Rozdział 6

135 8 0
                                    

Kiedy w ciągu kilku dni Iris nie dostała żadnej wiadomości od Luka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Pewnego popołudnia podeszła pod dom rodziców swojego chłopaka. Drzwi do garażu i brama wyjazdowa były otwarte, a garaż okazał się pusty, to znaczyło, że Luke, jeśli jest, to siedzi w domu sam. Obeszła dom dookoła i stanęła pod oknem pokoju Luka. Ów pokój mieścił się na piętrze, więc nie mogła dojrzeć czy Luke rzeczywiście jest w środku. Głośna muzyka i uchylone okno przemawiały za tym, ze jednak jest. Teraz, gdy już to wiedziała ruszyła z powrotem na front domu. Wtedy muzyka ucichła, a Iris zamarła, nasłuchując. Usłyszała trzask drzwi, więc pobiegła po cichu przed dom i schowała się za dużym świerkiem. Po chwili z domu wyszedł Luke. Iris łzy zakręciły się pod powiekami. Z oczu chłopaka znikł ów blask, który gościł tam chyba od zawsze. Usta też się nie uśmiechały, gościł na nich tylko jakiś niezadowolony grymas. Chłopak ruszył chodnikiem w stronę furtki, a wtedy dziewczyna podbiegła do niego. Dotknęła delikatnie jego ramienia, a on wzdrygnął się przestraszony i odskoczył. 

-Iris? Co ty tu robisz?-zapytał, a grymas na jego twarzy znacznie się pogłębił.

-Kochanie, pogódźmy się, proszę...-powiedziała błagalnym tonem.

Luke westchnął, a rysy jego twarzy złagodniały.

-Chodź-powiedział i zagarnął dziewczynę do domu. Rozmawiali tam szczerze ponad godzinę o swoim związku. Luke przyznał, że wtedy, gdy wybiegł z domu Iris, zachował się bardzo impulsywnie i lekkomyślnie, i przeprosił ją za to. Obiecali sobie, że będą starać się, by nie stwarzać sytuacji sprzyjających kłótni, a on, Luke, będzie bardziej wyrozumiały wobec swojej dziewczyny, opanowany i mniej zazdrosny. Iris ani słowem nie wspomniała mu o tym, że ma zamiar spotkać się z Maxem i że wszystko jest już uzgodnione i postanowione. Dopiero co się pogodzili i bała się, że te wszystkie obietnice, które sobie złożyli, rozsypią się w drobny mak. Miała zresztą jeszcze trochę czasu, żeby to zrobić. Max miał przyjechać dopiero za dwa dni. Tego wieczoru postanowiła już ostatecznie, że następnego dnia powie Lukowi o swoich planach na najbliższy tydzień(bo Max miał zamiar tyle czasu zagościć w Sussex)

-Luke, muszę ci o czymś powiedzieć...-zaczęła

-Poczekaj, zanim ty, to może ja pierwszy-wpadł jej w słowo-Mama załatwiła mi tygodniowy pobyt w Londynie. Wiesz, takie zwiedzanie Uniwersytetu, miasta, przyzwyczajenie się do mieszkania w akademiku...Wyjeżdżam jutro.

Iris nie mogła uwierzyć, że te dwa wydarzenia, wyjazd Luka i przyjazd Maxa, tak idealnie zbiegły się w czasie. Dzięki temu nie muszę mówić mu o odwiedzinach i uniknąć potencjalnej kłótni, pomyślała.

-Hej, to tylko tydzień-powiedział z czułością Luke, obejmując ją i biorąc jej minę za smutną(i miał rację, bo tak naprawdę to było jej trochę smutno)-A gdy zacznę studia to będę przyjeżdżał do ciebie w każdy weekend. Kiedy ty za rok zdasz maturę, przyjedziesz do Londynu i razem zamieszkamy-uśmiechnął się. Iris przytaknęła, a na jej wargach zagościł lekki uśmiech.

Następnego dnia w południe pojechała, wraz z mamą Luka, odwieźć chłopaka na dworzec. Obie kobiety pożegnały go z czułością, a następnie wsiadł do pociągu. Pomachał im jeszcze z przedziału, a myśli Iris uciekały gdzie indziej. Za mniej więcej godzinę Max miał zobaczyć ją po raz pierwszy i miała nadzieję, że nie ostatni, choć to mało prawdopodobne. Była tak zdenerwowana, że nawet nie próbowała się uspokajać, bo wiedziała, że to nic nie da. 

-Iris, jedziesz ze mną? Odwiozę cię do domu-z rozmyślań wyrwał ją głos mamy Luka.

-Nie, dziękuję. Muszę jeszcze gdzieś pójść-odpowiedziała z lekkim, sztucznym uśmiechem na twarzy.

-Dobrze. Do zobaczenia, kochana-kobieta pożegnała się i zaczęła się oddalać, a Iris stała jeszcze chwilę w tym samym miejscu. Musiała wrócić do domu, przebrać się, przygotować psychicznie na rozczarowanie Maxa, gdy ją zobaczy. Będzie mi go żal, pomyślała, na pewno myśli, że ujrzy piękną dziewczynę, na pewno nie rudą, z niebieskimi oczami. Westchnęła, zupełnie nie zauważając, że na  stację wtoczył się pociąg z Dover. Odwróciła się chcąc odejść, lecz nagle wpadła na kogoś.

-Prze...-urwała, gdy spojrzała na osobę stojącą przed nią. Rozdziawiła usta jak głupia i znieruchomiała, niezdolna cokolwiek zrobić. Przed sobą zobaczyła Maxa albo osobę bardzo do niego podobną. 

-Iris...?-zapytał, domyślając się, że to ona, po reakcji jaką wywarł na niej jego widok. Ona też była już pewna, że to jej przyjaciel, tylko jego głos tak na nią działał; gwałtownie przyśpieszał bicie serca i wyzwalał na jej twarzy uśmiech, lecz teraz nie była zdolna do uśmiechu. Wyglądam jak..., a włosy sterczą mi na wszystkie strony, o stroju nawet wolę nie wspominać, pomyślała. Kiwnęła lekko głową w odpowiedzi na jego pytanie, mając jedno jedyne marzenie; zapaść się teraz pod ziemię. 



Muzyka Dziurawi NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz