Just another way to die (or live)

450 35 0
                                    


Caroline była co najmniej zaskoczona, gdy po powrocie do baru nie zastała tam Stefana. Przez chwilę rozważała czy może nie wyszedł z tamtą brunetką, ale później stwierdziła że przecież nigdy by tak po prostu jej nie zostawił. Był zbyt miły i opiekuńczy.
Blondynka westchnęła. Stefan od śmierci jej matki zachowywał się tak jakby była jakimś cennym skarbem - co chwila pytał czy wszystko w porządku, czy nie chciałaby pogadać. Caroline miała tego dość. Co prawda szybko przestał zachowywać się jakby był jej ojcem, ale często przyłapywała go na tym jak patrzył na nią tym smutnym wzrokiem. To też ją wnerwiało, ale przynajmniej nie zaczynał rozmowy na bolesny temat.
Bo Caroline nie chciała być żałosna. Wszystko tylko nie to. Była wystarczającą idiotką jeszcze jako człowiek, gdy stale domagała się uwagi: chłopaków, przyjaciółek, matki. Nie chciała być znowu taka. I za nic nie chciała zawieść mamy. Nigdy. Przysięgła sobie że Liz już nigdy nie będzie musiała wstydzić się za nią, cokolwiek by się nie stało. Że zawsze będzie silna - dokładnie tak jak jej zmarła matka.
Stefana nadal nigdzie nie było. Caroline powoli dopiła swojego drinka i wyszła. W końcu nie było się o co martwić - Stefan zawsze wracał.

xxxxx

Rebekah stała przez chwilę w tym samym miejscu.
'Jesteś genialna'
Nie przypominała sobie żeby ktokolwiek kiedykolwiek tak do niej powiedział. Nie żeby doszukiwała się w tym jednym zdaniu jakiegoś ukrytego sensu, co to to nie. Po prostu miło było usłyszeć że jest się genialnym. Że jest się czymś więcej niż ładną buzią.
Dawna Rebekah już dawno rzuciłaby się Stefanowi w ramiona. Ale teraz nie była już tak naiwna. Jasne, byłoby miło gdyby Stefan został i jej pomógł. Ale w tej sprawie nie chodziło o nią. Chodziło o Kol'a. A ona miała zamiar dotrzymać słowa.
Blondynka odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w stronę swojego tymczasowego mieszkania.
Wyobraźcie sobie jej zdziwienie, gdy nagle usłyszała czyjś głos za plecami.
- Zostawiasz mnie?

xxxxx

- Zostawiasz mnie?? - Caroline nie mogła uwierzyć w to co właśnie usłyszała.
Stefan uśmiechnął się przepraszająco.
- To nie tak. Wiesz że jesteś dla mnie najważniejsza. Ale tak będzie lepiej. Mam parę niezałatwionych spraw. - Caroline spojrzała na niego pytającym wzrokiem - Opowiem ci kiedy indziej. Ale to może mieć wpływ na całe moje i twoje życie. Nic groźnego! - Uspokoił ją. - Przysięgam. Ale jak na razie musimy się rozstać.
Caroline poczuła że ma łzy w oczach.
- A-ale gdzie ja pojadę?? Przecież...
Stefan uśmiechnął się szelmowsko.
- Spokojnie, nie zostawiłbym cię bez planu. A pojedziesz do Nowego Orleanu.
Blondynka spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Ja rozumiem że starając się mówić do rymu pomieszałeś nazwy. To jakiś żart, prawda??
- Nie do końca. Chcę żebyś pojechała do Nowego Orleanu. I proszę cię, bez zbędnych pytań. Zrobisz to dla mnie??
Caroline przewróciła oczami i westchnęła.
- Robię to tylko dla ciebie. I mam nadzieję że wysyłasz mnie tam tylko żebym posłuchała trochę jazzu. PRAWDA??!!
- Ależ oczywiście.- powiedział z błyskiem w oku i przytulił na pożegnanie przyjaciółkę.
- Wiesz, że zawsze możesz do mnie zadzwonić?- upewnił się
- Tak jest babuniu.- zażartowała Caroline i wsiadła do auta. Dziesięć sekund później już jej nie było...
- Nie zostawiłeś mnie?- zapytała Rebekah wciąż nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszała
- Nigdy nie zamierzałem.- wyznał z szerokim uśmiechem na twarzy.

~~~~~~~~
I kolejny rozdział! Dziękujemy za miłe komentarze i przepraszamy za tak długą przerwę :* (Obiecujemy poprawę) :D
Mar&Yacker

>>Perfect Storm<<Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz