Rozdział 13

305 19 1
                                    


Po moim występie była krótka przerwa. Pani Tener opuściła klasę a my zostaliśmy sami. Wstałam z krzesełka i usiadłam na podłodze w koncie pokoju. Nie wiem czemu ale od zawsze lubiłam siedzieć przy złączeniu ścian. Czuje tu jakiś spokój. Coś czego nie da się opisać. Zamknęłam oczu cieszyłam się wyjątkowym spokojem.

- Co robisz? - zapytał ktoś, zapewne Louis.
- Odpoczywam - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Powinnaś się częściej uśmiechać - i wtedy zrozumiałam, że to nie Lu. Odwróciłam głowę a moim oczom ukazał się Green
-Idź stąd. - warknęłam.
- Gdyby nie to, że Tener wróciła i teraz moja kolej bym stad nie poszedł.
- Wypierdalaj!

Chłopak prychnął i podszedł do instrumentów. Wziął tą samą gitarę co ja i usiadł na stołku. Obrócił się w moja stronę. Nie rozumiejąc o co mu chodzi podciągnęłam kolana do klatki piersiowej i położyłam głowę na nich. Siedziałam tak dosłownie chwilę bo kiedy usłyszałam pierwsze nuty piosenki granej przez chłopaka moja głowa samoczynnie poleciała w górę. Patrzyliśmy sobie w oczy a on zaczął śpiewać.

-Od początku wiem, że to było trudne do wytrzymania
Jak wypadek, cała sprawa wymknęła się z pod kontroli
Oh, na drucie, tańczyliśmy
Dwoje dzieci, żadnych konsekwencji
Pociągnij za spust, bez myślenia
To jedyny sposób zejścia z tej drogi


To było jak bomba zegarowa w ruchu
Wiemy, że zostaliśmy stworzeni do wybuchu
I gdybym miał cię wyciągnąć z wraku
Wiesz, że nigdy nie pozwolę ci odejść
Jesteśmy jak bomba zegarowa
Zgubmy to
Rozproszmy to
Kochanie, jesteśmy jak bomba zegarowa
Ale ja tego potrzebuje
Nie ma innego sposobu


Cóż, nie sposób się z tego wydostać, więc zostańmy
Każda burza, która przyjdzie, dąży do końca
Oh, opór jest bezużyteczny
Tylko dwoje dzieci, głupie i nieustraszone
Jak pocisk zarażający miłością
To jedyny sposób zejścia z tej drogi


To było jak bomba zegarowa w ruchu
Przeznaczona do wybuchu
I gdybym miał cię wyciągnąć z wraku
Wiesz, że nigdy nie pozwolę ci odejść
Jesteśmy jak bomba zegarowa
Zgubmy to
Rozproszmy to
Kochanie, jesteśmy jak bomba zegarowa
Ale ja tego potrzebuje
Nie ma innego sposobu


Masz moje serce w swoich rękach
Jak tykająca bomba zegarowa
To odchodzi, zaczynamy znowu
Kiedy się psuje, my to naprawiamy
Mam twoje serce w moich rękach
Jak tykająca bomba zegarowa
Powinniśmy wiedzieć lepiej
Ale nie odpuścimy


To było jak bomba zegarowa w ruchu
Przeznaczona do wybuchu
I gdybym miał cię wyciągnąć z wraku
Wiesz, że nigdy nie pozwolę ci odejść
Jesteśmy jak bomba zegarowa
Zgubmy to
Rozproszmy to
Kochanie, jesteśmy jak bomba zegarowa
Ale ja tego potrzebuje
Nie ma innego sposobu

Nie patrząc na nikogo wybiegłam z klasy. Usiadłam na jednym z parapetów szkolnych. Ukryłam twarz w dłoniach i płakałam dalej. Ta piosenka, ona zawsze kojarzyła mi się ze mną i Jakeiem. Nie umiem tego zrozumieć ale jak tylko słyszę płaczę. Do tego ten cały Green. Kiedy tak na niego patrzyłam to widziałam twarz mojego przyjaciela z dzieciństwa. To się robi coraz bardziej porąbane.

Kiedy tak płakałam do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka telefonicznego. Wiedziałam, że to mój. Podniosłam telefon na wysokość oczu. Na ekranie widniała uśmiechnięta twarz mojego brata umazanego różową farbą. Lepiej nie wnikać.

- Halo? - zapytałam.
- Vee znalazłem go. - powiedział szybko mój brat.
- Kogo? Błagam cię Nat mów składnie.
- Zaraz. Siostra ty płaczesz?
- To nic. Nie zmieniaj tematu.
- Zalazłem Jake'a.
- Gdzie on jest?

Kiedy już miałam się dowiedzieć tak istotnej rzeczy ktoś zabrał mi mój telefon i rzucił nim o podłogę. Wkurwiona do granic możliwości przeniosłam wzrok na ową osobę. Przede mną stała tleniona blondyna z zajęć muzycznych.

- Coś ty kurwa zrobiła? - Wydarłam się na cały korytarz.
- To cię oduczy bycia lepszą ode mnie. Tylko ja w tej szkole mogę błyszczeć.
-Słuchaj mała - zeskoczyłam z parapetu. Widziałam, że wkoło nas zbiera się spora ilość ludzi. No tak jak coś się dzieję to od razu wszyscy wszystko wiedzą - Nie wiem co tym masz pod tą toną plastiku ale mam nadzieję, że do czegoś w tej twojej pustej główce dojdą moje słowa - widziałam w jej oczach odrobinkę strachu - Ze mną się nie zadziera. Chyba, że chcesz skończyć trzy metry pod ziemią.
- Przepraszam. - powiedziała ze skruchą i opuściła głowę.
- I bardzo dobrze. A teraz wypierdalaj - warknęłam.

Dziewczyna odeszła a ja podniosłam popsuty telefon z ziemi. Już miałam się oddalić kiedy ktoś złapał moją rękę. Nosz kurwa jeszcze nie maja dosyć?

- Czego? - zapytałam zirytowana.

Moim oczom ukazał się blondyn mojego wzrostu z szarymi oczami. Musiał być trochę wkupiony.

- Nigdy więcej nie waż się grozić mojej siostrze - warknął.
- Bo co mi zrobisz?
- Może wyjawię twoją słodką tajemnice - zmarszczyłam brwi bo nie miałam pojęcia o czym on gada. Widzę go pierwszy raz na oczy a on mi o jakiś tajemnicach gada.
- Vee, nie mów, że nie wiesz, że nasi ojcowie razem pracują.
- Do rzeczy.
- Ostatnio byłem zanieść jakieś papiery ojcu i słyszałem jak twój ojciec się chwalił jaka ty dobra w łóżku nie jesteś. Aż takie masz braki, że robisz to z ojcem? Nikt inny cię nie chce?

Na serio mój ojciec wszystkim kurwa gada, że poszłam z nim do łóżka z własnej woli? W ogóle kto się szczyci, że śpi z własnym dzieckiem? A na domiar złego cała szkoła będzie teraz o tym wiedziała.

- Jeżeli przez braki masz na myśli gwałt to tak mam braki - warknęłam ale czułam pojedynczą łzę na moim policzku. Coś za dużo dzisiaj płaczę.
- Jak to gwałt?
- Mam ci kurwa to przeliterować i wytłumaczyć co to znaczy?
- Nie. Przepraszam nie wiedziałem.
- No pewnie nie ma sprawy - powiedziałam sarkastycznie - Bo po co kurwa przyjść do mnie i się zapytać czy to prawda skoro można od razu mówić o tym całej szkole. W sumie to nawet jestem ci wdzięczna, że cała szkoła wie, że mój własny ojciec mnie zgwałcił. Muszę ci to jakoś wynagrodzić.

Nie myśląc długo zamachnęłam się i sprzedałam chłopakowi prawego sierpowego. Już miałam wżąć kolejny zamach, kiedy ktoś mnie przytrzymał. Poczułam silne dłonie Louisa. Chłopak, któremu przyłożyłam podniósł się na nogi. Już miał odchodzić kiedy Lu mnie puścił i sam mu przyłożył. Nie powiem zdziwiłam się. W końcu Louis nigdy nie uderzyłby chłopaka.
- To za wpierdalanie się w nieswoje sprawy - warknął - A to - uderzył go jeszcze raz - za wpierdalanie się w sprawy mojej przyjaciółki.

Lu odszedł od niego, wziął mnie pod ramie i prowadził w stronę wyjścia. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam coś jeszcze bardziej dziwnego. Tym razem to Green okładał chłopaka. To już jest naprawdę dziwne.

Kiedy mijałam moją szafkę przystanęłam koło niej i postanowiłam wyjąć z niej ukochaną deskorolkę. Lu spojrzał na mnie dziwnie.

- Wrócę do domu sama. Muszę chwilę pomyśleć. Przejadę się trochę po parku i wrócę.
- Uważaj na siebie. Bądź najpóźniej o dziewiątek w domu dobrze?
- Masz moje słowo.

Przytuliłam przyjaciela na pożegnanie i odjechałam. Gdybym tylko wiedziała co się stanie w życiu bym nie wracała sama...

BrokenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz