I

772 64 9
                                    

Było już późne popołudnie, a Harry, jak to miał ostatnio w zwyczaju, krążył po zamku rozmyślając o wszystkim. Mijał bez słowa przyjaciół, co kilka metrów wpadał na ludzi, o mało co nie rozbił się na ścianie. Nie zauważył nawet Snape, aż do momentu gdy wpadając na niego rozbił fiolkę z jakimś, jak się wydaje, bardzo cennym eliksirem, bo profesor zaklął pod nosem i wykrzykiwał coś o szlabanie, ale Harry zdążył już odejść na tyle daleko, że nie słyszał jego słów.

Gryfon zachowywał się w ten sposób nie bez powodu. Od kilku dni bezustannie rozmyślał o pelerynie którą dał mu Draco. I dlaczego w tak dziwny sposób zniknął, kiedy Harry chciał mu podziękować? Od tej pory wybraniec ani razu nie spotkał ślizgona, mimo, że kręcił się niejednokrotnie w okolicy lochów, a nawet mieli już ze Slytherinem trzy wspólne zajęcia! Jakby zapadł się pod ziemie... Harry, zapominając na chwilę że on i Malfoy są wrogami, zaczął martwić się, że może blondynowi coś się stało. Aby rozwiać swoje wątpliwości, postanowił nawet odwiedzić skrzydło szpitalne, ale i tam nie znalazł Dracona. Z rozmyślań wyrwało go burczenie w brzuchu. Uświadomił sobie, że nie jadł od wczorajszego śniadania i postanowił udać się do Wielkiej Sali.

***

- Draco, musisz jeść! - Pansy znów próbowała swoich sił, ale Malfoy nawet nie popatrzył w jej kierunku.

- Wyjdź stąd kobieto, bo nie ręcze za siebie - wyszeptał.

Pancy postała jeszcze chwile, ale zaraz zrezygnowała i wyszła z pokoju, aby nie spóźnić się na odrabianie szlabanu u McGonagall i zdążyć jeszcze zjeść kolacje.

"Nareszcie - pomyślał blondyn - jeżeli kiedyś użyje niewybaczalnych, to właśnie na tej kretynce. Czy ona nie może zrozumieć, że i tak mnie nie pociąga? Chce być sam, a ona liczy że jeżeli przyniesie mi kanapkę albo potrzyma mnie za rękę to umówie się z nią na randkę... Wolę chłopaków. Z resztą, mam teraz ciekawsze rzeczy na głowie niż cholerna mopsica. Salazarze, po jaką cholerę poszedłem wtedy za Potterem? Zbłaźniłem się jak nigdy. Przecież my się nie-na-wi-dzi-my. Na brodę Merlina. Ale ja jestem Malfoyem. Nie mogę pozwolić sobie na odrzucenie, zwłaszcza ze strony cholernego Wybrańca... Ale też jestem tylko człowiekiem, mam uczucia. I nie jest moją winą, że moje uczucia powędrowały akurat w jego kierunku... On nawet wkurza się tak słodko. Czy ja jestem normalny? Od pięciu dni płacze jak baba, boję się wyjść do ludzi, nie jem, pije tylko wodę. I to nazywam miłością? Muszę się ogarnąć, na Merlina!"

Zacznijmy Na Nowo.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz