8. Cz.1.~To moja wina~

4K 192 12
                                    

" Jest taki dzień, że po prostu, w pewnym momencie, musisz się, kurwa, rozpłakać"

- Dobrze, więc nazywa się..?
- Holiday, Holiday Irwin.- powiedziałem A ten zanotował coś w karcie

- Dobrze. Więc tak, pańska siostra jest w ciężkim stanie, ale z tego wyjdzie. - oznajmił- Ma kilka złamanych żeber, rozbitą głowę, rozcięty łuk brwiowy, rękę i liczne siniaki.- zrobił przerwę abym przysfoił nabyte informacje- Będzie musiała spędzić tu trochę czasu. - po tym wszystkim stałem jak wrośnięty. Zapierdole gnoja.
Własna matka go nie pozna.

- Dobrze, mogę do niej iść? - zapytałem w miarę spokoinie, chodź gotowało się we mnie.

- Tak. Ale nie ma długo bo musi odpoczywać. - po tych słowach wszedłem do sali dziewczyny i przerażony wpatrywałem się w obrazek przede mną. Leżała tam cała poobijana, podpięta do jakiś rurek. Serce kraja mi się na te widok. Jak można tak potraktować dziewczyne? Ja się pytam. Co takiego zrobiła że tak ją urządził. Zabije go. Urwe mu jaja (jeżeli wgl coś tam jest) i powieszę na ratuszu. Zniszcze go. Nikt nie ma prawa krzywdzić mojej Holiday, bo inaczej skończy na oiom-ie. Tak jak ona. Osobiście nie chciałbym być na miejscu tego kogoś, po spotkaniu ze mną. Ehh..nie wiem kim dla mnie jest i czemu mi tak na niej zależy, ale się dowiem. Jest dla mnie ważna. Będę ja chronił i nie pozwolę skrzywdzić.

Z przemyśleń wyrwał dźwięk telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz. Beau. No tak przecież poszedłem do tego jebanego samochodu po telefon. Przybiłem sobie face palm'a i odebrałem.
- Hey, stary. Co z tobą? Czemu nie odpisałeś? Stało się coś? - zasypal mnie pytaniami.
- Hej, nic się nie stało. Nie odpisałem bo musiałem coś załatwić.
- Ok. Będziesz na wyścigach?
- Wiadomo.
- Dobra. Ale na pewno wszystko w porzadku? Bo wydajesz się jaką przybity.
- Tak. Nie. Nie wiem..- powiedziałem łamiący się głosem- Ygh..to Nie jest rozmowa na telefon. Pogadamy, tylko musimy się spotkać.
- No okey..
- Dobra muszę kończyć. Widzimy się na wyścigach. Nara.
- Jasne, trzymaj się. Nara.

Ledwo co się rozłaczyłem a telegon znowu zadzwonił.

- Kurwa, stary gdzie jesteś? Gdzie Holly? Jesteś z nią? Co sie stało? Widzieliśmy jakiegoś gościa z obitą mordą. To twoja sprawka? Przecież wyszedłeś tylko po telefon, a nie kogoś pobić!!
- Emm.. jestem w szpitalu. Tak jestem z Holly. Aktualnie na oiom-ie ale zaraz przenoszą ja do innej sali. Wyśle sms-em jakiej lub spytacie się na recepcji. Temu gnojowi się należało. Jak przyjedziecie to wszystko wam opowiem, a i weźcie jej przyjaciółkę tą Mai'e.- nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się, a do pomieszczenia wszedł lekarz.

- Jeszcze się nie obudziła. Czemu?- spytałem ściskając jej rękę. Nawet nie wiem kiedy poszedłem do niej i to zrobiłem.
- Już niedługo powinna się obudzić. Teraz proszę Pana o opuszczenie sali. Zaraz zostanie przewieziona do sali 196. A i jeszcze jedno pytanie. Jest Pan pełnoletni?
- Nie.
- Dobrze. Więc proszę powiadomić rodziców i ich tu ściągnąć. Bo muszę mieć zgodę na dalsze leczenie.
- Ok.- mruknąłem i wyszedłem z sali. Kurwa. Skąd ja wytrzasne rodziców.

Pokierowałem się pod razu pod salę gdzie ją przewiozą. Gdy ja wieźli była taka bezbronna. Blada. Posiniaczona. Zniecierpliwiony czekałem aż lekarz wyjdzie i powie mi co jej dokładnie jest. Boje się o nią. Tak bardzo się boję. Nie chce jej stracić. Nareszcie moje prośby zostały usłuchane, a z pomieszczenia wyszedł lekarz.

Szybko wstałem i chwilę potem stałem obok.
- I co z nią? Lepiej? Jak badania?
- Spokojnie. Tak jak już mówiłem jest w ciężkim stanie ale wszystko będzie dobrze. Mam pewne obawy ale to nie jest pewne. Wszystko wyjdzie w badaniach. Kiedy przyjadą wasi rodzice?
- Dobrze. Ym... nie odbierają. Pewnie są na jakimś ważnym spotkaniu.
- Ehh..no dobrze.
- Mogę do niej iść?
- Tak. Tylko proszę zachować spokój. Musi odpoczywać.

Second Life//5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz