rozdziały pierwsze dwa

1.7K 107 22
                                    

1.

Znowu, kurwa mać, znowu. Jakby nie mógł sobie znaleźć innego hobby niż udawanie, że mu na mnie zależy. Jeszcze biegnie za mną idiota.

- Chałka! Stój!

- NIE MASZ PRAWA JUŻ DO MNIE TAK MÓWIĆ!

- Chryste, zluzuj, przecież wiesz, że to było nic. Magda mówi, że nawet nie jest zła za tę bluzkę.              A swoją drogą, po co ta cała spina? Że co, że mi na kolanach siedziała? O to chodzi?

Zaraz mnie chuj strzeli.

- Kiciaaaaa... - NIE PODCHODŹ- no przecież wiesz, że ja tylko ciebie i z tobą... - WEŹ TE ŁAPY- chodź tu do mnie i już się nie gniewaj.- jeszcze się cwel uśmiecha, tak pięknie uśmiecha...

- Pierdol się chuju.

- Ej! Tak nie będziemy rozmawiać.

- No i bardzo dobrze.

Idę, poziom wkurwienia osiągnął apogeum, jeszcze zaczęło padać. ŚWIETNIE! Wracam do domu. Tylko bilet by się przydał. Ehhhh. Kurwa, zostawiłam u niego torebkę. A telefon? Macam się po tyłku, JEST! Później do niego zadzwonię, a teraz się przejdę. Dobrze mi to zrobi.

Nie ma nikogo, jak zawsze, ale dobrze, bo nie mam ochoty ich oglądać. Idę zapalić, tylko oby mnie ten grzyb- Zenona z dołu nie przyuważył, bo będzie przesrane. Spoglądam z balkonu w jej okno, głęboko spoglądam, jeszcze troszkę... dobra, nie ma jej. Boże, jak ja uwielbiam zapach papierosów,

taki brudny, można powiedzieć – niegrzeczny. Zupełnie jak cwel, mój cwel, aktualnie – mój były cwel.

Że on zawsze musi spierdolić. A może po prostu go nie rozumiem? No nie rozumiem, bo nie pojmuję, jak można najpierw się zarzekać, że tylko ja jedna jedyna i na zawsze, a potem obściskiwać jakieś Magdy. Mógłby się w końcu, kurwa, ustatkować. I przestać nazywać mnie Chałka, co to w ogóle jest? Czy ja wyglądam jak drożdżówka? Jestem Aga, on Dorian (w ogóle co to za imię?) i niech tak zostanie. NIE, tak nie zostanie, ja będę Aga, a on cwel. I nikt nigdy już nie postawi między nami tego przeklętego „i".

Dzwoni. Czego on jeszcze chce? Może oddać mi torebkę? Przydałoby się.

- Czego, cwelu?

- I czemu od razu tak ostro, Chałcia no...

- Zamknij się, przywieź mi moją torebkę i skończmy ten cyrk raz na zawsze.

- Nie przesadzaj, mówiłem, że Magda to nic? Mówiłem. To o co ci jeszcze chodzi?

- O moją torebkę, przywieź mi ją.

- Sama po nią przyjedź, kotku.

- Ja pierdole.

Żałuję, że już nie używa się telefonów stacjonarnych, mogłabym rzucić słuchawką. Tapnięcie ze złością „zakończ rozmowę" to nie to samo. Będę musiała znowu do niego pójść, a coś czuję, że tak jak zwykle, zacznie mnie przepraszać, ja zmięknę i koło się zamknie. Chcąc nie chcąc, byliśmy dla siebie, można powiedzieć, stworzeni. Zawsze ratowałam mu dupę, kryłam go, towarzyszyłam w mniej lub bardziej ważnych momentach. A on? On mnie pocieszał, dbał o mnie, wyciągał na piwo i papierosa, gdy mówiłam mu, że znowu jest źle. Tworzyliśmy naprawdę zgraną parę – jako przyjaciele. Potem jakoś tak wyszło, że się zeszliśmy, tylko z nim jest jeden problem – jest totalnym dancingbubkiem. Nie rozumie, jak można dotykać tylko jedną dziewczynę, to wychodzi poza jego możliwości. Chuj.

Przestało padać i czysto teoretycznie mogłabym tam podejść, ale nie mogę. Nie chcę go oglądać, nie chcę z nim gadać, nie chce mi się ruszyć. Naprawdę mi się nie chce. Kurwa, potrzebuje portfela, kończą mi się pety, w domu nie ma żarcia. Chuj z tym wszystkim, idę.

żenułaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz