Rozdział 6. Hello hello

1.8K 140 34
                                    

- Albo przestaniecie się kłócić... Albo skończycie jako
"pieczeń z demona " i " sucha i żylasta karma dla kota "
-;-

Potem nie odezwali się już wogóle.... Na szczęście...
Spakowałaś się i poszłaś pod bramę konochy...

Przy bramie siedziałaś chyba 3 godziny... I dalej byś siedziała sama gdyby nie przyszedł Naruto...

- Siemka Narutu!

- Cześć ( Twoje imie ) chan... Hokage powiedziała że chce cię widzieć w biurze... - Czego ona kurw..... Czaczek chce... Ehhh... No nic...

- No... Dobra... Thx za info...

Chciał jeszcze coś powiedzeć... Ale Sai go zawołał...- mam nadzieje że mnie nie widział... Bo tu przyjdzie... Nie żebym go nie lubiała czy coś... To mój najlepszy przyjaciel odkąd Naruto zakończył trening z Jirayą.... Odwiedzali mnie po dwa-trzy razy w tygodniu... Jak im się chciało.... Z tego pola treningowego do konochy jest 5 godzin drogi... Byli jakoś o 10... Musieli wychodzić o 5 rano... Z resztą... Sai jest troszeczkę....hmm... Czasem nie rozumie ironi... A jego maleńką tajemnice wygadał mi Naruto... A tak apropo... Mo co o tym myśle... Zaraz.. Ja to mówie.... Mówie sama do siebie... No... Przynajmniej nie narzekam jak Shika XD

Po jakimś czasie mówienia sama do siebie o .... Wszystkim... Najwięcej było o Gaarze, Saiu, Naruto i o tym jak Tsunadeska ( niezłe pseudo XD ) Cie denerwuje ciągłymi misjami... Ruszyłaś do Biura Tsunade... Która tym razem chyba nie piła... Bo megafony jej znowu działają ... Niesamowicie się drze ten babsztyl...

No nic... Wchodze... - tak sobie powiedziałaś w duchu i weszłaś... Oczywiście zapukałaś a ona się udarła... No ale co zrobisz? Nic nie zrobisz.

- Witaj Hokage-sama...

- Witaj ( Twoje imię )... Od razu przejdę do rzeczy bez obijania w bawełnę... Jeżeli chcesz... Możesz zrezygnować z Misji związanej z Matabi...

-... Um.... Zaraz..... - ... Eeeee... Zatka... Czekaj... COOO? -... Co?

- Nie musisz iść na tą misję... Zamiast tego może iść jinjuriki 4-ogoniastego... Też ma czas, nie jest denerwujący, jest dosyć spokojny, Ma Son Goku pod kontrolą... To jak?

... Dopiero teraz zauważyłaś że obok ciebie stoi Gaara i patrzy na Tsunade.... Z tzw. Wkurwiem... ( sorki za przekleństwo... No ale pasowało XD ).. Pewnie dla tego że musi się śpieszyć do Suny

- Um... Znaczy.. Mogę iść... Też mam czas... Może jestem ciut.... Agresywna... Ale chyba to nawet lepiej...

- Więc postanowione... Możecie już iść...

- Hai... - Czm ja mam mówić " Hai "... Gaara nie musiał... A hai kojaży mi się z Gaiem... A Gai mi się kojaży z rockiem Lee... A co za tym idzie.... Kojaży mi się z dniem w którym go poznałam... A wolała bym tego NIE pamiętać --

Więc znowu leniwie poczłapałaś do domu, zabrałś swoje żeczy a potem takim samym krokieb poszłaś pod bramy konochy i tym razem nie czekałaś długo. A nawet wogóle bo Gaara....i Naruto i Sai i Sakura i.... Nie będe więcej wyliczać bo nie ma tyle czasu... Wszyscy tam stali żeby cię pożegnać... Nawet normalnie ulubiony Gai... Nie było tylko Kakasza... Bo był na misji... Rangi S... Ma chłop szczęście...
Chwile później... Kiedy wreszcie ruszyliście do suny.... Panowała cisza jak makiem zasiał... Matabi się obraziła za " pieczeń z demona "... Jej ulubione " Foch 4ever na 5 minut ", ( imie orła ) chyba się przestraszył kiedy mówiłaś o Kociej karmie... A Gaara? Gaara raz coś mamrotał pod nosem, raz sobie coś nucił ( żadziej ), ale najczęściej to chyba myślał... I od czasu do casu na ciebie patrzył... ^^

Kiedy przystało rozbić obóz... Twoja pamięć dała ci się we znaki... Nie miałaś jak spać... Nie tyle gdzie... Bo w końcu polana= dużo miejsca... Problem w tym że ty nie miałaś nawet śpiwora... Ale... Jak spałaś pod gołym niebem całe życie ( przypominam o dziurze w dachu ( wspomniane w 1 rozdziale )) nawet kiedy lało... To... Trawa przecież cię nie zje... Odpowiednim narzędziem ( kawałkiem starej bluzy ) wyrarłaś mokrą trawę, plecak posłużył ci się jako poduszka a twój ulubiony stary i wytarty kocyk który dostałaś od rodziców... Kilka dni przed ich śmiercią posłużył jako kołdra..... I improwizowane łóżko gotowe... Tak czy siak.... Ty idziesz na wartę... Usiadłaś sobie przy ognisku, przytuliłaś się do kolan i wgapiłaś się w ogień, który odbijał się dość wyraźnie w twoich ( Kolor ) oczach, a ciepły i typowy letni wieczorny wietrzyk rozwiewał delikatnie twoje
( Długość i Kolor ) włosy... Po kilku minutach przyglądania się tańczącrmu od wiatru ogniowi, oddaliłaś się od światła, i usiadłaś nad urwiskiem które było niedleko od miejsca zatrzymania się na noc i patrzyłaś w pięknie świecące się bielutkie punkciki na głęboko czarnym niebie, które było rozświetlane przez księżyc w pełni... Piękny widok.... Podobny widok oglądałaś z rodzicami... No właśnie... Oglądałś... Na wspomnienia o rodzicach i o tym jak zginęli. Zebrało ci się na łzy... Bez przerwy się obwiniałaś o ich śmierć...

Byłaś w tedy malutka...
Nie miałaś więcej jak 3 latka. Rodzice mówili ci żebyś się nie bawiła zapałkami... W dniu kiedy dosłownie cała rodzina zleciała się do twojego jeszcze wtedy całego domu z okazji nowego roku, twoi starsi kuzyni przynieśli sztuczne ognie. Równo o 12 zaczęli je puszczać w powietrze, tworząc przy tym piękne i kolorowe wybuchy... Zabrałaś im jeden z największych fajerwerek i schowałaś się za domem. Ustawiłaś fajerwerkę tak jak widziałaś kiedy ustawiali je twoi kuzyni, znalazłaś pudełko z zapałkami i za którymś razem odpaliłaś fajerwerek... Reszta była jużw domu, gdyż zostawili resztę sztucznych ognii na następny rok... I w końcu stało się.... Wszystko potoczyło się szybko... Wystrzelający fajerwerek, wybuch w domu, pożar.
Zanim kto kolwiek przyjechał i ugasił ogień, pod twoją rodziną zawalił się dach w miejscu w którym jest ta wielka dziura... Nie przeżył nikt oprócz ciebie bo byłaś na zewnątrz... Potem... Potem nie było już niczego.... Od tamtego wypadku nie przestajesz się obwiniać za to wszystko co cię spotkało... Ta nienawiść ludzi do ciebie, te bolesne kawały które robiła ci młodzież... To wszystko nie jest spowodowane przez Matabi, tylko przez ten wypadek...
Płakałaś tuląc się do kolan, do czasu aż ktoś ci nie położył ręki na ramieniu... Był to Gaara. Przykucnął obok ciebie.

- ... Co się stało?

- ... N...nic... Nie ważne - powiedziałaś mocno zapłakanym głosem

- ... Możesz mi powiedzieć... No proszę...

Opowiedziałaś mu o wszystkim.... Z jednej strony uzlżyło ci kiedy się wygadałś... Ale z drugiej strony bałaś się że też cię znienawidzi, tak jak mieszkańcy Konochy... Nadal płakałaś...
Jednak nie odezwał się słowem ... Zamiast tego przytulił cię...

- C.. Co ty...

- Tśśśś.... Nie płacz... Nie obwiniaj się...

Serce zaczęło ci bić szybciej gdy wyszeptał ci te słowa do ucha... Zarumieniłaś się, po czym odwróciłaś się do niego twarzą i się w niego wtuliłaś... Wywróciłaś go na ziemię ciągle go tuląc... Ale zamiast cię odepchnąć, jak się spodziewałaś, on odwzajemnił przytulasa, przyokazyjnie gładząc cię po jedwabistych, delikatnych ( Długość i kolor ) włosach.

-... Już lepiej? - teraz jego głos brzmiał tak... Ciepło... Przyjemnie...

- Ychym...

Nie odezwał się już, tylko się uśmiechnął, ściągną ciebie z siebie, wstał i przy okazji pomógł ci wstać...
Wróciliście do miejsca w którym zostawiliście rzeczy, i oboje zostaliście na warcie... Chyba po raz pierwszy widziałaś go takiego " wygadanego"... I w ogóle... Jesteś pierwszą osobą która słyszała jego śmiech

To chyba będzie najlepsza misja w moim życiu ^^

Gaara X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz