Sama nie mogłam w to uwierzyć. Jednak nie wykluczałam takiej możliwości. Usiadłam pod drzewem i myślałam.
-Zaraz!- krzyknęłam tak głośno, że wszyscy na mnie spojrzeli- Kto najlepiej tropi?- zapytałam
-Yyy... Yami?- zapytał Jason
-Nie! The Reake!- tylko on potrafi wytropić człowieka!
-Ta tylko gdzie on jest?- zapytał Zalgo
-Spokojnie przyprowadzę go za chwilkę. Czekajcie na mnie- powiedziałam i pobiegłam ile sił w nogach.
Nie zwracałam uwagi na to, że mam poranione nogi. Doszłam do małego domku. Weszłam do niego i skierowałam się na strych. Jednak nie było go tam. Poczułam tylko bardzo silne uderzenie w głowę i upadłam na podłogę pogrążając się w ciemnościach. Otworzyłam oczy, a białe światło mnie oślepiło. Ciepła ciecz spływała z tyłu głowy. Zaczęła mnie ona cholernie boleć. Gdy się uspokoiłam rozejrzałam się po otoczeniu. Zauważyłam, że ktoś siedział na krześle na przeciwko mnie. Gdy wzrok mi się wyostrzył okazało się, że to Lazari. Oddech miała plytki, z licznych ran na ciele sączyła się krew.
-Widzisz co zrobiłaś?- zapytał się mnie jakiś głos
-P*****l się- warknęłam jak zaszczute zwierzę
-Oh naprawdę?- zapytał mężczyzna i podszedł do dziewczynki- A gdybym ją zabił to co byś zrobiła?
-Z twojej twarzy byłaby świetna maska wiesz?- odpowiedziałam z psychicznym uśmiechem
-To nie jest odpowiedź na moje pytanie- stwierdził
-Oczywiście że jest- odpowiedziałam- Wypuść ją... Proszę... Ona nie jest niczemu winna!
-Jest winna... Jest twoją siostrą, oraz córką Zalgo. To moje ostatnie słowo- powiedział i wyciągnął nóż. Nie zdążyłam nic zrobić a na moją twarz, trysnęła czarna krew.-Nie..nie...nie nie nie nie!- powtarzałam w kółko
Z mich oczu popłynęły łzy. Łkałam cicho aż do czasu, gdy nie mogłam. Nie wiem ile minęło. Około 1h. Spojrzałam na moją siostrę. Podobno SCP ma pomagać a zabrali mi najważniejszą osobę w moim życiu. Moja złość nie znalazła granic. Źrenice stały się pionowe. Oczy jażyły się na czerwono. A paznokcie przekształciły się w szpony. Jednym ruchem ręki zerwałam krępujące pasy. Podeszłam do Lazari. Odcięłam pasy, i wyszłam z pokoiku, z dziewczynką na rękach. Łzy leciały po moich policzkach strumieniami. Nie mogłam pogodzić się z tym, że ona nie żyje. Wręcz nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Nie chciałam. To było dla mnie za trudne. Wyszłam z budynku. Otoczyły mnie chyba wszystkie oddziały SCP. Chcieli mi ją zabrać. Zawarczałam a oni w momencie odsunęli się. Jednak karabiny były wycelowane we mnie. Uśmiechnęłam się szyderczo, a z moich pleców wyrosły błoniaste skrzydła. Ruszyłam nimi tworząc potężny wiatr. Siła podmuchu była tak mocna, że ludzie polecieli na drzewa i nabili się na ich gałęzie przemijając ich na wylot. Część lasu zabarwiła się na czerwono. Delikatnie podniosłam dziewczynkę i patrząc na nią ruszyłam w stronę rezydencji. Skóra Lazari stawała się coraz ciemniejsza. Na jej udach i w okolicach mostku, utworzyły się szczęki. Jej włosy wydłużyły się i stały się czerwone. Odwróciłam wzrok na duże czarne drzwi. Dom z zewnątrz wyglądał jak rudera. Jednak to tylko pozory. Pchnęłam ten kawałek drewna, i weszłam do jasnego salonu. Na kanapie siedzieli wszyscy domownicy. Jason chodził niespokojnie gdy tylko mnie zobaczył podszedł do mnie. Spojrzałam w jego żółte oczy i odwracając się pokręciłam głową. Pojedyncza łza popłynęła po moim policzku. Weszłam po schodach do mojego pokoju. Lazari położyłam na łóżku. Dotknęłam jej zimnego policzka. Jej skóra była czarna ale stawała się przezroczysta. Po kilku minutach zniknęła. Usiadłam na parapet, zwisając nogami w dół. Łzy płynęły po moich policzkach. Z bezsilności zaczekam plącząc śpiewać.
CZYTASZ
Życie Potępionej || ZAWIESZONE
ParanormalNa imię mam Lilith. Lat 17. Pyskata jak na mój wiek. Mieszkam w poprawczaku i tam też się wychowałam. Około 2 lata temu obudziłam się w szpitalu. Opowiedzieć wam moją historię i to jak zostałam morderczynią? Z miłą chęcią...