13. Zabiłeś go..

4.1K 165 8
                                    


Ten ze zdjęcia to Zack
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

ASHTON POV

Minęła już druga godzina od rozmowy z Holiday, a ja dalej mam ochotę rozpierdolić wszystko i wszystkich. Chciałabym jej wszystko powiedzieć, nie mieć żadnych sekretów, chciałabym żeby mi zaufała a ona nawet nie wie że jesteśmy rodzeństwem. Boję się jej reakcji gdy się o tym dowie, a co dopiero gdy dowie się o gangu. Znienawidzi mnie, będzie się mnie bała bo zabijam ludzi, chociaż nie bez powodu tylko w razie konieczności. Ale to nie zmienia faktu że będzie widziała we mnie mordercę który zabija z zimną krwią.

Czasami chciałbym z tego wszystkiego zrezygnować, wieść spokojne życie bez ciągłego życia w niepewności i strachu o najbliższych. Zrobił bym to dla niej ale okoliczności na to nie pozwalają. Przecież pieniądze są potrzebne a z pracy w jakimś sklepie nie zarobie tyle co na handlu i wyścigach.

Przemyślenia przerwał mi śmiech Calum'a. Zerknąłem na niego zdziwiony. Jechaliśmy już dwie godziny słuchając Cal'a który opowiadał jakieś suche żarty z których tylko on się śmiał. Włączyłem się po wysłuchaniu jego najnowszego żartu o blondynkach który ani trochę nie był śmieszny.
Luke wpatrzony w telefon nie zwraca na niego najmniejszej uwagi, Miki w pełnym skupieniu prowadzi samochód. Jest dziwnie milczący, od naszego nagłego wyjazdu mało co się odzywał. Nie chciał zostawiać Holi, wręcz chciał z nią zostać i w razie potrzeby czuwać pod jej drzwiami.
Był zdolny nawet do "przypadkowego" spowodowania wypadku by trafić do szpitala.
Westchnąłem głośno i oparłem głowę o szybę, w bocznym lusterku zobaczyłem Max'a i Camerona, którzy jechali drugim samochodem. Kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu naszego spotkania.
Przekroczyłem próg opuszczonego magazynu. Zack razem ze swoim przydupasem Jack'iem i kilkoma innymi członkami gangu, czekali już na nas.
Nie było nowością, że oni nie dotrzymali umowy. Mieli przyjechać bez broni, tymczasem każdy z nich miał przy sobie pistolet. Byliśmy na to przygotowani i każdy z nas także posiadał ową rzecz. Stanęliśmy po drugiej stronie stołu i czekaliśmy na rozwój wydarzeń.
- Rozumiem, że spotkaliśmy my się tu z powodu ostatnich wydarzeń - odezwał się z uśmiechem Zack
- Spotkaliśmy się tu abyś zapłacił za towar, który przez ciebie straciliśmy - powiedział nieco wytrącony z równowagi Michael, nerwowo tupiąc nogą.
- Doskonale wiecie, że wam nie zapłacę, więc skończmy tą szopkę i zacznijmy omawiać prawdziwy temat tego spotkania.
- Niby jaki? Chodzi nam tylko o pieniądze, oddasz nam je i będzie po sprawie - warknąłem
- Hm..przypadkiem dowiedziałem się o pewnej dziewczynie...jak jej było...- udawał że się zastanawia- Holiday! Tak miała na imię- uśmiechnął się chytrze, a ja zdębiałem podobnie jak reszta, jakim cudem dowiedział się o jej istnieniu?
- A co mnie obchodzi jakaś tam Holiday?- zaśmiałem się gorzko, próbując ukryć zaskoczenie
- Myślałem że jesteś lepszym bratem- zaśmiał się
- Nie wiem o czym mówisz, nie mam siostry - wysiliłem się na spokojny ton, nie może zobaczyć że zrobiło to na mnie jakiekolwiek wrażenie więc dalej zgrywałem głupiego. Dobrze wiedziałam że chodzi o moją Holi, nie pozwolę mu jej skrzywdzić. W tak krótkim czasie stała się częścią mojego życia, ważną częścią. Chce dać jej to co najlepsze, zasługuje na to. Matka zostawiła ją i sam mam jej to za złe, ale gdyby nie to że przyjechała na tą głupią wymianę nigdy bym jej nie spotkał.
- Nie bądź śmieszny, dobrze wiemy że nasza mała Holiday jest twoja siostrą drogi Ashtonie. Nie próbuj mi nawet wmawiać że to nie prawda.- zaśmiał się, przerywając moje przemyślenia, widziałem jak ręce Michael'a zaciskają się w pięści, a usta w wąską kreskę
- Spróbuj ja tylko tknąć a nogi z dupy i powyrywam skurwysynie- wysyczał rozwcieczony Luke, ale ten jego pogróżki puścił mimo uszu
- Nie dam ci jej skrzywdzić. Nie waż się jej nawet tknąć - warknąłem a ten zaśmiał się szyderczo -Co mi zrobisz? Nie dasz rady ochronić ich wszystkich drogi Ashtonie. Grasz groźnego tatuśka i braciszka, ale ja wiem czego się boisz. Boisz się że..- nie dalej my dokończyć no w mgnieniu oka w mojej dłoni znalazł się pistolet.
- Jeszcze słowo a będziesz wąchał kwiatki od spodu.- warknąłem ostatkiem sił powstrzymując się od naciśnięcia spustu.
- I tak nie strzelisz- zaśmiał się, ale wystarczyło mi to żebym stracił panowanie nas sobą.
Mój pocisk trafił w ramie Zack'a, a po chwili jego ludzie również wyciągnęli broń.

 W jednej chwili rozpętało się piekło.

Gdy wydostaliśmy się z magazynu zostawiając rannych czy też martwych przeciwników, odetchnęliśmy z ulgą
- Wszyscy cali?- zerknąłem na chłopaków w drodze do aut, wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
Otwierałem drzwi samochodu gdy nagle usłyszałem krzyk
- To jeszcze nie koniec!- wymieniłem się porozumiewczymi spojrzeniami z chłopakami i z piskiem opon odjechaliśmy. 

To dopiero początek pomyślałem.

Ręce cały czas mi się trzęsły, a Mikey który prowadził auto mocno zaciskał ręce na kierownicy, tak że zbielały mu knykcie. Calum wpatrywał się w okno z grobową miną, a Luke? Jak to on wgapiał się w komórkę. Nigdy się tak szybko nie denerwowałem, zawsze trzymałam nerwy na wodzy, ale typ już było przegięcie. Nikt nie będzie groził mi ani moim bliskim.
Kiedy myślałem że już po wszystkim, w przednim lusterku zobaczyłem coś co sprawiło że krew w mich żyłach zawrzała. Samochód którym jechali Max i Cam został zepchnięty z drogi przez czarny Land Rover który już za dobrze był mi znany. Widziałem jak Cam usilnie starał się zapanować nad autem, lecz koniec końców auto którym jechali moi przyjaciele dachowało, a na koniec przywaliło w drzewo. Kazałem Michael'owi zatrzymać auto, ten bez żadnych protestów wykonał polecenie.

W mgnieniu oka wysiadłem z auta wraz z chłopakami. W tym samym momencie zobaczyłem że do staranowanego samochodu zbliżają się dwaj bracia, najwidoczniej nas nie zauważyli.
Cameron właśnie wyczołgał się z auta, a raczej tego co po nim zostało i zaczął się powoli podnosić. Jack ( brat Zack'a) wycelował w niego bronią. Ten nic nie zauważył bo stał do niego tyłem, niewiele myśląc również wyciągnąłem broń i nacisnąłem spust. Do moich uszu dobiegł przeraźliwy krzyk.
Cameron leżał na ziemi i trzymał się za krwawiącą nogę, a ciało Jack'a leżało u stóp Zack'a który patrzył na niego pustym wzrokiem.
- Zabiłeś go- wyszeptał- Zabiłeś.. Zabiłeś mojego brata!- wrzasnął
- Mógł zabić Camerona! Tak jak to wcześniej powiedziałeś nie mogę ochronić wszystkich ale przynajmniej spróbuję! - ryknąłem 
- Zniszczę cię! Zobaczysz, pożałujesz tego!- wysyczał i oddalił się do swojego auta po drodze zabierając martwe ciało brata. - Radzę ci bardziej uważać..a zwłaszcza na siostrę- powiedział i zamknął za sobą drzwi

Chłopaki z niemałym trudem wyciągnęli nieprzytomnego Max'a, a ja zająłem się Cam'em ledwo co kojarzył i strasznie krwawił. Luke zadzwonił po Harr'ego żeby załatwił drugi samochód a reszta chłopaków posprzątała ten syf. 

 Gdy Cal i Mike pojechali do szpitala z chłopakami ja z Lukem czekaliśmy na transport, żaden z nas się nie odzywał.  Wpartywałem się w punkt przed sobą gdy nagle do głowy przyszła mi niepokojącą myśl.

Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do Holi. Oby się nic nie stało, oby się nic nie stało..powtarzałem w myślach. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, następny..nie odbiera. Dzwoniłem chyba z tysiąc razy, a ona dalej nie odbiera. Nagrałem jej chyba z pięćdziesiąt wiadomości głosowych, wysłałem niezliczoną ilość sms-ów, a ta nadal nie daje znaków życia.

Ponownie trzymałem telefon przy uchu i czekałem aż odbierze. Gdy ponownie odezwała się sekretarka przeklnąłem głośno i pociągnąłem za końcówki włosów.
- Pierdolona sekretarka! Holiday odbierz do cholery- powiedziałem sam do siebie. Chodziłem w kółko z telefonem przy uchu chyba z dziesięć minut bo w końcu usłyszałem dźwięk silników. Zza zakrętu wyłoniły się dwa sportowe auta. Gdy zatrzymały się przed nami z czarnego audi r8 wyszedł Alex, a z czerwonego lexusa lc 500 Chris. Przywitaliśmy się i ustaliliśmy że ja i Luke bierzemy audi i jedziemy do szpitala, a chłopaki mają zająć się resztkami auta.

Zająłem miejsce kierowcy i odpaliłem silnik. Auto przyjemnie zawarczało....o tak zdecydowanie to dźwięk dla moich uszu. Z piskiem opon ruszyłem z miejsca wypadku i po chwili byłem na drodze prowadzącej do szpitala.
- Dzwoniłeś do Holiday? Cały dzień się nie odzywała, ani do mnie ani do chłopaków. - zapytał Luke
- Tak, ale nie odbiera. Coś musiało się stać dzwoniłem chyba z mi pon razy, pisałem..a ta nic!- warnąłam i przyśpieszyłem
- Spokojnie, na pewno wszystko w porządku. Może po prostu zasnęła, albo jest na jakiś badaniach..czy coś tam- wzruszył ramionami
- Mam nadzieję że wszystko w porządku, nie wybaczyłbym sobie gdyby coś jej się stało- wraz z końcem moich słów zaparkowałem auto na szpitalnym parkingu

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hey,hey!
Witam wszystkich mam nadzieję że rozdział się spodoba. Pisany trochę na szybko 😊 tym razem cały oczami Ash'a następny postaram się dodać tak za dwa/trzy dni zależy od tego czy będę miała czas na pisanie :-)
Gwiazdujcie, komentujcie to mega motywuje :-*
No to do następnego! Miłego czytania :-)

Second Life//5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz