Celem mojej podróży był Nowy York. Miałam pewne obawy dotyczęce wyglądu miasta. Ostatnio byłam tam przed połączeniem Nowego Yorku z Brooklynem. Zdaje się, że wyjechałam w 1897. Miasto przez ten czas mogło ulec zmianie. Zaklimatyzowanie się zajmuje dużo czasu, ale NY był pomysłem Jess - mojej zaufanej towarzyszki.
Jessikę Craford poznałam ją w 1906 w San Francisco w czasie wielkiego trzęsienia. Dzień przed katastrofą była jeszcze człowiekiem, ale była „Szukającą", czyli kimś, kto za wszelką cenę pragnie zamiany w istotę magiczną. Wieczorem jeden z wampirów dawał jej swoją krew, która zapewniała jej bezpieczeństwo. Nad ranem, po wstrząsach znalazłam ją przygniecioną gruzami hotelu, w którym mieszkała. Umarła jako człowiek, ale magiczna krew wampira uratowała ją. Zabrałam ją z gruzowiska i przeniosłam się do innego miasta. Jej przemiana trawała kika godzin i przedstawiała bardzo nieprzyjemny widok.
Po zakończonym prosecie przemiany postanowiłam zatrzymać ją przy sobie. Okazało się, że nie musiałam jej zbyt wielu rzeczy uczyć. Jako „Szukająca" posiadała dużą wiedzę o istotach magicznych i o ich egzystencji. Nie była zszokowana swoją przemianą. Cieszyła się z niej. Na początku musiałam ją chamować, aby nie wydała na światło dzienne swojej tajemicy. Na światło dzienne też musiała uważać, co ją wprawiło w niemałe zdziwienie.
Wampiry, z którymi miała kontakt były odporne na promieniowanie UV dzięki zaklęciom i odpowiednim naznacznikom. Były one prezentem od czarownicy, która najczęściej znała wampira i darzyła go symaptią. Inne, które nie znały żadnego czarownika musiały sobię poradzić i uciekać przed szkodliwym promieniowaniem słońca. Dlatego tak dużym zaskoczeniem okazało się dla niej być UV.
Teraz, gdy spędziłyśmy ze sobą ponad sto lat, znałyśmy się bardzo dobrze. Nic właściwie nie mogło mnie zaskoczyć. Tylko Jess wydawała się czasami zdumiona moimi zachowaniami, ale z czasem przyszło jej łatwiej godzić się z nimi.
Te wszytskie przemyślenia na temat mojej przyjaciółki naszły mnie, kiedy stałam w kolejce do teleportera NY2. Po chwili znalazłam się przy przejściu. Zrobiłam jeden krok i tym samym znalazłam się w starym, opuszczonym magazynie.
Potrale w magicznym mieście znajdowały się zwykle na ładnych dworcach lub stacjach, ale przystankiem po drugiej stronie były najczęściej miejsca, które sa nieodwiedzane i zapomniane. Wszystko było bezpieczne i nikt nieodpowiedni nie mógł obejrzeć tego niezwykłego widowiska.
Pierwszą osobą, jaką zauważyłam była oczywiście Jess. Jej długie, rude włosy idealnie pasowały do zielonych oczu oprawionych obwódką długich, czarnych rzęs. Miała na sobie nowoczesną, czarną sukienkę i buty na obcasie w tym samym kolorze.
- Miło mi cię widzieć - przywitała się. Jess nie była wylewana i zwykle udzielała zwięzłych, lakonicznych odpowiedzi.
- Nawzajem. Myślę, że możemy zacząć nasze długie wakacje. Nadal nie wiem, jak przekonałaś mnie to tego, aby zamieszkać w tym mieście - powiedziałam biorąc do rąk moje dwie walizki. Moja przyjaciółka wzięła reszte i bez słowa ruszyłyśmy w dół stopniami, które przy odrobinie wysiłku mogłyby nośić miano schodów.
Jess odpowiedziała dopiero, gdy byłyśmy w taksówce :
- Spodoba ci się tu. Duże miasto i łatwo można zniknąć. Jeżeli się chcę - po tych słowach zrobiła znaczącą przerwę. Robiła tak gdy miała mi coś do powiedzenia.
- O co chodzi ? - zapytałam.
- Wiesz...ja przez ten okres czasu kiedy byłaś zajęta uczeniem dzieci...
- Myśle, że te dzieci nie były by zadowolone z tego miana - wrzuciłam.
- ... Postanowiłam, że też przyda mi się trochę edukacji - dokończyła, nie zważając na moją uwagę.
- Zapisałaś się do jakiejś szkoły, tak?
- Tak. Wyobraź sobie, że trzeba na to poświęcić kilka lat - powiedziała z udawaną złością.
- Coś takiego ... - mruknęłam.
- Zrezygnowałam. Chdziłam dwa lata, ale już mi się to znudziło. Trzeba było uważać, a wiesz jakie ja mam szczęście.
Oj tak. Jess jeśli chodzi o skandale była nie do pokonania. Przypomniał mi się przypadek, kiedy na jednej z dyskotek w latach 80 na oczach kilku dziewczyn rzuciła się na jakiegoś faceta. Z początku zabawa mi się spodobała i z rozbawieniem przyglądałam się bujce jaka po tym incydencie powstała. Jak zrobiło się gorąco i przyjechała policja zwinęłyśmy manatki i wyruszyłyśmy do innego baru. Takich sutuacji było wiele i nie wszystkie wyglądały tak różowo. Można by powiedzieć, że Jess przyciągała jakaś niezwykła siła pecha i skandali.