wtorek/środa/czwartek/piątek [6]

66 11 6
                                    

11:23 wtorek

Nie mogę rozmawiać z Isaakiem w szkole. Na przerwach, ani na lekcjach. W kibelku, ani na stołówce. Nie mogę się z nim spotykać. Ojciec oddał mu telefon, ale sprawdza rejestr jego połączeń. Biorąc pod uwagę to, że nadal nikt ze mną nie rozmawia, a grupka osób, które też były na tej cholernej imprezie wie, co tam zaszło i tym bardziej nie chcą mnie znać, jestem samotny, jak zwykle. Teraz zaczęło mi to przeszkadzać.

18:03 wtorek

Pisałem z Isaakiem. Napisał mi, że jego ojciec zapowiedział, że jeśli dowie się o podobnej sprawie jeszcze raz, to nas zabije. Podobno miał grobowo poważną minę. Cały czas zastanawiam się, co ja właściwie mogę zrobić.

17:37 środa

Moi kochani rodzice wpadli na genialny pomysł, żeby wyjechać na weekend. W góry. Nie żebyśmy mieli morze za rogiem. Oni chcą jechać w góry. Nie mogę zostać w domu, bo: „Nie masz osiemnastu lat. Nie możemy cię zostawić samego. Wokół roi się od zboczeńców". Kiedy zapytałem ich, co mają na myśli, powiedzieli, że syn pastora jest gejem, i że mam się z nim nie zadawać. Nie macie pojęcia, kogo trzymacie pod swoim dachem. Chcą „odpocząć od tego środowiska".

Dziś Isaac nie odezwał się do mnie w szkole nawet słowem. To dobrze. Ale nie dobre jest to, ze widziałem go, gdy szedł z jakąś dziewczyną za rękę. W szkole. Po korytarzu. Później, gdy napisałem do niego, nie odpisał mi. Nie wiem co mam o tym myśleć. Mam nadzieję, że ona jest tylko jego alibi.

03:23 środa

Nie mogę zasnąć. Dawno nie byłem w takim stanie. Słucham jakichś tragicznie smętnych piosenek. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Tak, nic nowego. Jeśli ta dziewczyna, choćby była tylko jego alibi, jest w nim zakochana? Jeśli nie wie o tej akcji na imprezie? Jeśli jestem tylko jego cholerną zabawką? Miłość to idiotyzm. Nie chcę być zakochany, a jednocześnie nie mogę przestać myśleć o jego przeszywających, zielonych oczach.

15:58 czwartek

Nie poszedłem dziś do szkoły. Nie mogę patrzeć na niego z tą laską. Siedzę na plaży, ze stopami w piasku i patrzę na ocean. Jest spokojny. Nie to co ja. Ja jestem wściekły, wkurzony i smutny na raz. Czuję jakbym miał za chwilę wybuchnąć. Nic już nie wiem. W sumie, nic nowego. Zakochani ludzie przechadzają się po brzegu, trzymając się za ręce, dają sobie całusy, czule na siebie patrzą. A ja siedzę sam. Bez nikogo kto mógłby mnie wysłuchać albo chociaż ze mną pomilczeć.

1:08 piątek

Chyba zrobię sobie herbaty. Co mam zrobić, żeby albo z nim pogadać, albo wygonić go ze swoich myśli? Od dawna nie płakałem. Dzisiaj nie mogę tego powstrzymać. Ojciec zawsze mi powtarzał, że prawdziwi mężczyźni nie okazują słabości, nie płaczą. Starałem się być twardy, bez uczuć. Udawało mi się, dopóki się nie zakochałem. A przynajmniej podejrzewam, że to ludzie nazywają zakochaniem. Co ja tutaj w ogóle robię? Powinienem rzucać w jego okno kamieniami, a jeśli nie będzie chciał rozmawiać, zagrozić, że zabiję się na jego trawniku czy cokolwiek co robią zakochani, odrzuceni idioci na filmach. Tak naprawdę, to razem z nim odeszła moja chęć do życia, a na jej miejsce wróciły cholerne myśli samobójcze, których przy nim się pozbyłem. Odkąd zobaczyłem go wtedy w szkole. Nic się nie liczyło. Jaki mam teraz powód do życia? Jestem kolejnym głupcem, który zakochał się w kimś nieosiągalnym.

_________________________________

Witam! Kolejny rozdział pojawił się niespodziewanie szybciej niż zapowiadałam. Jak widać morska bryza i wolny czas poza domem sprzyjają pisaniu rozdziałów. Mam nadzieję, że wam się podoba. Piszcie swoje opinie w komentarzach. Dajcie znać, czy ktoś to czyta ;)

z nad Bałtyku, 

xoxo Majka

Staying upOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz