Pierwsze, co poczułem to pulsujący ból w tylnej części głowy. Otworzyłem jedno oko i niemal natychmiast z powrotem je zamknąłem, oślepiony blaskiem światła. Czy ja umarłem? Gdzie ja jestem? Takie jasne światło mogłoby być tylko w niebie, ale niemożliwe, żebym tam się znalazł. Otworzyłem całkowicie oczy, lecz tym razem ujrzałem nad sobą szczerzącą się twarz Naruto. CO? Niech nikt mi nie mówi, że nawet w niebie będę musiał się z nim użerać!
- Aaaaa! - krzyknąłem i podniosłem się gwałtownie do pozycji siedzącej. Uderzyłem czołem o czoło Naruto i zawyłem z bólu.
- Sasuke! Czy ty jesteś normalny?
- Więc to jednak piekło! Wiedziałem!
- A więc jednak nie jesteś normalny. Na szczęście zdążyłem już przywyknąć do tej myśli. - Naruto odsunął się ode mnie i zaczął rozmasowywać swoje czoło. Dopiero teraz rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. A znajdowałem się na łóżku w pozycji półsiedzącej, oparty o wielką, puchatą poduszkę.
Werdykt: sala szpitalna... Opadłem bezsilnie na łóżko i zamknąłem oczy.
- Więc jednak nie umarłem. - powiedziałem zrezygnowanym głosem. Słyszałem, jak Naruto zbliża się do mnie i łapie za rękę. Przeszył mnie dreszcz.
- Co ty wygadujesz? Chcesz mi powiedzieć, że celowo postąpiłeś w tak bezmyślny sposób? To mogło się naprawdę źle skończyć!
- Nie zrobiłem tego celowo.
- Więc tak po prostu zapomniałeś, że masz w zanadrzu susano, którym spokojnie ochroniłbyś i siebie i Inako?
- Tak właśnie było. Nie musisz mi wierzyć.
Wyszarpałem rękę z jego uścisku i odwróciłem się do niego plecami.
- Jak zwykle strzelasz fochy. Masz szczęście, że tam na miejsce przybyła ciocia Mikura. - poruszyłem się niespokojny na dźwięk tego imienia.
- Co ona tam robiła?
- Martwiła się o Inako, to oczywiste. Przybyła dokładnie w momencie, kiedy rozprawiłem się z tymi gamoniami. Okazało się, że chcieli porwać chłopca, by wymusić za niego okup od żyjącego wujka. Ten jednak nie przejmował się życiem bratanka i zbył ich. Byłem na nich taki wściekły, że niemal rozszarpałem tych głąbów na strzępy.
- Więc jak zwykle to ty zabłysnąłeś. - westchnąłem.
- Ja? Akurat tym razem cała uwaga skupiła się na tobie. Wszyscy plotkują o tym, że gotów byłeś się poświęcić w obronie dziecka. Ciocia Mikura rozniosła wieści na całą wioskę i pewnie jeszcze dalej.
Mam nadzieję, że ten głupek żartował. Jeśli mówił prawdę, to wcale mi się ten fakt nie podobał. Tak naprawdę nie chciałem, by ktokolwiek się o tym dowiedział. Eh, jak ja nie znoszę ludzi, którzy nie potrafią trzymać języka za zębami.
- Sasuke cokolwiek własnie sobie tam myślisz w swoim głupiutkim móżdżku, to wiedz, że pani Mikura nie robi tego złośliwie. Jest ci bardzo wdzięczna. Nawet nie wiesz, jak bardzo się starała utrzymać cię przy życiu.
- Nikt nie kazał jej tego robić.
- Sasuke wygadujesz takie bzdury dzisiaj. - czułem jak materac zapada się pod ciężarem przyjaciela. Usiadł on na skraju łóżka i położył rękę na moim ramieniu. Poczułem się tak niesamowicie przyjemnie, że aż sam skarciłem się za to.
- Wyjdź, Naruto.
- Ale...
- Proszę. Chcę iść spać.
CZYTASZ
Qan Zemra, czyli inne zakończenie
Fanficopowiadanie sasunaru/narusasu (Naruto) Od zakończenia wojny ninja minęły już dwa lata. Sasuke , który zaraz po wojnie wyruszył w podróż nagle poczuł tęsknotę za wioską, a szczególnie za jednym z jej mieszkańców. Nogi same zawracają go w stronę domu...