Młode Wilki

93 6 1
                                    

Prov: Jodge.

Tamtego wieczoru wruciłam do domu Justin'a i usiedliśmy wszyscy do stołu. Łamiąc opłatek z Panią Kayli, przeprosiła mnie i jest wszystko dobrze. Wszyscy otworzyli już prezęty wczoraj, tylko nie ja, bo byłam strasznie śpiąca i nie miałam siły.
Nie chciałam się budzić z obięć Jus'a, ale jakoś nie umiałam dalej spać. Otworzyłam oczy i otulało mnie ciepło mojego chłopaka. Raczej już nie spał bo czułam jak bawi się moimi włosami.

- Dzień dobry - mruknęłam pod nosem.

- Dzień dobry, słońce - oddał, a ja się odwruciłm twarzą do niego.

- Dziękuję - odparłam tak sama z siebie.

- Za co? - Zdziwił się.

- Za wszystko... - uśmiechnął się.

- Jeszcze nie odpakowałaś swojego prezętu.

- Ale przecież nie musiałeś mi kupywać prezętu - powiedziałam
stanowczo, a Justin wstał z łóżka i wziął małe pudełko z biurka. Wrócił na swoje miejsce i podał mi przedmiot.

- Co to?

- Otwórz... - polecił.

Odwiązałam białą wstążkę z pudrowego pudełka. Otworzyłam i zobaczyłam dwie złote branzoletki.

- Wow, śliczne - powiedziałam podnosząc jedną bransoletkę.

- Przymierz - nie wiem dlaczego, ale serce mi strasznie szybko biło. Podałam mu jedną błyskotkę.

Założyłam i się jej przyglądałam. Na Justin'a było napisane "Młode" a na mojej "Wilki"

- Co oznacza "Młode Wilki"? - zaciekawiłam się.

- Miłość, wierność, przetrwanie, wolność, spokuj tak jak my. - zachichotał.

- Dziękuję.

2 godziny później.

Zjedliśy śniadanie i poszłam z Ian'em na spacer. Ponieważ było zimno, ciepło go ubrałam i poszliśmy do parku.

- Jodge? - zapytał.

- Tak.

- A jak się juź ulodzi dzidziuś, to będę mógł się z nim bawić?

- Tak, oczywiście - przykucnęłam przed nim - będziesz moim małym pomocnikiem, dobrze? - spytałam z uśmiechem.

- Taak! - ucieszył się.

Wruciliśmy do domu i rozmawiałam z Justin'em.

- Wybrałaś imię dla dziecka? - rozpoczął dialog.

- Przecież to dopiero pierwszy miesiąc mamy jeszcze dorzo czasu. - przytuliłam się do niego - Ale chyba nie masz do mnie żalu, że to nie twoje dziecko, prawda? - popatrzałam mu w oczy.

- Nie, nie... - był smutny.

- Jus... Nie ten jest ojcem, który daje przypadkowo życie, ale ten, który kocha i wychowuje - powiedziałam i musnęłam delikatnie jego usta.

- Wiem, kochanie - ponownie go przytuliłam.

Dzień jak co dzień

***

Kródki i nudny na szybko.

Dziewczyna Z Krzyżem//J.B.//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz