rozdział sześć

45 6 0
                                    


- Coś się stało, czy po prostu nie chcesz wywabić wilka z lasu ?

- Nie na razie nic nadzwyczajnego nie zrobiłam - w jej oczach dostrzegłam prawie niewidoczny błysk. Zignorowałam go, wmawiając sobie, że to paranoja.

- To dobrze. Nie potrzeba nam kłopotów. W Zgromadzeniu coś się dzieje i czuję, że będą szukać kozła ofiarnego. Nie chcesz nim chyba zostać, nie ?

- Głupia nie jestem - oświadczyła Jess.

Po tych słowach zamilkłyśmy. Zaczęłam się przyglądać wysokim wieżowcom. Imponowały swoją potęgą. Tym bardziej, że miasto zmieniło się i czułam się w nim trochę nieswojo. Przystosowanie się i obcykanie gdzie co jest zajmuje zwykle dużo czasu, ale ja mogłam sobie z tym poradzić w kilka dni. Jeśli miałam czas ...

- Jesteśmy na miejscu - powiedziała Jess, gdy znalazłyśmy się pod ogromnym wysokościowcem. Miał z trzydzieści metrów wyskokości. Z podziwem przyglądałam się stalowym kolumną i wielkim szybą. Wszystko wydawało się nowoczesne.

- Jesteśmy na Manhattanie. Jednym z pięciu ogręgów. Właściwie rzerz ujmując znajdujemy się na wyspie. Z jedej strony opływa ją rzeka Hudson, a z drugiej strony cieśninia East River - powiedziała.

- Dziękuję ci za ten wspaniały, pasjonujący wykład. Teraz, gdy zdobyłam te podstawy opisujące dokładniej miejsce mojego pobytu, jedyne co pragne to wreszcie usiąść i wypić porządną kawę - po tych słowach skierowałyśmy się do drzwi głównych butynku. Lobby okazało się być wielką salą wyłożoną drogimi, nowoczesnymi panelami, które imitowały wygładzane, jasne kamienie. Po prawej stronie znajdował się wileki biały dywan i dwie sofy w koloże jaśminu. Po lewej stronie znajdowało się miejsce, gdzie ochrona miała oko na gości odwiedzających wieżowiec. Cały hol prezentował sobą elegancję i świetność.

Bez żadnych przeszkód weszłyśmy do windy i Jess kliknęła guzik wybierając dwudzaieste czwarte piętro.

- Spodoba ci się apartament. Myślę, że będzie on jakąś odmianą po szarych murach uniwersetu - zapewniła mnie.

- Mam nadzieje. Nie zamierzam się nudzić. Już jutro z samego rana wybieram się na zwiedzanie miasta.

- Z samego rana ? - zapytała zdziwiona Jess, która znała moją antypatię do wstawania skoro świt.

- Wiesz... dla mnie godzina dwunasta w południe będzie rankiem, więc po co wpadać w słówka? Dziś zamierzam się rozpakować i odpoczywać - oznajmiłam.

Apartament okazał się wielki i bardzo przestronny. Hol główny był wyłożony wykładziną, która imitowała lustra. Na ścianach były pozawieszane obrazy abstrakcyję lub impresywne. Pod jedną z ścian znajdował się mały, wykonany z białego drewna stolik, na którym stała mała wieża CD. Kolejne pomieszczenia były wykonane na ten sam sposób. Biała wykładzina i ozdobne tapety. Nowoczesne, stylowe meble idealnie komponujące się do ozdób, któtre najwyraźniej były wybierane przez projektanta wnętrz. Wszystko błyszczało nowością i przepychem.

Trzy sypialnie, kuchnia połączona z jadalnią, salon, mini bióro, hol i przestrzenny balkon robiły swoje, jednak najbardziej spodobały mi się wielkie, na całą ścianę szyby, które ukazywały panoramę Nowego Yorku. Ku mojemu delikatnemy rozczarowaniu znajdowały się one tylko w salonie. W innych pomieszczeniach były zwyczajne, małe okna.

Mój pokój był dosyć duży. Znajwowało się w nim duże, łóżko wykonane z białego drewna. Obok łóżka znajdowały się dwie szafki nocne, na których stały wazony pełne rozmaitych kwiatów. Po lewej stronie widniała mała, czarna etażerka, na której stało kilka szkatułek i lusterek. Na przeciwko niej znajdowały się drzwi do dużej, eleganckiej garderoby, która ku mojej wilekiej radości okazała się być pusta. Czekał mnie czas zakupów.

Obok mojej sypialni były drzwi do mełej, przytulnej łazienki z wanną, w której przy odrobinie wisiłku można by się utopić.

- Ładnie się urządziłaś - pochwialiłam, gdy już skończyłyśmy obchód.

- Dziękuję. Pomagał mi pewien facet - a widząc moją minę dodała : - Nie matrw się. Nic mu nie zrobiłam ... No może tylko troszeczkę.

- Rozpakuję się - oznajmiłam i pstryknęłam palcami. Moje walizki pod wpływem czaru same się otworzyły. Po chwili sukienka za sukienką wylatywały z nich i same wieszały się w garderobie. Bardzo przyjemmy sposób jeżeli komuś się nie chce.

- Chodź. Potrzebuję drnika - powiedziałam.

Jess wykonała mi trunek i chwilę później siedziałyśmy na kanapach w salonie rozmawiając o moim pobycie na uniwersytecie. 

biała czarownica Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz