj... - rozkazałm łagodnie, gdy wbiegałam po schodach.
Pobiegłam do pokoju taty. Dawno tu nie byłam. Otwierając szybkim ruchem drzwi naszły mnie zapachy perfumów taty tak jakby jeszcze tu był...
Przypominając sobie tą chwile, gdy poraz pierwszy zamieszkałm z nim zaraz po tym jak odebrał mnie z sierocińca buchnęła na mnie fala smutku.Podeszłam bliżej wielkiej, rogowej szafy po czym otworzyłam jej wielkie drzwi i wyciągnęłam stamtąd średniej wielkości, fioletowy kuferek. Szybkim ruchem rąk go zabrałam i już jak miałam wyjść z pokoju stanęłm i popatrzyłam przez ramie na pusty pokój. Spod moich powiek spłynęły łzy. Jedna strona mnie mówiła mi:
"Zostań tu i pomścij należnie ojca"
A druga:
" Nie patrz w przeszłości, bo jej nie cofniesz. Patrz w przyszłość. Dziewczyno jesteś jeszcze młoda dużo jest przed tobą"
I posłuchałam się tej drugiej strony. Miała racje.
Zeszłam na dół i zauwarzyłam Justina stojącego przy komodzie.
- Co robisz - zapytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi.
Podeszłam do niego i zobaczyłam, że trzyma w rękach zdjęcie. Przedstawiało mnie i tatę w wesołym miasteczku. Tak... moje piąte urodziny.
***
Pisany na szybko. Sory za jakiekolwiek błędy.
Do następnego!