05.Zapach deszczu

160 18 0
                                    

Plecy bolały mnie jak nigdy w życiu... Krzyczałem, a mimo to z mojego gardła nie wydobywał żaden dźwięk... Nic nie widziałem... Było zimno...
Niech to się skończy! Dosyć!!! Stop!!! Co jest?!
Na przemian tylko ból i ciemność, ból i ciemność, ból i ciemność... I tak przez cały czas... do momentu gdy zacząłem widzieć dziwne rzeczy...
Wszechobecny był zapach deszczu, taki delikatny i bardzo ciężki do wyczucia... Taki zapach życia... Jeden z najpiękniejszych na świecie, ale nie można z niego zrobić perfumu... Z ulgą wdychałem lekką woń deszczu... Stałem w jego kroplach i to on zmywał ze mnie te nieprzyjemne odczucia w tym ból... To było całkiem miłe... Wilgotne powietrze mnie uspokajało...
Nagle zdałem sobie sprawę że nie jestem tu sam... Za mną stała zmoknięta bosa postać... Był wysoki, fioletowe włosy były długie sięgały ziemii, końcówki przechodziły w czerń, a odrosty w ciemny róż... Kudły zasłaniały mu połowę twarzy... Jego nie zasłonięte oko było granatowe, skórę miał bladą... Z pleców wyrastał szkielet skrzydeł, na którego końcach były trzy długie fioletowo różowe lotki... Nagie kości mimo braku mięśni były się w stanie poruszać... Miał coś jakby obrożę na szyji... Nosił bardzo postrzępioną i podziurawioną tunikę z długimi szerokimi rękawami, która odłsaniała brzuch, na ramionach była czarna i na całej długości przechodziła przez fiolet oraz biel... Na dłoniach miał rękawiczki bez palców... Na biodrach nosił równie zniszczoną fioletowo czarną przepaską i pod tym czarne krótkie spodenki, przez co się wydawało że wogóle nic pod spodem nie nosi...
-Nakiro...-mruknąłem do niego...- Co się stało?-
-Straciłeś przytomność bez wyraźnego powodu...- stwierdził miał bardzo niski głos, ale mówił z identycznym akcentem co ja...
-Hmm...-
-Powinieneś już się obudzić...- powiedział, a ja powoli wróciłem do świata...
-Nox!-
-Szefie! Żyjesz?!-
Dwa znajome głosy przywróciły mnie do rzeczywistości, nagle usiadłem i znajomy ból przeszył moje ciało, przez co wydałem z siebie krzyk... Bez tych leków przeciwbólowych nie da się normalnie funkcjonować... Ktoś wybiegł z pokoju i wrócił po krótkiej chwili... Coś wbiło mi się w żyłę i moment później dało olbrzymią ulgę... Z trudem łapiąc powietrze rozejrzałem się po pokoju, byli przy mnie Płomyk i Blade, starszy z braci miał strzykawkę w ręce...
-Chłopaki... dzięki...-sapnąłem z wdzięcznością
-Jak się czujesz?-
-Zdecydowanie... lepiej, Blade...-
-Co się stało?- spytał Płomyk
-Nie wiem... Zakręciło mi się w głowie... i spotkałem Nakiro...-
-Znowu byłeś nieprzytomny...-
-Dziwne to... nie mam słabego zdrowia...-mruknąłem sam do siebie
-To nie jest normalne... Wszyscy wiemy że te leki przeciwbólowe nie niszczą ci zdrowia... Masz nieludzkie zdrowie, ciężko cię zranić i nawet twoja krew nie pachnie jak ludzka! O co tu chodzi?!- stwierdził znerwicowany Blade
-Nie wiem... Mirror nam nie pomoże... Będziemy musieli znaleźć tego... Czarnego Kruka...-
-Szefie... To nie jest dobry pomysł...-
-Nie mam wyboru...-
-Ale jest tyci problem... Jak go znajdziemy?- pierwszy raz Płomyk użył prawie nowego organu czyli mózgu.
-Przede wszystkim musisz odpocząć, nie puszczę cię w takim stanie. Jesteś blady, masz podkrążone oczy, mdlejesz!- wtrącił się pomarańczowooki.
-Ale...-
-Morda w kubeł! Masz odpocząć i dojść do siebie! Wyglądasz co najmniej jak zombie!- nakrzyczał na mnie, ton jego głosu nie znosił sprzeciwu, a ja miałem za mało siły by protestować.
-Niech ci będzie...-
Blade czasami zachowuje się jakbym był jego młodszym bratem, podobnie Płomyk. Po za nimi i Nim nie mam żadnej rodziny... Naprawdę można liczyć na bliźniaków, chociarz zachowują nawet często nie zbyt mądrze, np.: kiedyś Płomyk próbował być miły i chciał mi usmażyć jajecznicę (z marnym skutkiem, do tego nie wie jak coś przygotować i jest kompletnym beztalenciem w gotowaniu), ale o mały włos puściłby kuchnię z dymem, a to co... ehm... wydziabrał, raczej przypominało podejrzaną bulgoczącą radioaktywną masę z laboratorium jakiegoś szalonego naukowca niż jajecznicę z cebulką... Nawet śmierdziało proszkiem do prania... Jakoś nawet nie mam ochoty wiedzieć co tam było, bo na pewno nie cebula i jajka... Za to jak już gotuje jego starszy brat to pachnie, wygląda i smakuje jadalnie, problem jest w tym że robi ilości na stołówkę... Ale ostatnio zrobił porcję tylko TYLKO(!) na piędziesiąt osób!
Jak następnym razem będzie się rządzić w kuchni to muszę zamówić bigos i frytki, jakoś tak mam na to ochotę...
(Też bym zjadła bigos z frytkami... Trza jednak czekać na wakacje, bo w jednej fajnej knajpce nad morzem robią dobry bigos i frytki... ;_; Głodna jestem... Nie jadłam jeszcze obiadu, więc wybaczcie za to narzekanie... Już nie gadam! dop. aut.)
Nie chcąc bardziej wkurzać starszego z bliźniaków położyłem się i starałem się odpocząć. Może to wszystko ze zmęczenia? Ma to sens... Chyba jestem przemęczony, wezmę sobie czas wolny na czas nieokreślony... Zamknąłem oczy... To chyba pomoże... Powinno pomóc...

HeterochromiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz