3:15 poniedziałek
Nie wiem co ja sobie myślałem. Jestem frajerem. Okropnym frajerem, który wyjechał z chłopakiem, którego prawie nie znał, w podróż po USA i dojechał tylko do sąsiedniego stanu. Ja sam dla siebie jestem niebezpieczny. Jestem jak magnes na złe zdarzenia.
5:52 poniedziałek
Chyba powinienem wreszcie postanowić co dalej. Fakty są takie, że zostałem sam w motelu na pustyni w Nevadzie i nie mam samochodu, żeby swobodnie się poruszać. Moje uczucia nie mogą znowu wziąć nade mną góry. Nie potrafię określić czy go kocham, czy nienawidzę. Chciałbym znowu zburzyć wszystkie mosty za sobą, ale kolejny raz nie będę miał do czego wrócić. W sumie już nie mam. Co ja w ogóle sobie myślałem? Jestem siedemnastolatkiem bez wykształcenia, miłości i ze skłonnościami samo destrukcyjnymi. Nie mogę wrócić do rodziców – i tak mnie nie przyjmą. Nie mogę go szukać – bo w jaki sposób? Gonić za autobusem, który odjechał siedem lub więcej godzin temu? Rozpaczać, że najpierw mnie całował, a potem zostawił? Cholerny sen na jawie, kiedyś musiał się skończyć. Został mi tylko ten zeszyt. I długopis. Podobno pisanie ma działanie terapeutyczne. Jakoś nie zauważyłem. Zbiłem wazonik na kwiaty. Szkło rozprysło się po pokoju. Każdy kawałek był ostry i kusił mnie, żebym to zrobił. Nie, nie jestem taki głupi. Nie podetnę sobie żył. Chociaż w zasadzie czemu nie? I tak nie mam po co wstawać z łóżka.
7:17 poniedziałek
Przystanek, który znajdował się przy motelu, w którym spędziłem noc powoli zapełniał się ludźmi. Po drugiej jego stronie wypatrzyłem chłopaka o blond włosach, którego poznałem w autobusie.
- Steven – wypowiedziałem jego imię podchodząc bliżej.
- Darren! Gdzie twój chłoptaś? Zwiał? – zapytał z głupkowatym uśmiechem.
Złapałem go za kołnierz jego śnieżnobiałej koszuli.
- Wiesz coś o tym?! Pytam do cholery! Wiesz coś o tym, że odszedł?! Gadaj zawszały faszysto! – nie miałem ochoty na zabawę z tym fagasem.
- Puść mnie zboczeńcu! Zawsze wiedziałem, że „pary" – nakreślił w powietrzu cudzysłów – nie mogą się naprawdę kochać.
- Do jasnej cholery! Gadaj, co wiesz o jego zniknięciu, albo ta twoja koszulka poplami się krwią i smarkami, kiedy złamię ci nos!
- Nic o nim nie wiem. Odpierdol się ode mnie – dopiero po tych słowach go puściłem.
- Przepraszam – bąknąłem.
- Nawet nie wiedziałem, że gdzieś zwiał – powiedział blondyn poprawiając koszulę – Byłeś słaby w łóżku? – Uderzyłem go pięścią w twarz. Cholerny pizduś glancuś w garniturku.
10:21 poniedziałek
Od kiedy wsiedliśmy do autobusu nie zamieniłem z nikim ani słowa. Jechaliśmy teraz dalej na wschód. Moim planem, a raczej jego brakiem było dojechać do Nowego Jorku i tam wsiąść w samolot i polecieć do Europy. Zawsze chciałem zobaczyć Paryż. Dupek – Steven nie odzywał się do mnie po tym ja go uderzyłem. I bardzo dobrze. Nie mogę na niego patrzeć. Dziś w nocy mało brakowało, a skończyłbym ze sobą. Ale przypominam (samemu sobie, ale to jest szczegół), że jestem zbyt tchórzliwy nawet na to.
______________________________
Kolejny wtorek tym razem równa się kolejny rozdział! Wiem, że jest krótki, ale postaram się dodać coś bonusowo w tygodniu. Bardzo dziękuję za komentarze i no. Liczę na więcej opinii. :)
Do wtorku (lub szybciej)
xoxo Majka
CZYTASZ
Staying up
JugendliteraturDlaczego nadal nie skoczyłem? Bo jeszcze nie nadszedł odpowiedni moment. Nie mam depresji, nie straciłem nikogo bliskiego. Ludzie w szkole opowiadają sobie o mnie straszne historie. Nie mam choroby dwubiegunowej. Moja rodzina może wydawać się idealn...