Rozdział 15

299 14 1
                                    

Kiedy tylko dojechaliśmy do domu Lu wyrwałam się im obu i pobiegłam do pokoju po ubrania. Wzięłam cokolwiek i udałam się po prysznic.

Stałam chyba dobre dwie godziny pod prysznicem i szorowałam swoje ciało. Analizowałam chyba wszystko i doszłam do kilku ważnych wniosków.

Po pierwsze, nigdy więcej nie chce widzieć tego człowieka na oczy. Może się palić i walić ale nie mam zamiaru go już nigdy spotkać.

Po drugie- i chyba najgorsze - musze powiedzieć o wszystkim Nathanowi. Znając życie wkurzy się jak cholera i na ojca i na Lu, że mnie nie pilnował i nie byłam bezpieczna tak jak mu obiecał.

Trzecim wnioskiem a właściwie zadaniem jest dowiedzenie się od Greena dlaczego i po co przyjechał.

Po czwarte: musze dowiedzieć się co z moim dawnym przyjacielem. Myślę, że zrealizuje go razem z punktem drugim.

I po piąte: cokolwiek by się nie działo nie mogę się załamać. Może podejdźmy do tego, że stało się i tyle? Że nie miało najmniejszego znaczenia? Nie to tak nie zadziała. Po prostu postaram się myśleć o tym jak najmniej. Tak to genialny plan.

Wyszłam z łazienki ubrana w czarne legginsy i w za dużą bluzę Nathana. Chyba za dużo mu ich zabrałam. O ile zabranie wszystkich to za dużo. O tam najwyżej mu jedną oddam , a to wcale nie moja wina, że są takie wygodne i ciepłe.

Usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa. W głowie kładłam sobie plan rozmowy „ Hej braciszku co tam? Dobrze? To świetnie! A u mnie nic ciekawego, tyko tata mnie znowu zgwałcił. Ładna pogoda prawa?" Myślę, że to nie wypali. Najpierw zapytam go o Jake'a potem mu powiem. Tak to jest plan.

- Siostra chcesz żebym ja tu na zawał zeszedł? - zaczął krzyczeć Nat kiedy odebrał połączenie - Czemu nie dzwoniłaś wczoraj? I masz wyłączony telefon?
- Z telefonem to dłuższa historia - powiedziałam zamyślona. Musze iść do tej szmaty, że do poniedziałku chce ,mieć nowy telefon. Właśnie dzisiaj jest trening. Jest dopiero dwunasta? Dobra trening mam na szesnastą. - A nie dzwoniłam wczoraj bo tak jakby usnęłam - wymyśliłam na poczekaniu - przepraszam.
- No dobra. Każdemu mogło się zdarzyć - naprawdę to kupił? Na pewno jesteśmy spokrewnieni? - A tak w ogóle to wszystkiego najlepszego siostra.
- Dzięki kochany jesteś. - Przerwałam na chwile - Nathan? - zapytałam przeciągając jego imię
- Czego znowu chcesz? - zapytał ze śmiechem
- Wczoraj mi powiedziałeś, że znalazłeś Jake'a. Możesz mi powiedzieć gdzie on jest?
- Um - Nat zawahał się czy mi o tym powiedzieć. Czy prawda o moim byłym przyjacielu jest aż tak straszna? - Ale obiecaj mi, że nie będziesz krzyczeć i się nie zdenerwujesz.
- Nathaniel? - zapytałam nie wiedząc o co chodzi
- Po prostu obiecaj.
- Obiecuje.
- Dlaczego ja to musze mówić? - zapytał sam siebie - Vee, on chodzi z tobą do klasy.
- Że co?
To jakiś chory żart! No błagam was jak to możliwe? W sumie teraz wszystko składa się w jedną całość. „Już nie". Fakt, że jego nazwisko wydawało mi się jakoś dziwnie znajome. To że pobił tego gościa na korytarzu i to że przyjechał po mnie razem z Louisem. Nawet to, że mówi do mnie Ronie. I ta akcja w sali muzycznej. Pamiętam, że kiedyś też mi powiedział, że powinnam się częściej uśmiechać. On próbował mi przypomnieć. Chciał żebym sobie przypomniała. Co nie zmienia faktu, że mamy do pogadania.
- Nat ja musze kończyć - powiedziałam trochę za szybko - zadzwonię do ciebie po treningu bo musze ci coś powiedzieć.
- Jakim treningu.
- Dostałam się do drużyny - powiedziałam dumnie - musze lecieć. Do wieczora brat!
- Do później siostra!

Zbiegłam do salonu w tępię błyskawicy. Mam nadzieję, że on tam będzie. Kiedy przeszłam próg salonu i go tam zobaczyłam błam gotowa wyświęcić wszystkie bóstwa. Jednak nie mam na to czasu. Stanęłam przed chłopakami i nie tracąc czasu zaczęłam gadać.

- Tak wszystko już ze mną dobrze. Ta zrobił to co ostatnio - to powiedziałam z mniejszym entuzjazmem - Dziękuję wam za to, że mnie uratowaliście. Za trzy godziny idziemy na trening i ty - pokazałam na Greena - wstań.

Chłopacy popatrzyli na siebie co najmniej jakby zobaczyli ducha, ale na szczęście nic nie powiedzieli. Green tak jak go o to prosiłam wstał i patrzył na mnie z przerażeniem. Oj bój się bój. Ja ci pokaże nie przyznawać się do powrotów.

- To za to - spoliczkowałam go - że nic nie powiedziałeś.

Chłopak złapał się w miejsce w które oberwał. Przyznam troszeczkę za mocno mi to wyszło. Lu siedział zdezorientowany zaistniałą sytuacją.

Już chciał coś powiedzieć ale wpadłam w ramiona Greena i przytuliłam go z całej siły. Tak bardzo mi tego brakowało, ale fakt że Jake stoi nieruchomo nie ułatwia sytuacji.

- Tak bardzo za tobą tęskniłam Jaky.

Kiedy chłopak to usłyszał co powiedziałam od razu oddał przytulasa. Tak, na pewno mi tego brakowało.

- Pamiętasz mnie. - zapytał szczęśliwy.
- Każdego dnia od twojego wyjazdu.

Oderwałam się od chłopaka i spojrzałam mu w oczy. To zabawne, że jeszcze kilka dni temu denerwowało mnie w nim praktycznie wszystko  dzisiaj to wszystko aleciało. Może gdyby nie uraza do zielonookich nasza znajomość o początku wyglądałaby inaczej. Może zdołałabym go polubić? Szczerze? Podoba mi się jego styl Bad Boy'a.

- Nigdy więcej nie wyjeżdżaj dobrze?
- Nigdy - powiedział, składając mi swojego rodzaju obietnicę - po coś tu wróciłem.
- Wróciłeś dla mnie? - jestem pewna, że zeszkliły mi się oczy
- Obiecałem ci przecież, że wrócę. Co jest Ronie, zwątpiłaś we mnie?
- Po takim czasie już nie byłam tego aż taka pewna.
- Mała - odezwał się Louis.
- Mała to jest twoja pała - widziałam jak na twarzy chłopaka pojawia się nachwile.
- Mój ostatni nie narzekał - puścił mi oczko - ale teraz nie o tym. Powiesz mi dlaczego Jake ma całą koszulkę na plecach w krwi?

Odwróciłam chłopaka tyłem do siebie i faktycznie był cały we krwi. Spojrzałamna swoje nadgarstki i znalazłam winowajców całego zdarzenia. Najwidoczniej rany musiały się na nowo otworzyć. Jake odwrócił się a jego oczy zrobiły się wielkie.

- Przepraszam - sapnęłam - daj upiorę ci to.
- Ty sobie żartujesz kobieto? - zapytał podnosząc głos - ty tu krwawisz a moją bluzką się przejmujesz. Chodź opatrzę ci to.

Usiadłam w kuchni na blacie żeby chłopakowi było łatwiej. Widziałam ja nasącza wacik wodą utlenioną. Tylko trochę szczypało. Nawet się nie skrzywiłam. Kiedy chłopak skończył ucałował moje rany. Zmarszczyłam brwi na ten czyn.

- Nigdy więcej tak nie rób- powiedział i zaczął owijać moje nadgarstki bandażem.
- Nie będę - powiedziałam dalej myśląc nad czynem chłopaka. Co to miało znaczyć?

BrokenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz