(Nie)Zwykły Dzień
*Arizona*
Mój policzek i ucho chłodzi się od zimnego ekranu telefonu. W głowie rozbrzmiewa sygnał. Pierwszy... drugi... trzeci...
Ileż można czekać?!- Czym sobie zasłużyłam na telefon od ciebie o dwunastej w nocy? - usłyszałam w telefonie
- I tak nie spałaś - odpowiedziałam. - Słuchaj, kojarzysz tych chłopaków...? Eee... jaki im tam było... Barszcz and Mielony?
- Chyba Bars and Melody...
- No mówię przecież - przewróciłam oczami. - I te ich fanki, jak one się nazywały??
- Bambino?
- Masz nowe kredki?
- Co? - zaśmiała się
- Ehh, nieważne, do sedna. Dzwoniła do mnie ta s*ka...
- Ta s*ka?! - usłyszałam, jak zrywa się na równe nogi
- Tak, ta s*ka, Ashley. Powiedziała, że prawdziwe fejmy idą jutro do Shepherd's Bush Empire na koncert tych... Bas and Melony.
- Bars and Melody!
- No mówię! Problem jest taki, że bilety są wyprzedane już dawno. W Londynie ich nie kupisz a z neta do jutra nie dojdą...
- No to nie idziemy - odpowiedziała leniwie.
- Jennifer!! Jeżeli nie pójdziemy, to banda Ashley zrobi z nas miazgę w szkole! A wiesz, co by się działo, gdybyśmy miały zdjęcie z tymi... chłopakami! Ashley by tapeta z ryja spadła i to bez szpachelki!
- No nie wiem. Nie uważasz, że to trochę bez sensu? Ja o nich coś tam wiem, zresztą, trudno ich nie zauważyć, wszędzie ich pełno na Facebooku i innych portalach. Ale ty nie umiesz nawet zapamiętać ich nazwy! A na koncert musimy umieć chociaż jedną piosenkę, bo siara będzie.
- Mi najbardziej chodzi o bilety - powiedziałam rozkładając się na moim łóżku.
- Bilety mogę załatwić, ale nie mam zamiaru robić z siebie pośmiewiska. Jak już coś planujesz, to rób to z klasą - powiedziała.
- Rozumiem, że masz już plan - uśmiechnęłam się chytrze, choć wiedziałam, że ona tego nie widzi.
- Boszzz... Jak ty się na coś uprzesz, to nawet czołg cię nie rozjedzie. Niech ci będzie - westchnęła. - Moja kuzynka miała jechać na ten koncert, ale dostała szlaban od ojca. Ona ma trzy bilety, ale dwa raczej wystarczą. Do jutra masz umieć na pamięć całą piosenkę ,,Hopeful'' i ,,Shining Star''.
- Co?!
- To, co słyszysz. Albo nigdzie nie idziemy - mówiła bardzo poważnie, aż dostałam gęsiej skórki.
- No niech Ci będzie. Jutro wbijam do Ciebie o dziewiątej - powiedziałam, po czym się rozłączyłam. To będzie naprawdę długa noc.
Podniosłam się z łóżka i zapaliłam żółtą lampkę na moim biurku, ponownie opadłam na pościel w sowy. Wzięłam telefon aby rozpocząć poszukiwania tych przeklętych piosenek. Podłączyłam urządzenie do ładowarki. Muszę zrobić zdjęcie minie Ashley, gdy zobaczy nas jutro na koncercie.
Jestem Arizona, tak dla sprostowania. Jennifer i tak pewnie Wam już o mnie mówiła. Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej. Ona wręcz uwielbia opowiadać o innych, lecz o samej sobie nie wiele mówi, pod tym względem jest zamknięta.
Co powinniście o mnie wiedzieć? Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam siedem lat i wtedy przeprowadziłam się z mamą do Londynu. Póki co średnio się z nią dogaduję, ale da się wytrzymać. Tutaj poznałam Jenni, wie o mnie praktycznie wszystko. Tu spotkałam również Ashley, od dziecka mi dokuczała i zaczęłyśmy rywalizować. W sumie, to dzięki mojej przyjaciółce przetrwałam to wszystko, dzięki niej jestem stanowcza i umiem się obronić.Ale dość już o mnie. Mam dwa teksty do wykucia!
*Jennifer*
Pada deszcz, a ja biegnę po ulicy. Niemalże czuję każdą kroplę odbijającą się od mojego karku. W końcu łapię oddech pod dachem jednego z ciemnych budynków jednocześnie zatrzymując się. Nagle czuję na sobie potworne światło, lecz nie mogę znaleźć jego źródła. Razi mnie w oczy, staje się coraz mocniejsze i...
Przysłoniłam ręką oczy próbując je otwórzyć. Po kilku próbach nareszcie mi się to udało.
Ugh, znajdowałam się w moim łóżku, a przez okno wkradały się promienie światła i zatrzymywały akurat na moich oczach.
,,Niech ktoś zgasi słońce! Ja chcę spać!" przemknęło mi w myślach.
I już nawet miałam się przewrócić na drugi bok ignorując to jakże irytujące słońce, gdyż byłam zbyt leniwa aby wstać i zasłonić żaluzje, ale usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Kto rano się do mnie... Chwila... - próbowałam przetwarzać dane. - Arizona! ... Czyli mogę spać dalej - uśmiechnęłam się pod nosem, po czym odwróciłam na drugi bok i marząc o ponownym uśnięciu, ale przyjaciółka oczywiście musiała wwalić się do mojego pokoju.- Witaj kochanie - uśmiechnęła się chamsko.
- Daj mi spać - jęczałam do poduszki.
- Rusz dupę - powiedziała zabierając ze mnie kołdrę. - Ja już umiem dwie piosenki, a ty dawaj bilety i szykuj się. TERAZ.
Ah ta przyjaźń. Im bardziej przekomarzasz się z daną osobą, tym w lepszych relacjach z nią jesteś - powyższą sytuację uważam za dowód.
I co dalej? Wiadomo, że siłą zwlokła mnie z łóżka. Zjadłam na śniadanie jajecznicę robioną przez Arię. Wstyd się przyznać, ale ja naprawdę nie umiem zrobić tej głupiej jajecznicy, nigdy mi się nie udaje. Albo jajka zetną się za bardzo, albo wcale.
Potem poszłyśmy do łazienki trochę się ogarnąć, ja w szczególności. Wyprostowałam moje kasztanowe włosy, ona zostawiła burzę blond loków. Wtedy dobierałyśmy sobie ciuchy i robiłyśmy lekki makijaż. Serio, lekki - nie przepadam za tapetą na mordzie. Zazwyczaj wystarczy mi zwykły tusz do rzęs i zestawik do wypełnienia brwi, ewentualnie korektor, gdy mam pryszcze.
W końcu ubrałam czarne jeansy (podskok, przysiad, wykop, obrut oraz pajacyk = spodnie ubrane) z dziurami na kolanach, zwykłą, przylegającą bluzkę na ramionczkach i ramoneskę. Aria miała na sobie czarne rurki i koszulę w czarno-szarą kartę, a do tego również ramoneskę.
Po dwóch godzinach miałyśmy już bilety.
Wyszłysmy ode mnie o wiele wcześniej, aby zająć miejsce pod sceną. Jak się mścić, to z klasą. Zrobimy sobie fotkę z chłopakami bez żadnych durnych i drogich ''meet&greet''. Zemścimy się na Ashley i zdobędziemy sławę - nareszcie.***×***
Następny rozdział to już koncert, ale się będzie działo, aż nie mogę się doczekać, aby Wam o tym napisać 😅
Do nexta ^o^Gwiazdka/Komentarz = szybciej dodany rozdział
CZYTASZ
Sami Wybraliście Konkurencję
FanfictionFanfiction o chłopakach z Bars and Melody. Przez głupi wybór podczas jednego z koncertów Leo i Charlie zyskali ogromną konkurencję. Dopiero po czasie, choć tak niepozorna, staje się problemem, a historia zaczyna się rozkręcać. Myślisz, że oni są ta...