Historia lazurowych łez

2.7K 157 15
                                    

Kiedy Legolas dowiedział się o tragedii rodziny Carmen, robił wszystko, żeby tylko ją odnaleźć. Poprosił ojca, aby ten wysłał tropicieli. Ojciec zgodził się. Niestety nic to nie dało.
Książę musiał pogodzić się ze stratą najdroższej przyjaciółki...

Mijały lata. Legolas mężniał i szkolił się na wspaniałego wojownika. Z czasem został dowódcą straży.
Mimo upływu tylu lat, nigdy nie zapomniał o Carmen...

Książę wyrósł na przystojnego, pewnego siebie i odważnego elfiego weterana.
Pewnego dnia patrolował Puszczę z towarzyszącym mu małym zastępem straży.
Czujnie wypatrywali wszelkich niepokojących oznak, lecz nic nie przykuwało ich uwagi. Przynajmniej do czasu, gdy książę zauważył ciemną sylwetkę okrytą ciemnym płaszczem z kapturem zarzuconym na głowę samotnie przemierzającą las.
Niepostrzeżenie podkradli się do nieznajomego. Legolas wydał migowy rozkaz napięcia cięciw. Sam natomiast zawołał za tajemniczą postacią.

- Kim jesteś?

Postać uniosła głowę, odrzucając kaptur na ramiona, a jego oczom ukazały się piękne, lazurowe kamienie spoglądające na niego z pewną zaciętością. Bladą, smukłą twarzyczkę o ostrych rysach okalały kaskady bujnych, kasztanowych włosów.
Cała piękność tego obrazka była jednak zwieńczona smutkiem i udręką.

Legolas od tamtej pory sam siebie nazywał znawcą sztuki. Poznał ją. Oto stała przed nim Carmen, na której ponowne ujrzenie stracił wszelką nadzieję.

Od razu kazał opuścić łuki. Podszedł do niej i przytulił ją czule.

- Jakim cudem tu dotarłaś? - zapytał z niedowierzaniem.

- To długa historia. Ledwo żyję... - oznajmiła słabym głosem.

Oddział odeskortował elfkę do pałacu. Tam zajęły się nią służki.
Carmen nie pojawiła się aż do uroczystej kolacji na cześć jej powrotu, która odbyła się kilka dni później.

Kiedy wszyscy zajęli już swoje miejsca, Legolas zaczął się obawiać o ciągłą nieobecność przyjaciółki.
"Czy ktoś jej pilnuje? Na pewno wszystko w porządku?" - obijało mu się po głowie.

W tym momencie, na szczycie schodów pojawiła się spóźniona. Miała na sobie długą, białą suknię doskonale podkreślającą jej kształty, zdobioną kryształami przy dekolcie. Błyszczące włosy opadały na piersi i plecy. Kosmyki ze skroni zebrane do tyłu tworzyły cienkiego kłosa.

Legolas zaniemówił. Wpatrywał się w nią dopóki nie usiadła i nie zagadała.

- Więc coś się zmieniło odkąd wyjechałam? - zapytała przyjaciela.

- Właściwie nic. Tylko podszkoliłem się w walce i zostałem dowódcą straży w Leśnym Królestwie.

- Tylko? Synu, nie bądź taki skromny. - wtrącił król Tranduill z powagą.

Po uroczystej kolacji Carmen wyszła z sali. Legolas znalazł ją chwilę później na balkonie. Stała i wpatrywała się w atramentowe nocne niebo usłane gwiazdami. Płakała.

- Co się stało? - zapytał.

Elfka otarła łzy.

- Wspominam... - spojrzała w jasne oczy Legolasa.

- Opowiedz, jeśli chcesz. Będzie ci lżej. - zaproponował.

Usiedli na marmurowej ławce. Carmen oparła się o niego i zaczęła opowiadać.

- Gdy... Gdy razem z rodzicami i wojskiem jechaliśmy do Dale nic nie zapowiadało tragedii. Wiedzieliśmy, że będą tam orkowie. Dostaliśmy dom na skraju miasta. Po wypakowaniu się poszłam do lasu zapolować. W trakcie łowów usłyszałam róg... Weszłam na wysokie drzewo i obserwowałam dalsze wydarzenia. Całe szeregi orków wędrowały do Dale i na Erebor. Wiedziałam, że oddział ojca nie da sobie rady... Biegłam do domu ile sił w nogach, jednak było za późno... - po policzku spłynęły jej łzy. - Ojciec nie żył, a dom był splądrowany. Pobiegłam na górę zobaczyć co z matką. Była cała we krwi, siedziała oparta o ścianę. Podeszłam do niej. Kazała mi wziąć konia i łuk. P-prosiła, abym nie płakała i ratowała siebie... Po tych słowach pocałowała mnie... i zmarła... Wiedziałam, że oddział ojca przegrał i nie ma kogo szukać. Miasto było zniszczone, a przy Górze toczyły się walki. Z trudem wzięłam się w garść. Zabrałam broń, jedzenie i wodę. Wsiadłem na konia i uciekłam. Pędziłam przed siebie bez przerwy do zmroku. Potem zsiadłam z konia. Spętałam mu nogi i wspięłam się na drzewo. Tamtej nocy nie mogłam zasnąć. Następnego dnia przemierzając Żelazne Wzgórza napadli na mnie zbójcy. Nie zdążyłam zareagować...
Wepchnięto mnie związaną do powozu. Jechaliśmy wiele dni. Straciłam orientację i poczucie czasu... Cały czas siedziałam w zamknięciu. W końcu stanęliśmy i wypuszczono mnie na zewnątrz. Okazało się, że zostałam porwana przez sprzedawców niewolników. Kazano mi się wykąpać. Od razu po tym wystawiono mnie na sprzedaż. Kupił mie jakiś dziwnie ubrany człowiek i zawiózł do zamku. Nie wiedziałam gdzie jestem. Dowiedziałam się tylko, że zostanę niewolnicą jakiegoś księcia. Ów książę okazał się być tyranem... Musiałam robić wszystko co mi kazał. Za nieposłuszeństwo bił i robił straszne rzeszy. Później został królem i się ożenił. Jednak i tak musiałam mu służyć. Z królową miał syna. Wiedział, że jestem nieśmiertelna, więc tuż przed śmiercią dał mnie w spadku synowi. Ten był jednak inny, odziedziczył dobroć po matce. Wypuścił mnie i wyprawił w drogę. Okazało się że przez cały czas byłam w Rohanie. Udałam się więc do Rivendell, po drodze napotykając grupę orków. Stało się to tuż przed wjazdem do Bezpiecznej Przystanii. Tam przywitano mnie z otwartymi ramionami. Zostałam tam na dłuższy czas, aby móc się wyleczyć. Elrond zapoznał mnie ze swoją córką - Arweną. Po wyzdrowieniu ruszyłam w drogę do Puszczy. Tego samego dnia, gdy tu dotarłam, spotkałam ciebie... - przerwała, zaciskając mocniej dłoń. - No i resztę znasz.

Legolas złapał ją delikatnie za zaciśniętą dłoń, chcąc przekazać całe swoje współczucie dla niej dotykiem...

- To... W końcu spełniłam obietnicę...

Otworzyła dłoń. Trzymała w niej czarny kamień z runami... Był obwiązany rzemykiem - gotowy do zawieszenia na szyi.

Uśmiechnął się do kamienia. Teraz jeszcze bardziej zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo tęsknił za Carmen i jak bardzo chce, żeby już zawsze tu była...

- Teraz ty opowiedz coś o sobie. - przerwała ciągnące się milczenie. - Znalazłeś może w końcu tę jedyną?

- Nie... Nie potrafiłem... ale za to teraz na pewno pokonam cię w strzelaniu z łuku. Podszkoliłem się. - powiedział z dumą.

- Przekonamy się jutro. - dźgnęła go lekko łokciem w żebra.

Siedzieli tak jeszcze długo, wspominając dawne czasy. Zmęczona bolesną dla niej opowieścią Carmen w końcu usunęła.
Legolas zaniósł ją do jej komnaty, przykrył ciepłym kocem i dał buziaka w policzek, życząc spokojnego snu.

Ciąg dalszy nastąpi...

Secrets of MirkwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz