Goście w Zakazanym Lesie

2K 140 13
                                    

Następnego ranka rozpoczęły się szkolenia. Carmen i Legolas zostali dowódcami poszczególnych frakcji. Ona prowadziła szkolenia z łucznictwa, a książę zajął się walką wręcz. Każdy elf zdolny do walki musiał znać jej określone typy. Nadzorował ich sam Tranduill.
Po zmroku przyjaciele zostawali sami, aby w skupieniu podszkolić własne umiejętności.

Tak jak zwykle trenowali przy wodospadzie, kiedy z oddali usłyszeli dziwne, znajome dźwięki. Legolas i Carmen podkradli się do źródła hałasu. Wymienili spojrzenia i zaczęli przyglądać się "gościom". Byli to trzej zwiadowczy orkowie.
Legolas szybko rzucił się na nich, od razu zasztyletowywują dwóch.

- Stój! - powstrzymała Legolasa Carmen, nim tamten dopadł trzeciego. - Może coś z niego wyciągniemy...

Spojrzała się na szkaradę, ta uśmiechnęła się złowieszczo.

- Racja. Śmierć byłaby nagrodą. Piekło będziesz miał tutaj. - powiedział Legolas patrząc na ścierwo z odrazą.

Książę i Carmen zabrali jeńca do króla. Tranduill przesłuchiwał go długo, jednak nic z niego nie wydobył.

- Mów, albo... - odezwała się w końcu zniecierpliwiona Carmen.

- Ty się boisz. - przerwał jej ork. - Boisz się śmierci bliskich. Tych, którzy ci pozostali. Ale ich nie obronisz. - zaśmiał się chrapliwie ukazując brudne, zaostrzone zęby. - Wszystkie elfickie ścierwa zginą. Ciebie zostawimy na koniec, abyś widziała ich śmierć.

- Mylisz się. My znamy wasz plan. - wtrącił Legolas.

- Błąd, nic nie wie... - ork zastygł z wyrazem mściwej satysfakcji w oczach i z ustami wykrzowionymi w nagłym zdziwieniu. Jego głowa wylądowała na ziemi. Tranduill otarł ostrze miecza o martwe cielsko potwora.

- Dosyć tego. Wiemy tyle, że mamy problem. Musimy wysłać nowy zwiad.

Król wydawał rozkazy podwładnym, a Carmen oparła się o ścianę i próbowała zatamować łzy. Legolas zauważył jej stan. Podszedł do niej powoli.

- Co się dzieje? To przez tamto ścierwo?- spytał.

- C-co jeśli on miał rację? Co jeśli... jeśli cię stracę? - nie wytrzymała i zaczęła gorzko płakać. Legolas odprowadził ją do jej komnaty. Został tam dopóki nie zasnęła.

W ciągu kilku następnych dni nic się nie działo. Wrócili zwiadowcy, lecz nic nowego nie przynieśli. W końcu nadszedł dzień rzekomego ataku orków. Pomimo, że informacje utraciły wiarygodność. Król wolał się przygotować. Legolas i Carmen stali na murach czekając.

- Jeśli coś się stanie, chcę, żebyś wiedziała, że ja... - zaczął Legolas patrząc głęboko w lazurowe oczy.

- Legolasie... - przerwała mu Carmen, przeczuwając do czego zmierza. - Ja także.

- To uczucie rośnie we mnie od dziecięcych lat. Od kiedy tylko cię poznałem...

Powoli zbliżali się do siebie, przymykając powieki. Po niezmiernie długiej, trwającej dla nich wieczność, chwili ich usta złączyły się w namiętny pocałunku. Trwali tak przez chwilę, a gdy się od siebie odsuneli wszyscy w pobliżu się na nich patrzyli. Zapanowała niezręczna cisza. Zaraz jednak wszyscy wrócili do swoich zadań.

Legolas nie odstępował Carmen na krok. Przez cały dzień nic się jednak nie działo. Napięcie opadło. Wszyscy myśleli, że orkowie postanowili odpuścić. Zapanował spokój. Jednak nieliczni, w tym Legolas i Carmen, wiedzieli, że coś jest nie tak.

Ciąg dalszy nastąpi...

Secrets of MirkwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz