Przywileje i zmiany (?)
*Jennifer*
Pchnęłam je po prostu, klamka i tak była zepsuta.
- Dzień dobry! - krzyknęłam trzaskając drzwiami
- Kogo tu do mnie przywiało! Jennifer, moja ulubiona uczennica!To było podejrzane, a nawet bardzo. Mój kochany dyrektor Sparkly nie należał do tych typu nauczycieli, którzy naprawdę przywiązują się do wychowanków. Jeżeli już komuś słodził, to czegoś chciał. Ale czego może chcieć ode mnie ten stary zrzęda?
- No dobra - zrzuciłam plecak na ziemię i usiadłam.
To krzesło było wyjątkowo niewygodne, można wręcz odczuć każdą drzazgę siedząc na nim. Tuż za drewnianym, bordowym biurkiem siedział człowiek w podeszłym wieku, teraz już koncentrując swoją całą uwagę na mnie, a trzeba przyznać, że to nie lada wyczyn jak na człowieka uzależnionego od swojego stacjonarnego komputera. Wyglądał właściwie tak jak zawsze: krzywo zawiązany krawat, sprany garnitur, stare okulary, które nienaturalnie powiększały mu oczy i łysina, w której odbijała się cała strona z monitora komputera.
- Oboje wiemy, że nie należę do uczniów wybitnych w nauce jak i zachowaniu. Oboje również wiemy, że pan, panie Sparkly, nie należy do osób otwartych, miłych lub chociaż empatycznych.
- Słuszna uwaga, moja droga - uśmiechnął się. - Oboje wiemy też, że nie należysz do uczniów, którzy przychodzą do dyrektora w odwiedziny podczas trwania zajęć, a twoja kartoteka nie należy do najlepszych.
- Do sedna. Nie chcę spędzić tu więcej czasu niż powinnam.
- Mógłbym teraz zadzwonić do twoich rodziców, zaprosić ich i opowiedzieć, co ich córka robi w szkole.
- Hmmm... To niech pan jeszcze zapyta, co na obiad.
- Oh nie, moja droga. Myślę, że twoi rodzice już na pamięć znają twoje wybryki, nie będziemy ich tym zanudzać.
- Zaraz... Czyli pan nie ma zamiaru dzwonić do moich rodziców?!
- Nie widzę takiej potrzeby.
- Coś mi tu nie gra - wstałam i podniosłam plecak. - Co się panu stało?!
- Nic - uśmiechnął się. - Po prostu mam dobry dzień.
- Jaaasne... Uważaj bo uwierzę - mruknęłam pod nosem.
- A tak nawiasem mówiąc - dodał, gdy już byłam przy drzwiach - niesamowity występ.
- Ah tak, więc to o to chodzi - odwróciłam się w jego stronę. - Jakie ma pan z tego korzyści?
- Nie złą wypłatę, że tak powiem. Za zdolnych nastolatków nieźle się płaci. A zresztą, to nie twój interes, zmykaj już do domu, usprawiedliwię Ci te kilka godzin - puścił mi oczko.Bez zbędnej kontynuacji tej rozmowy po prostu wyszłam z gabinetu, byłam w totalnym szoku. Właściwie, to nie wiedziałam, co o tym myśleć. To źle czy dobrze? Inni wariują czy to ja zwariowałam?
Poprawiłam plecak i poszłam do szkolnej tablicy z planem zajęć. Sala trzysta piętnaście... To na drugim piętrze.
Wbiegłam po schodach na górę i złapałam za klamkę przy owym numerze.
- Dzień dobry - zdezorientowana klasa patrzyła na mnie jak i sama nauczycielka. - Arizona, pakuj się.
Dziewczyna posłała mi zdziwione spojrzenie, mimo to, wrzuciła książki to torby, zasunęła krzesło i stanęła koło mnie. Wszyscy wpatrywali się w nas z lekką zazdrością, bo w końcu nie każdy może tak po prostu zerwać się z lekcji.
- Pan Sparkly nas usprawiedliwi, do widzenia.
Mina nauczycielki była po prostu bezbłędna. To taki wyraz twarzy, który zapamiętam na całe życie.
Ignorując ją, i jej jakiekolwiek uwagi, które mogłaby mieć na temat naszego zachowania, po prostu wyszłyśmy. Zamknęłam drzwi od klasy i pociągnęłam Arię do schodów. O nic nie pytając dziewczyna biegła za mną. Wiecie, nie chciałam po prostu mieć podsłuchu ze strony szkolnych znajomych.- Możesz w końcu wytłumaczyć mi, co ty odwalasz? - powiedziała w końcu łapiąc mnie za rękę, gdy już wyszłyśmy z budynku
- Chodź do parku - pociągnęłam ją.Droga nie zajęła nam sporo czasu, bo park jest praktycznie ulicę za szkołą. Arizona szła koło mnie bez słowa ze spuszczoną głową.
- Musimy pogadać - usiadłam na naszą ławkę.
- To już wiedziałam od początku - usiadła obok.
- Słuchaj, ja nie wiem, czy ten wywiad to był dobry pomysł - patrzyłam przed siebie.
- Oczywiście, że tak. Czemu miałoby być inaczej? - spojrzała na mnie z zaciekawieniem
- Sparkly nie zadzwonił do moich rodziców, nie wstawił mi żadnej uwagi czy upomnienia, tylko dlatego, że jesteśmy "sławne". Wszyscy nagle pragną zostać moimi przyjaciółmi. Ja nie chcę być tak traktowana. Ja nie chcę takiego życia! - wstałamUsłyszałam trzask za żywopłotem, ale po reakcji Arizony wiedziałam, że nic mi się nie zdawało.
- Co to było? - spytałam już opanowana
- To pewnie tylko jakiś ptak, daj spokój.
- Ale zareagowałaś.
- To był odruch - przewróciła oczami. - Wracając do tego, co mówiłaś.Usiadłam ponownie na ławkę lecz wciąż wpatrywałam się w te krzaki. Jednak po chwili musiałam skupić się na przyjaciółce. Cel tego spotkania był inny.
- Słuchaj, ten wywiad to była chyba moja najlepsza życiowa decyzja. Pamiętasz, czemu chciałyśmy to zrobić? Żeby zdemaskować Barszcza i Mielonego - zaśmiałam się w tym momencie, to było silniejsze ode mnie. - Żeby odegrać się na Ashley. Żeby pokazać prawdę...
- Ale czy warto za taką cenę?
- Myślę, że warto - przytuliła mnie.*Leondre*
Siedziałem w samotności przy biurku. Próbowałem napisać rap do nowej piosenki, ale hotelowa atmosfera nie sprzyjała mojej wenie. Coraz bardziej rozpraszało mnie okno i to, co działo się za nim. Gdy wyglądałem po za cztery ściany na ten nieokreślony świat, nawiedzały mnie ostatnie wydarzenia.
Te dwie głupie dziewczyny, Charlie, sława, wywiad, fani...
W co one grają? Czego chcą? Sławy? Pieniędzy? Zemsty? Dziewczyny - tego jeszcze żaden facet nie ogarnął...
Ale Charlie? Co się z nim stało? Co go łączy z tym wszystkim? On się zmienił czy ja? Czy wciąż łączy nas ta sama więź? Czułem się, jakby wbił mi nóż w plecy, gdy stanął po stronie tych dziewczyn. Czy tak zachowuje się prawdziwy przyjaciel?Moje myśli rozwiał odgłos zamka do drzwi. Spojrzałem w jego stronę. O wilku mowa. Chłopak rzucił mi krótkie spojrzenie i zamknął drzwi. Bez słowa poszedł do pokoju obok zostawiając klucze na etażerce przy wejściu.
- A głupie ,,cześć" trudno powiedzieć, nie? - zadałem pytanie retoryczne kierowane do już chyba obcego mi człowieka
Odpowiedziała mi cisza. Tak jak się tego spodziewałem. Wstałem i podszedłem do drzwi drugiej sypialni. Nie wiem, czy nogi niosły mnie dzięki złości czy ciekawości.
- Gdzie się szlajałeś? - spytałem chłopaka, który leżał na łóżku
- Nie twoja sprawa - odpowiedział nawet na mnie nie patrząc, udawał, że przegląda telefonów.
- Charlie, k*rwa. Nie denerwuj mnie. Zachowujesz się jak dziecko, to ja powinienem się na ciebie obrazić! - krzyknąłem
- Ty na mnie?! - już stał na równych nogach - A to z jakiej racji?
- Stanąłeś po ich stronie, zdradziłeś mnie!
- Schowaj dumę do kieszeni, idioto! Chciałeś uderzyć dziewczynę! Co z konsekwencjami?!
- Wiesz, zmieniłeś się - powiedziałem już spokojniej.
- Tak, Leondre, masz rację. Zmądrzałem. I tobie też radzę - powiedział patrząc mi w oczy.***×***
Ugh... Coś się dzieje, coś się dzieje *-*
Gwiazdka + Komentarz = szybciej dodany rozdział
Zobacz też:
*Angel of Darkness <pisane>
*I Just Want <zakończone>
*He Just Wanted <zakończone>
*Trochę o mnie <pisane>
CZYTASZ
Sami Wybraliście Konkurencję
FanfictionFanfiction o chłopakach z Bars and Melody. Przez głupi wybór podczas jednego z koncertów Leo i Charlie zyskali ogromną konkurencję. Dopiero po czasie, choć tak niepozorna, staje się problemem, a historia zaczyna się rozkręcać. Myślisz, że oni są ta...