Rozdział 2

514 44 11
                                    

Dwa wybory

*Arizona*

Stałyśmy jako pierwsze przy bramce. Z jednej strony było to bardzo korzystne - mogłyśmy jako pierwsze wejść na teren koncertu. Z drugiej jednak wręcz irytujące były te wszystkie fanki za nami. Ciągle chciały się przepchać albo nas czymś przekupić. I jestem prawie pewna, że mam już kilka siniaków na ciele i to wcale nie od dziecięcej zabawy na podwórku. Jennifer już prawie puszczały nerwy. Niestety nie należy ona do osób cierpliwych.
Czekałyśmy (minęły już dobre dwie godziny), aż zaczną wpuszczać. Cały plan został obmyślony przez Jenni: biegniemy pod scenę, zajmujemy miejsce przy barierce, a gdy będzie zespół drzemy się jak opętane, aby zrobić z nimi selfie przy scenie. Plan doskonały.

Właśnie rozmawiałyśmy o szczegółach, takich jak ustawienie i aparat, gdy przerwał nam piskliwy głos i oburzone fanki, pomiędzy którymi przepychała się właścicielka wysokich dźwięków.

- A wy co tu robicie? Bilety zostały już dawno wyprzedane - mierzyła nas wzrokiem wysoka blondynka w różowych szpilkach, dzięki którym zdawała się być jeszcze wyższa.
Z trudem obróciłyśmy się, aby stać z nią twarzą w twarz. Teraz było już naprawdę ciasno.
- Właśnie zamierzamy spędzić cudowny koncert zespołu ,,Bars and Melody". Dla nas zawsze są bilety - odparłam.
- Bycie na tym wydarzeniu to jeszcze nic - uśmiechnęła się zaciskając usta, jednocześnie tworząc typowy, wrednay uśmiech. - Ja właśnie wracam z meet&greet, mam zdjęcia jak chłopaki mnie całują, to jest dopiero popularność - powiedziała wrednie zadzierając nos już i tak nienaturalnie przypomnający świński.
- My nie potrzebujemy jakichś durnych meet&greet, żeby mieć z nimi zdjęcie - wypaliłam, przyjaciółka spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- Ah tak? To bardzo interesujące. Jesteście aż tak zdesperowane, że wskoczycie im na maskę autobusu, aby mieć zdjęcie? - mówiła kiwając się na boki wyzywająco
Czuła się bardzo pewnie, co tylko nakłaniało mnie do zmiany tego.
- Nie, my zrobimy sobie zdjęcia po znajomości, nie musimy im za to płacić - powiedziałam pierwsze, co nasunęło mi się na język. Wyczułam na sobie totalnie zdziwiony wzrok Jenni.
- Przekonamy się po koncercie - powiedział już mniej pewnie, poczuła się zagrożona. - Ta, która będzie miała z nimi zdjęcie po za sceną, zostanie nieodwołalnie królową szkoły - syknęła znów odważnie.
- A druga służy jej do końca semestru - odparłam i chytrze uniosłam prawy kącik ust.
- Lepiej już szykuj ubranie robocze.
- Jeszcze się zdziwisz - odsunęłam się od niej.
- Dziewczyny, czas na nas - rzuciła, po czym odeszła ze swoimi 'pieskami' w przeciwnym kierunku. Ashley wyglądała jak ogromna, różowa landryna, mini różowa sukienka, różowe szpilki, różowa torebeczka, blond, lekko falowane włosy, zadarty nosek, tona tapety i dwie równie durne koleżaneczki nie odstępujące jej na krok. Żałosne, a jednak jest najpopularniejszą dziewczyną w szkole.

- Czy ciebie już do reszty powaliło?! - usłyszałam ostry głos przyjaciółki - Jak ty zamierzasz do jasnej cholery zdobyć takie zdjęcie?!
- Coś wymyślimy... - brzmiałam naprawdę żałośnie.
- Wymyślimy?! To jest nierealne!!
- Ugh... Masz rację...
- Będziesz jej służącą do końca semestru, gratulacje - przewróciła oczami. - Bo pomysłu żadnego oczywiście nie masz?
- No nie...
- Tak myślałam. Spróbujemy złapać ich po koncercie - dodała po chwili namysłu.
- Wiesz, że jesteś najlepsza?? - ucieszyłam się
- No wiem - odparła. - Przygotuj się, otwierają bramki. Zaraz te krowy się na nas rzucą.

*Jennifer*

Potwornie wynudziłyśmy się na tym koncercie. Niestety on nadal trwa, a my nie mamy żadnego zdjęcia i nie zapowiada się na to, abyśmy miały. Wciąż zastanawiam się, jak uda nam się ich złapać po koncercie. Napewno nie ruszają się bez ochrony, więc spotkanie i zrobienie wspólnego zdjęcia jest kompletnie niemożliwe...

Sami Wybraliście KonkurencjęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz