Nagle obudził mnie przeszywający ból! Zegłam się w pół i wydałam z siebie dziwny dźwięk, troche jakbym robiła kupe.
-Billy zaczło sie, o majn got!- Krzyczał Dżejk
-Spokojnie, Dżejkopie zostaw nas samych.- Mój luby wyszedł. Billy wyjął z kieszeni kadzidło i zaczął nim machać. Mówił przy tym ,,Habababbahahababhab...jahagahja,, czy jakoś tak. Nagle usłyszałam płacz dziecka, tak to był on...
-Bicz- wyszepłam cicho, jakby martwo.
-Dżejk zabierz dziecko, straciła dużo krwi, ale przemiana się powiedzie.- Jaka przemiana? Czyżbym miała zamienić się w... wilkołaka?!
Nagle zaczęłam czuć przeszywający mnie chłód, zamarzało me niezgrabne i bezwładne ciało, jednak nie trwało to długo.
-Belo obudź się. Zobacz jaki nasz Bicz jest cudowny!- wstałam gwałtownie. Moje ciało było jakieś inne. Czułam jakbym przybrała 10 kilo masy mięśniowej i rzeczywiście tak było! Na dodatek moje nogi wyglądały jakbym nie goliła ich 10 lat!
-Dżejkuniu, czemu jestem wilkołąkiem?!- po wypowiedzeniu tego padłam na ziemię i zaczęłam drapać się za uchem nogą... to było całkiem wygodne.
-To skutek urodzenia dziecka wilkołaka.- wtrącił Billy
-Gdzie Bicz?!
-Tutaj!
-Ale... przecież to cziłała!- Dżejk trzymał na rękach małego pieska rasy cziłała... Czyżbym była taką ciotą, że nie zauważyła iż rodzę psa?!
-Belo to naturalne, dzisiaj przypada pełnia. Jutro już będzie normalny.
-Dzisiaj przypada pełnia? Ile trwało zanim się obudziłam?
-z jakieś 5 minut
-A okej
Następnego dnia obudził mnie dziwny dźwięk. To był Bicz, gryzł moje nowiuteńkie conversy!
-łot ar ju duin men?!- krzykłam
-A to twoje, sorki memorki, fajnie śmierdzą.- Coś tu nie grało. po pierwsze, urodziłam Bicza zaledwie wczoraj a on wyglądał jak pięcioletnie dziecko, po trzecie, jak tak szybko nauczył się mówić?! Ale i tak kochałam go całym swoim serduszkiem jak tylko matka może kochać swojego cziłało-syna!