21. Ej to moje!

2.1K 110 22
                                    

Holiday POV

Z niecierpliwością czekałam aż Cal zadzwoni, fajnie będzie znów go usłyszeć. Brakowało mi go i chłopaków też, bardzo. Niechciane łzy przysłoniły mi widok, po czym wypłynęły z oczu. Płakałam z bezsilności, tęsknoty, żalu...chciałabym być już z nimi wszystkimi. Z moimi przyjaciółmi. Zamglonym wzrokiem wpatrywałam się w komórkę, co ten idiota tyle robi...z tą myślą wstałam i chciałam iść do łazienki, ale uniemożliwił mi to długo wyczekiwany dźwięk telefonu.

- Halo, Cal?

-Dzień doberek słoneczko! Co się z tobą dzieje ? Odchodzimy od zmysłów! Gdzie ty się szlajasz, młoda damo!? - po drugiej stronie usłyszałam wkurzony głos, łał Calum chwilami potrafi być poważny. 

- Również miło cię słyszeć Calum... spokojnie, jestem cała i zdrowa. Bez obaw, tak jak ci pisałam jestem u znajomego kolegi...- powiedziałam niepewnie 

- Aha? Niby jakiego? Imię, nazwisko, wiek, data i miejsce urodzenia... 

- Po co ci jego miejsce urodzenia?  - przerwałam jego słowotok.

- Po to żebyś miała zagadkę...no to gdzie jesteś? Zaraz przyjadę.

- Jest jeden malutki problem, sama nie wiem...- przymknęłam powieki, próbowałam przypomnieć sobie jakieś szczegóły z podróży ale nic nie przychodziło mi do głowy. Jedynie ten wielki kanion i bardzo bogata dzielnica, w której znajduje się willa chłopaków. Opowiedziałam mu o tym, chodź zapewne niewiele mu to pomogło.

 Jednak po chwili wiedział już gdzie jestem, co bardzo mnie zdziwiło. Podczas dalszej rozmowy ustaliliśmy plan mojej ucieczki. Miałam wyjść niezauważona z domu i kierować się w stronę parku, a żeby się tam dostać musiałam skręcić w lewo od razu po wyjściu z posesji chłopaków. Swoją drogą nie wiem, skąd on wie gdzie ja mam iść, skoro ja sama  nie wiem nawet gdzie jestem? Mam się tam stawić o 4 w nad ranem, więc muszę wyjść po 3 z domu, bo tłumaczył mi, że mam pół godziny do miejsca spotkania. Jeżeli uda mi się uciec, jeszcze dziś zobaczę chłopaków i Mai'e. Byłam taka szczęśliwa, ale z drugiej strony nie chciałam zostawiać chłopaków,  chociaż tęskniłam za przyjaciółmi. Nie chciałam zostawiać Eric'a tak bez słowa, ale nie zgodziłby się na moje odejście. 

Po chwili chwili wpadłam na pomysł, żeby napisać mu kartkę i tam się z nim pożegnać. Z tą myślą schowałam telefon pod poduszkę, a kurtkę pod łóżko.

 Podeszłam do szafki nocnej, która stała po drugiej stornie łóżka, pewnym siebie ruchem ją otworzyłam i zastygłam w bezruchu. Przed moimi oczami leżała rzecz której nigdy nie spodziewałabym się zobaczyć, może to atrapa. Bo  kto normalny trzyma pistolet w szafce, którą może otworzyć każdy? Tak, Eric nie jest normalny, więc może. Parsknęłam śmiechem, postanowiłam zignorować to co zobaczyłam, to na pewno nie jest prawdziwe. Ten słodki idiota nie potrafiłby nawet trzymać tego w rękach. W tamtej chwili nie podejrzewałam, jak bardzo się myliłam.

Znalazłam to, czego szukałam, napisałam kilka zdań o tym jak cieszę się że go poznałam i podałam numer telefonu, żeby utrzymać z nim jakikolwiek kontakt. Prosząc przed tym, by nikomu o tym nie mówił, była to nasza słodka tajemnica.

Odwróciłam się na drugi bok żeby na niego spojrzeć. Mimo, że jestem zmęczona, przez tą całą ucieczkę nie mogę zmrużyć oka. Spałam dwie godziny, kolejne dwie leżałam wgapiając się na zmianę w Erica i sufit, czekałam kiedy wybije umówiona godzina. Chłopak pochrapywał cicho wtulając się w poduszkę, a grzywka zwykle postawiona do góry opadała mu na czoło zasłaniając oczy. Uśmiechnęłam się z ten widok i pocałowałam go w nos. Będzie mi  go bardzo brakowało, a tak przy okazji bardzo tu gorąco. Eric grzeje jak kaloryfer, bardzo przyjemnie. Śpię z chłopakiem w jednym łóżku, z chłopakiem...myślałam że to nigdy się nie wydarzy, ale dziele z nim to samo łóżko. Zazdroszczę wszystkim dziewczynom, które znalazły już swoją bratnią duszę, drugą połówkę, ukochanego. Zazdroszczę, bo spotkały kogoś kto kocha je całym sobą, chroni jak najważniejszy na świecie skarb, pomaga, akceptuje taką jaka jest. Pragnę tego z całego serca.

Akceptacja jest kolejnym pragnieniem. Dzięki Mai i chłopcom jej doświadczyłam. Lubie to uczucie, kiedy ktoś mnie akceptuje, świat jest inny jakby bardziej kolorowy. Żądzą w nim kolory tęczy, a nie tylko szarość. Nigdy przedtem takiego życia nie doświadczyłam i cieszę się, że to co było, przeminęło. Chciałabym, żeby tak było zawsze, żebym była szczęśliwa i zawsze miała kogoś kto byłby blisko, zawsze. Wiadomo nie jestem idealna, mam wady i zalety, ale chcę być tylko akceptowana przez społeczeństwo, nic więcej. Nie chcę znowu zostać sama, jak palec.

Moje przemyślenia przerwał budzik który wskazywał godzinę 3 nad ranem, a zatem pora się ruszyć. Ostatni raz spojrzałam na chłopaka obok i pocałowałam go w policzek szepcząc ciche "Żegnaj".


Calum POV

No to się chłopaki zdziwią, ehehe i kto tu jest najlepszy? No ja! Oczywiście, że ja! Znalazłem Holiday bez niczyjej pomocy! Wiedziałem, że pisanie tych wiadomości nie pójdzie na marne. W myślach odtańczyłem taniec szczęścia i zadowolony otworzyłem szafkę z łakociami. Leżała w niej paczka czekoladowych herbatników. Z wielkim uśmiechem sięgnąłem po nie, ale w ostatniej chwili ktoś zabrał mi je sprzed nosa. Odwróciłem się oburzony i spojrzałem w wesołą twarz Michaela, na której błąkał się ironiczny uśmiech. 

- Ej, to moje! Ja zobaczyłem je pierwszy! - podniosłem głos, byłem oburzony. Jak można mi zabierać jedzenie w tak perfidny sposób, ja się pytam?

- Teraz już moje - jego uśmiech się poszerzył. - Też cię kocham bracie- rzekł i dumny, jak paw odszedł, zostawiając mnie osłupiałego.

- Igrasz z ogniem mój drogi! Pożałujesz tego, zgniła i bezduszna istoto! - krzyknąłem i tupnąłem nogą, cóż teraz nie zostaje mi nic innego, jak w drodze po Holi wstąpić po jakieś żelki. Z tą myślą zabrałem kluczyki do auta i wyszedłem z domu, trzaskając mocno drzwiami.

Zastanawiam się jak Holiday znalazła się taki kawał drogi od domu. Jest prawie na drugim końcu Sidney, kto ją tam wywiózł?  W zadumie przemierzałem kolejne ulice, by dotrzeć na czas do miejsca w którym mamy się spotkać. 

Na szczęście nie spotkałem po drodze żadnych przeszkód i jestem w parku nawet przed czasem. Kto by pomyślał, przecież ja zawsze się spóźniam. Dziwie się sam sobie, punktualność nie jest cechą którą można mi przypisać...

Holiday POV

Wyjście z pokoju okazało się bułką z masłem, bo Eric spał jak zaklęty. Przechodząc na palcach przez korytarz, starałam się nie wydawać żadnych dźwięków, niemalże nie oddychałam. Mijając pokoje, towarzyszyła mi grobowa cisza, niekiedy donośne chrapanie.

Schodząc po schodach, starałam się nasłuchiwać czy nikogo nie ma w salonie czy w kuchni. Było ciemno i prawie nic nie widziałam, wyciągnęłam telefon i oświetliłam sobie drogę słabym blaskiem. Przechodząc przez salon do do moich uszu dotarł szmer. Przerażona wstrzymałam powietrze...

CDN

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej wszystkim! Przepraszam za tak dłuuugą nieobecność, postaram się wstawiać częściej <3

Mam nadzieję że rozdział się spodoba :)



Second Life//5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz