Rozdział 7

151 10 0
                                    

Nietrudno się było zorientować, że dziewczyna, która zderzyła się z Maxem, to Iris. Jej mina mówiła wszystko. Chłopak nie przypuszczał, że jego przyjaciółka może być aż tak zdenerwowana na ich pierwszym spotkaniu. Mam nadzieję, że nie wydałem jej się aż tak straszny, pomyślał. Musiał jakoś rozluźnić atmosferę.

-Cieszę się, że cię w końcu zobaczyłem-na jego wargach zakwitł ten jego cudowny uśmiech, od którego Iris miękły kolana. Zdołała się jednak utrzymać na nogach, oddając nieśmiały uśmiech. 

-Hej, nie denerwuj się-dodał, dotykając lekko jej ramienia. Wtedy dziewczyna zaczęła gadać jak najęta, a język jej się przy tym plątał.

-Nie wiem, ja chyba pomyliłam godziny...Miałam pójść do domu przebrać się jeszcze, u-uczesać..Boże, wyglądam tragicznie...A jestem tu, bo Luke j-jechał do Londynu, o-odprowadziłam go na dworzec i...i...

Max roześmiał się przyjaźnie i przerwał jej ten potok słów.

-Dobrze, nie tłumacz się. Spokojnie. Dla mnie wyglądasz rewelacyjnie, nie masz się czym martwić.

-Naprawdę?-powiedziała Iris, już trochę spokojniejszym tonem, lecz dalej odczuwając zdenerwowanie-Chodźmy już-ruszyła w stronę wyjścia z dworca, lecz Max ją jeszcze zatrzymał.

-Czekaj, czekaj. Jeszcze jedna rzecz-powiedział i objął ją, przytulając do siebie. Iris zastygła, mile zaskoczona. Jej ciało od razu zareagowało na bliskość jego ciała; dziewczyna poczuła przyjemne dreszcze, poczuła w sobie ogień, a potem rozluźniła się. Z uśmiechem oddała delikatny uścisk, uświadamiając sobie, że Max nie uciekł na jej widok, co więcej, szczerze się uśmiechnął.

-No, to teraz możemy ruszać-powiedział po chwili, odsuwając Iris na odległość swoich ramion. Uśmiech nadal tkwił na jej ustach, znikło też początkowe zażenowanie związane z jej wyglądem. Była po prostu szczęśliwa. Ruszyli powoli przez miasto w stronę domu Iris. Minęli plażę, na której pracowicie uwijali się ludzie. 

-Co oni robią?-zapytał z ciekawości Max, wskazując w ich stronę.

-Budują scenę. Co roku odbywa się tutaj miejski pokaz talentów. Głównie zgłaszają się dzieci i młodzież, ale zdarzały się przypadki, że brały udział też osoby nieco starsze-wytłumaczyła dziewczyna cichym głosem. 

-Poważnie?-uśmiechnął się Max-A mogą zgłaszać się osoby z poza miasta?

-Nie mam pojęcia. Nigdy się tym szczególnie nie interesowałam. A dlaczego pytasz?

-Chętnie bym wystąpił. Ale z tobą-uśmiechnął się szeroko.

-C-co?-zapytała z przerażeniem na twarzy i zatrzymała się. Max doskonale wiedział, że jestem nieśmiała, pomyślała, a mimo to zaproponował mi występ przed publicznością. Nigdy!

-Oj, nie bądź taka wystraszona-roześmiał się, objął ją ramieniem i ruszyli w dalszą drogę-Tylko zaproponowałem, wiem, że jesteś zbyt nieśmiała, żeby zaśpiewać przed większą grupą ludzi, lecz nie będziesz na scenie sama. Będę obok dodawał ci otuchy.

-Więc już postanowiłeś?-zapytała, czując jak strach, na myśl o występie, dławi ją w gardło.

-Tak-odpowiedział pewnym głosem, z uśmiechem na twarzy. Max i uśmiech to prawdziwi przyjaciele, pomyślała Iris, zawsze trzymają się razem.

-Ale ja się nie zgodziłam...Nie, nie mogę tego zrobić. Kiedy wyjdę na scenę kompletnie mnie sparaliżuje, tylko skompromituję nas oboje, wiem to-odpowiedziała.

-No, cóż, szkoda-uśmiech znikł z twarzy Maxa, a Iris wydało się, że teraz to zupełnie obcy człowiek-Nie będę cię namawiał, ale byłoby mi naprawdę miło móc z tobą przed kimś zaśpiewać.

-Nawet nie zdążymy przygotować żadnego repertuaru. Konkurs jest już jutro. To zdecydowanie za mało czasu, żeby nauczyć się na pamięć słów i przećwiczyć utwór-dziewczyna próbowała szukać jakiegoś usprawiedliwienia, by nie musiała stawać na scenie. 

-Ale ja już mam repertuar. Pamiętasz nasz występ na Skype? Ja umiem słowa, ty też, do tego całkiem fajnie nam szło śpiewanie razem, chyba się ze mną zgodzisz?-ścisnął mocniej jej ramiona.

-No, tak...Boże, nie wiem. Tak bardzo się boję-powiedziała zmartwiona.

-To nic strasznego. Uda ci się. Przełamiesz nieśmiałość i na następnym podobnym konkursie wystąpisz już bez problemu.

-No...no dobrze-zgodziła się w końcu, a wtedy Max z radosnym okrzykiem wziął ją w ramiona, podniósł i okręcił się wraz z nią dookoła. Iris też wydała z siebie okrzyk, ale zaskoczenia, później się roześmiała, rozbawiona tą sytuacją.

-Dziękuję ci-powiedział cicho Max, gdy już postawił przyjaciółkę na ziemi. Dziewczyn zarumieniła się, bo chłopak stał naprawdę blisko niej i pięknie się uśmiechał.

-Nie ma za co-Iris prawie szepnęła, spuszczając głowę w dół, by ukryć przed przyjacielem zdradzieckie rumieńce.

Muzyka Dziurawi NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz