V

467 40 0
                                    

Gdyby ktoś poprzedniego wieczoru powiedział mu, że piątkowe popołudnie spędzi w towarzystwie Snape, będzie z nim prowadził rozmowę i nie pozabijają się nawzajem, a na dodatek wpakuje go w to Black, który do niedawna sam toczył wojnę z Nietoperzem, Harry najpewniej wyśmiałby taki pomysł.
Jednak nowy dzień przyniósł wiele niespodzianek, zarówno dobrych jak i złych. Niedługo przed ciszą nocną Wybraniec niechętnie opuścił kwatery Snape. Współpracowali ze sobą, ustalając plan działania na najbliższe dni. I wychodziło im to dobrze. Nigdy wcześniej nie spędzili że sobą razem czasu z własnej woli, więc jak na początek te parę godzin to porządny wynik.
W ocenie Harrego, na dobrą atmosferę złożyło się kilka czynników. Pierwszym z nich był fakt, że profesor zrezygnował ze swoich typowych szat, na rzecz czarnych dopasowanych mugolskich jeansów i szarej koszulki. Świadczyło to o jego ludzkiej naturze, o umiłowaniu wygody. Nie codziennie widywało się nieoficjalną stronę postrachu Hogwartu. Ponadto, młody Gryfon mógł obserwować wysportowane ciało profesora, wyeksponowane pod obcisłymi ubraniami. Nie żeby go to obchodziło, w końcu miał chłopaka. Ale jednak miło popatrzeć na ludzką twarz Severusa.
Drugim powodem było to, że Harry mentalnie przygotował się na czyszczenie kościołów lub testowanie eliksirów pierwszorocznych. Rozmowa była więc przyjemniejszą alternatywą.
Trzecim czynnikiem była siła, jaką dawała im zdrada Dumbledore'a. Nie mieli zbyt wiele czasu więc musieli zawrzeć nić porozumienia.
Nie pojmował jednak motywacji profesora. Dlaczego akurat teraz zdecydował się mu pomóc? Nigdy nawet się nie lubili. Snape wręcz gardził gryfonem. Dobra, może kilkakrotnie uratował mu życie, jednak nie zmienia to faktu, że był oddanym sługą dyrektora. Musiało być w tym coś jeszcze. Coś, o czym Potter nie miał pojęcia. Jakaś mroczna tajemnica. Gryfońska natura skłoniła go do poznania tego sekretu.
Najbliższe dni spędził na rozmowach z profesorem. Tłumaczył sobie, że robi to, bo musi się dowiedzieć dlaczego Snape go chroni. Przecież to zupełnie niepodobne do ślizgona.
I właśnie wtedy stało się coś, co ułatwiło mu poznanie tej tajemnicy. Postanowił odwiedzić dyrektora w jego gabinecie. Nie znał hasła, ale trafił za trzecim razem wymieniając nazwy słodyczy. Kiedy był już przy drzwiach, usłyszał strzępy rozmowy, postanowił więc nie ujawniać się jeszcze i posłuchać przez chwilę.

- Trzymałeś go przy życiu, aby umarł w odpowiedniej chwili... hodowałeś go jak świnię na rzeź. A teraz boisz się, że pozna twój sekret i odwróci się od ciebie - zwykle lodowaty ton Snape'a przepełniony był emocjami.
- Nie powiesz mi, że zaczął cię obchodzić jego los - zakpił Dumbledore.
- W przeciwieństwie do ciebie, ja nie dbam tylko o własne korzyści. To tylko dzieciak, Albusie. W dodatku... Jej dzieciak. Obiecałem, przysięgałem Lily, że jeżeli coś jej się stanie to ja zaopiekuje się jej synem. I dotrzymam słowa. Dobranoc Albusie. - I wyszedł, powiewając szatą, nie rozglądając się. Nie zauważył Harrego, tak samo z resztą jak dyrektor, który był zbyt wzburzony by myśleć logicznie.
Młody Gryfon odczekał jeszcze chwilę i odszedł. Po tym co usłyszał, nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę z Dumbledorem. Ostatnie podsłuchane zdanie tak go rozzłościło, że umknęła mu cała ukryta treść rozmowy. Nie wiedział, że poznał dopiero cześć tajemnicy, nie wziął pod uwagę, że profesor, który nie ufa dyrektorowi, nie mówi mu całej prawdy. Szedł na oślep, nie zorientował się nawet, kiedy zaczął pukać do drzwi Snape'a.
Gdy ten mu otworzył, wszedł, potrącając profesora w drzwiach i usiadł w fotelu.
- Co łączyło cie z moją matką? - Nie czekał nawet aż Nietoperz rzuci zaklęcia wyciszające.
- Była moją przyjaciółką. Znaliśmy się od dzieciństwa, mieszkała koło mnie.
- Kochałeś ją?
- Do szaleństwa. - Odparł bez zastanowienia.
- Tak myślałem. To dlatego mi pomagasz?
- Między innymi. - Złość przysłoniła Harremu logiczne myślenie, nie zauważył wyrazu twarzy Severusa.
- Jak mogłeś tak mnie oszukiwać? A ja ci zaufałem! Jaki ja byłem głupi, przecież to jasne że nie robiłeś tego dla mnie ty... - Nie dokończył, ponieważ coś miękkiego i przyjemnego gwałtownie przywarło do jego ust. Zanim się zorientował całował się namiętnie ze swoim profesorem. Chciał się odsunąć, ale jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Zamiast odejść, przesunął się jeszcze bliżej. Chciał czuć więcej tego ciepła, które kontrastowało z chłodem lochów. Jedną rękę położył na plecach profesora, drugą wysunął w jego zaskakująco miękkie włosy. Zapach Snape'a doprowadzał go do szaleństwa, nie rozumiał jak mógł nie zauważyć wcześniej że jego nauczyciel pachnie tak dobrze. Kiedy w końcu oderwali się od siebie ciężko dysząc, Snape wyszeptał:
- Nadal myślisz, że nie robiłem tego dla ciebie, Potter?

***

- Co się z tobą dzieje, Harry? Odkąd wróciłeś od Snape'a wczoraj wieczorem zachowujesz się inaczej... - Draco wiedział że coś się stało, czuł to. Jednak nie miał pojęcia co to takiego. Niewiedza go martwiła. Bał się o swojego chłopaka.
- To nic takiego, po prostu jestem zmęczony. Idę spać, nie mam siły na rozmowy. - Był odwrócony tyłem do Draco. Nie zauważył, że w oczach blondyna pojawiły się łzy. Zrozumiał wszystko. Reakcja Harrego upewniła go w poprzednich obawach.
- Dobrze, Potter. Nie chciałem się narzucać. - Starał się, aby jego głos brzmiał obojętnie i lodowato.
Wtedy do Harrego dotarło co właśnie zrobił. - Draco, zaczekaj... - Jednak arystokrata zdążył już zniknąć za drzwiami. - Kocham cie...
Potter wybiegł zaraz za Malfoyem, ale nie udało mu się go złapać. Nie było go na korytarzu ani w kwaterach węży. Zrezygnowany wrócił do swojego dormitorium.

Zacznijmy Na Nowo.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz