Epilog

119 8 3
                                    

2 lata później...

Dalej nie dochodzi do mnie myśl, że mogę stracić osobę, na której mi strasznie zależy... To uczucie gdy boisz się o życie kogoś ci bliskiego, ale nie możesz nic zrobić.

Tak właśnie jest, boje się o życie Justin'a. Kocham go i nie wiem co bym zrobiła bez niego...

Jestem cały czas przy nim. Nadzieja gaśnie od 2 lat na to, że się obudzi lub ktoś podaruje mu serce. Do sali wchodzi ciocia Kayli i siada na przeciwko mnie.

- Jodge... - zrobiła pałzę patrząc na Jus'a.

- Tak? - kontynuowałam głaszcząc chłopaka po głowie.

- Oh... Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale oboje wiemy, że Jus się już nie obudzi i pomyślałam, że mogłabyś sobie znaleśc kogoś... - nie... Chyba to nie to co słyszałam.

- Słucham!? - podniosłam głos. - Mam prośbę możemy wyjść na korytarz? - byłam strasznie zdenerwowana, a nie chciałam krzyczc przy chłopaku.

- Tak, oczywiście - równo wstałyśmy i wyszłyśmy na korytarz.

- Czy mogę wiedzieć co sugerujesz? - założyłam ręce na pierś jak obrażona pięciolatka.

- Chciałam powiedzieć, że jakby Justin faktycznie odszedł to nie chce abyś została z Kamilkiem sama... - Kobieta była spokojna i z każdym słowem patrzyła mi prosto w oczy.

- Nie mam zamiaru szukać kogoś innego bo kcham Justin'a i kochać go będę nawet gdy go nie będzie. - chciałam już wrócić do bieber'a, ale dodałam jeszcze jedno zdanie. - A i jeszcze jedno, zapalcie iskrę wiary, a nie zapalacie znicze.

Po tych słowach obróciłam się na pięcie i weszłam do sali mojego nażeczonego.

Kolejne godziny spędziłam na płakaniu przy łóżku Jus'a.

Kilka minut temu wróciłam do domu. Było cicho jak makiem zasiał... Pomyślałam, że pewnie wszyscy śpią więc po ciemku zdjęłam kurtkę i buty. Cicho poszłam do kuchni. Po czym oświeciłam światło i zrobiłam sobie ciepłą herbatę. Gdy już ją wypiłam podążyłam do mojego i Jus'a pokoju by wziąśc piżamę i prysznic w łazięce obok.

Po pół godziny odświeżona, a zarazem bardzo zmęczona poszłam do pokoju by ucałować Kamila i położyć się spać - i tak też zrobiłam.

Rano obudziłam się, a wraz ze mną Kamil. Zeszłam na dół by zrobic jedzenie dla domowników.

*******

Około 16 już bylam w szpitalu. Siedząc obok niego pomyślałam sobie "kocham go nad życie" właśnie... Oddałabym za niego życie.
Poszłam pewnym krokiem do gabinetu lekarza i zapukałam w niebieskie drzwi. Weszłam po cichym 'proszę'.

- Dzień dobry - przywitałam się zamykając za mną drzwi.

- Dzień dobry, właśnie miałem do pani iść.

- Panie doktorze... Ile zostało mu jeszcze czasu? - zapytałam z miną zbitego pieska.

- Czyta mi pani w myślach, ale jakieś 48 godzin...

- A czy dawcą może być rodzina? - dopytywałam.

- Tak, oczywiście. Ale dawca musi mieć tą samą grupę krwi.

Jakie szczęście, że mam ta samą grupę krwi co Justin. Tak, chce oddać mu swoje serce. To jedyny sposób na uratowanie jego życia.

- Chciabym być dawcą.

- Bycie dawcą podlegają też różne badania.

- Tak zdaje sobię z tego sprawę, tylko kiedy bym mogła zacząć? - kolejne pytanie wypływa z moich ust.

- Jak najszybciej.

Powróciłam do sali Jus'a i jedną dłonią dotykam jego poloczka...

- Justin... Wiem że byś tego nie chciał, ale tak będzie lepiej. Zaraz zginę oddaje ci część mnie. Opiekuj się naszym synem on teraz potrzebuje cię.
Ostatni raz czule go pocałowałam i wyszłam z sali.

Kilka minut później byłam już w domu. Opowiedziałam o wszystkim Kayli, a ona zaskoczona zapytała.

- A co z Kamilem? Co mam mu powiedzieć gdy się spyta 'gdzie mama? '?

- Wierze w ciebie... Wymyślisz coś. Dziękuje za wszystko. Proszę zaopiekuj się Kamilem, Ian'em i Justin'em. - przytyjiłam ją, a kobieta zaczęła płakać.

Nie żegnałam się z Kamilem bo wiem, że spytał by się gdzie idę i dlaczego się żegnam. Miałam już gdzieś wszystkie badania. Wsiadłam na motor i wyjechałam z garażu. Jechałam dość szybko. Płakałam więc nie wiele widziałam. Ostatnie co pamiętam to trzask i lądowanie na ziemi.

Prov: Justin.

W końcu mogłem otworzyć oczy. Jaka ulga znów zobaczyć ten piękny świat tylko szkoda, że narazie w szpitalu.
Gdzy otwożyłem oczy zauważyłem płaczącą ciocię, Ian'a i Kamilka. Tylko... Brakowało Jodge...

- Gdzie ona jest...? - zdziwiłem się, że w ogule umiem coś z siebie wydusić. Ciocia gdy zauwarzyła, że otwieram oczy uśmiechnęła się, ale po moim pytaniu mina jej zrzadła.

- Ona... Zawsze będzie z tobą... Tutaj... - wkazała ręką na moją platkę piersiową.

Koniec...

" Te jesienne liście mówią że coś się skończyło. Fotografia przemijania w szarym kadrze zatrzymana. Te jesienne liście co niedawno szeleściły, tak radośnie by już nie doczekać zimy. Teraz umierają, ale tak widocznie ma być, przecież wiosna po tych chłodach musi się pojawić. Upadamy żeby powstać przez to jak mówiły Młode Wilki czasem przegrana to zwycięstwo.

Motocykl czeka choć w tę aurę nikt nie jeździ. Krople deszczu znaczą część po części. Samotny wilk pilnuje terytorium, jeden błąd, a czeka ciebie pandemonium. A ty mu wytłumacz czemu w tej sceneri nie na ma jego, jego pana kochanego. Już zaczniesz krawer jego imienia, a tego dziewczyna ma z tym motorem złe wspomnienia. Cierpi życie wypada jej z rąk momętami myśli o tym żeby odejść z tąd. Motocykla za to wszystko nienawidzi, bo niebo czeka, a piekło teraz żydzi. Szpitalna sala co pamięta nie jedną śmierć, ona pochylona przytula się. Przy nim skulona chce mu tyle powiedzieć, ale śpiączka od dwóch lat zabija nadzieje. Czeka przez te lata chodź rodzina naciskała 'Ułóż sobie życie z kims nie poradzisz sobie sama' nie słuchała ich no bo kocha go nad życie zapalcie iskrę wiary, a nie zapalacie znicze.

Wiatr niesie liscie by upadły za moment. Uwież mi idziemy w tą samą stronę. Świat cały w deszcu, pędził wokół. Tak wyglądał tamten dzień ona patrzyła z boku. On i ona na motorach, pusta droga, czasu szkoda, nagle woda poszedł ślizgien nie panował. Czysta pomoc akcja, reanimacja. Wciąż oddycha dzięki sprzętom, które nigdy nie są na wakacjach. Podpisałeś papier by być dawca chonorowym. Że będziesz sam w potrzebie to nie przyszło ci do głowy. Lekaże mówią jego serce bić przestaje, więc nagle ona stwierdza, że swe serce mu oddaje. Podpisała dokumenty, jest już dawcą wsiadła na motor, który był jego oprawcą. Zaraz zginę oddaje ci część mnie, opiekuj się naszym synem on teraz potrzebuje cię. Na perferiach miasta jest mały cmentarz, tu spoczywa ktoś kogo należy pamiętać. Gdzy usłyszysz tu motoru silnik wiedz, że odwiedzają ją Młode Wilki.

Kim jest dziewczyna o której jest ta historia tu mały chłopczyk w górę spogląda. To twoja mama, która jak nikt wcześniej z miłości oddała mi własne serce "

Dziewczyna Z Krzyżem//J.B.//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz