-Bob nie możesz jej ratować sam!- Nie odpowiedział mi... jego małe wątłe ciałko zasuwało jak szczała z dupska...
-Musim odbić Renesrake! - stwierdziłam inteligentnie
-Jo
-Szczek, szczek madafaka
-Ja wohl!
-Zaiste
-No to dupy w troki i jedzim zdechłe parufky!
No i wyruszylim... Zabraliśmy ze sobą kilka niezbędnych rzeczy takie jak jedzenie, ubrania, a w nich segzi bielizna, rurki pcv, czarna sramoneska, potem jeszcze zabralim ajfony, łóżka, namioty, sracza na wypadek nie kuchennych rewolucji (ju noł łot aj min) i jeszcze jakieś tam drobiazgi w stylu, lodówka.
Szypko załadowaliśmy wszystko na barki Biczunia i ruszyliśmy w drogę...(żeśmy szli pieszo bo jestem takom ciotom, że zapomniałam iż można wziąć samochód, ale ćsiiiiiiiii)
Niestety po przejściu zaledwie kilometra zaczło zmirzhać! No więc rozbiliśmy malutki obóz wcale nie przypominającego obóz wojskowy dla całej amerykańskiej jednostki... no... przecież mówie, że nie!
-No to ja z Dżejkuskiem idzim to namiota a ty marmurowy stań z Biczem na warcie
-Jo - odrzekła swoim męskim barytonem
Gdy żeśmy sie położylim nagle poczułam coś w brzusiu pimpusiu............dostałam sraki i momentalnie zmieniłam sie w wilkokucodałna!
-Dżejk wstawaj leniwa cebulo! co sie taneło? Czemu jesteśmy wilkami?!
-SZCZEK SZCZEK (co oznaczało ,,dzisiaj akurat przypada krwawy księżyc!)
-łosz ty w pyte! BICZ?- popędziłam do mego skarba, był majestatyczną cziłałą z nogami żyraffki <3
-Bicz gdzie jest Edzio? Ihaaaaaaaaaaaaaaaaha - dodałam
-Szczek, szczek madafaka!
-Co?! krawy księżyc robi z niego nieobliczalną bestie i właśnie zamierza się na mnie rzucić?!- I nagle poczułam buuulllll. Marmurowy pedał wgryzł się we mnie!
-łapska precz od mej kobiety!-wrzasnął Dżejkunio i rzucił się na Edzia! Pierdnął go wielką bułką w łeb,
-Omg sorki memorki, ale ona nadal pachnie jak twoja ma... ma ma... mamamia pizzeria - odparł nieco spłoszony
- Kolano!!!!!!!!!!!!!! Moje kolano!!!!!!!!!!!! Wyjmiijcie moje koan z ognia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyczałam.
Powoli oganiała mnie mgła śmierci.- O majn got! Co ja zrobiłem! Belo, twój organizm wyeliminuje truciznę!
Zanim zdążyłam zapytać ile czasu minie, odpłynęłam w odbyt. Niebyt*
Obudziłam się jakby po wielu latach. Nade mną twarz Dżejka wyrażała troskę.
- Ile spałam... - wypierdłam
- pięć minut.
- Aha. A gdzie Rudowłosy Półbóg? Znaczy, Edzio.
- Postanowił udać się do Volgównich na pielgrzymkę żeby odpokutować.-
Podróż musieliśmy kontynuować już tylko we troje.
No to musielim wędrować sami, ale nie wiemy gdzie! Łajnuk zgubił trop Boba więc musielim kupic gpESA.
-No to ludzie idzim do żabki bo biedra już zamknięta
-Ale jak... jesteśmy cudoffnymi wilkołakami!
-No i?
-No jo.- wybór był spory i oczywista codziennie wysoko ceno więc spoko loko. Wybraliśmy tam jakiegoś z firmy MikuAzjobajba... ponoć ma bardzo dobra opinię.
-No dobra kompadre! Trza go ustawic... Dżejk?
-hmm... mówi, że nie wykrywa takiej lokalizacji jak Bob...
-spróbuj Renesraka
-Też nic
-A Bala?
-o jest! Bala- poszukiwana w 269 krajach...
-Skoro gpES ją wykrywa to czemu jej jeszcze nie znaleźli?
-Bo mamy edycje limitowana
-uuu to gurbo...- Wędrowalim tak zgodnie z głosem segzi babki w gpESIE
Zaczło świtac...Dżejkusek znów był seksi fleksi, Biczunio był moim małym chlopaczkiem... ale... ja nadal byłam wilkokucodałniem...
-Dżejk cóż się dzieje?!
-spoko loko seksi foko, zara przejdzie
Wędrowalim i wędrowalim...i nagle pani w gpesie mówi
-przed tobą duży wulkan który jest duży... twój cel jest na szczycie, więc krótko mówić... masz przejebane. Gud lak!
-łosz ty w pyte... dawajta line i jedzim...
-Belo... niestety, ale jedyne czego nie wzięliśmy z domu to zestaw do wspinaczki górskiej z szafki Bicza
-No nie...ale mamy prześcieradła i moje rurki pcv!
-No damy... ale ty... jesteś wilkokucodałnem tępa kiełbaso!
-o chuj
-Szczek, szczek madafaka!
-omg jakie to genialne! dawaj... dzwonim po 69 wozów straży pożarnej!- Po 5 minetach już wszystkie były na miejscu...
-Dawaj Dżejkusku... ja pierdne by te wszystkie podnośnik sie podniosły a ty pierdnij jeden na drugi!- Gdy do załadowania został tylko jeden wóz, szypko wpierdłam na niego i Dżejkusek wyrzycił mnie w powietrze i elegancko wylądowałam na wozie numer 68... tera tylko musiałam czekać aż te cioty sie tu wdrapią...
Po 3 godzinach nareszcie byliśmy na szczycie... i co my tam żeśmy ujżeli... Renesrake wrzucającą Bale do wulkanu...
-Renesrako! Curciu!
-witaj matko
-gdzie jest B..- nie zdążyłam dokończyć bo nad nami nagle na niebie wypierdło wielkie jajo a w nim Bob i Łajnuk!... spuścili drabine i Renesraka zgrabnie na nią wpierdła... zdążyła tylko powiedzieć ,,no to szczała płaskie rury,,
-Co tu sie odkurwiło to ja nwm... ale czemu nadal jestem Wilkołakiem?!
-Belo przeszukałem wikipedie i wiem o co chodzi... okazuje się, że kumulacja jadu pedała i faktu iż jesteś w ciąży sprawiła, że jeśli przed porodem nie znajdziemy antidotum to zostaniesz w tym ciele na zawsze!
-że co? Jestem w ciąży?
-no tak jakoś wyszło no...
-omg... zostane w tym ciele na zafsze...
-Szczek szczek madafaka!
-BICZ NIE!- i Bicz zniknął... gdzie on jest...
-Belo... ja coś wymyśle.
Kohani czytelnicy... tak się już musiało zdarzyć iż to koniec... koniec tej książki... no ale jak wiemy wszystko dobre sie nie kończy tylko trwa czy coś tam...No, ale uściślając... zmiszh ma 4 ksionszki...wattpad nie jest na limit czasowy więc...może. MOSZE!
mallaŭte kara volas sekva parto tiel ne ploru!