Po tych słowach Janek wylał ze łzami w oczach ledwo zaczętą kawę do zlewu w kuchni i rozejrzał się po pomieszczeniu szukając kryjówki. Po chwili zauważył średniej wielkości pusty pojemnik po pierogach. Nie zastanawiając się zawołał Arka i wskoczył do środka, co powtórzył jego kolega. W ostatniej chwili zamknęli wieko pojemnika, do jadalni weszło pięciu pracowników: wnioskując po głosach, trzech mężczyzn i dwie kobiety.
-czemu twoja dłoń jest na moim kroczu-szepnął Janek
-to był wypadek
-ale twoja dłoń nadal jest na moim kroczu -powiedział trochę głośniej brunet
-bo to nadal jest wypadek
Arek odpowiedział trochę za głośno, więc młodszy zatkał mu buzię ręką. W tej chwili doktorzy przechodzili obok pojemnika ze studentami, ale byli zbyt zajęci podrywaniem współpracowniczek, żeby cokolwiek zauważyć. Najwyraźniej skończyli juz jeść, ponieważ słychać było brzęk odkładanych naczyń, a następnie oddalające się głosy. Chłopcy podnieśli pokrywę pojemnika dopiero wtedy, kiedy uznali, że niebezpieczeństwo na pewno sobie poszło. Arek pierwszy wyszedł z kryjówki i podbiegł do drzwi.
-cholera, zamknięte.
-to przecież nie problem, zrobisz te czary z zamkiem i wyjdziemy.
-no już nie zrobię, bo zgubiłem wsówkę.
-...
-nie patrz tak na mnie, bo coś mi się dzieje.
-co takiego?
-...a nie wyjdziemy wentylacją?
Janek westchnął i poszedł po krzesło. Minutę potem studenci czołgali się szybem i sami nie wiedzieli gdzie zmierzają. Nagle usłyszeli cichy zgrzyt pod ich nogami i po chwili blacha pod nimi załamała się, w wyniku czego chłopcy wpadli do jakiegoś pomieszczenia. W środku nie było nic, oprócz małego, okrągłego stolika, ma którym leżał ołówek. Ale nie zwyczajny ołówek: to był jeden z tych ołówków, które nie wyglądają jak ołówki tylko jak długopisy. Janek podniósł się z ziemi i podszedł do drzwi, na szczęście były otwarte. Odwrócił się, żeby zawołać Arka
-Arkadiuszu, wychodzimy.
-nie chcę -oparł Arek stojąc przy jedynym meblu w pomieszczeniu
-jak to nie chcesz?
-on jest zbyt idealny.
-kto?
-Oskar.
-jaki Oskar?
- Oskar the Ołówek.
Janek podszedł do kolegi, żeby zobaczyć co się stało. Arek trzymał ostrożnie w rękach długopisowy ołówek i patrzył na niego z miłością.
-stary, on jest najidealniejszeszą rzeczą, jaką widziałem.
-co
-popatrz tylko na ten rysik i te niebieskie gwiazdki na etykietce. On jest... piękny.
-oddaj mi go, stary.
-...
-Arek, co ty robisz
-...
-Nie, przestań
-...
-powiedziałem przestań
-...
-WYJMIJ TEN OŁÓWEK Z OTWORU GĘBOWEGO
Wtem drzwi do pomieszczenia otwarły się i stanął w nich doktor z grupą studentów, od której odłączyli się chłopcy.
-ktokolwiek dotknie tego SCP, staje się... co -przewodnik przestał tłumaczyć i zaskoczony patrzył na dwóch chłopaków liżących ołówek. Pozostali studenci zaczęli się tłoczyć w przejściu, każdy chciał zobaczyć co się dzieje, a ci którzy zobaczyli, wybuchali nieopanowanym śmiechem. Około minuty później przybiegli ratownicy prosto z karetki oraz dwóch z personelu klasy D. Po krótkiej walce i ostrej wymianie zdań, wśród płaczu i śpiewanych serenad, udało się zabrać chłopakom Oskara, a ich samych przenieść do karetki. Poza nimi zabrano także około trzydziestu innych studentów, którzy zakrztusili się własnymi językami w skutek głupawki.
CZYTASZ
O Janku i Arku
FanfictionNiezwykłe przygody w uniwersum SCP, gdzie pralki są dziwne, ołówki pociągające, a każdy krzak może cię zabić.