1: 10 Minutes to Midnight

912 67 20
                                    

Nasunąłem poduszkę na swoją głowę chroniąc ją przed wpadającymi przez okno promieniami słońca. Na stoliku nocnym, stojącym obok łóżka, wciąż leżało moje wypowiedzenie, które okazało się ostatnim gwoździem do trumny osoby, którą kiedyś byłem. Nie miałem pojęcia, gdzie podział się ten chłopak, który zrywał się każdego dnia bardzo wcześnie, nigdy się nie spóźniał i przynosił najlepsze oceny ze szkoły. Gdzie był ten młody mężczyzna, który tak chętnie wypracowywał nadgodziny tylko po to, by ktoś go wreszcie zauważył.

On już umarł. Szkoda tylko, że moja agonia wciąż się przedłużała, a nie miałem nawet wystarczająco sił, by samemu ją zakończyć. Byłem zbyt żałosny, zbyt słaby... Moje oczy znowu napełniły się łzami, już nawet nie sięgałem po kolejną paczkę chusteczek.

Spojrzałem na zegarek, ale zamiast odczytać z niego godzinę, mój wzrok szybko przesunął się na zdjęcie, jakie leżało obok zegara. Moje ostatnie wspólne zdjęcie z bratem.

Teraz Junsu już się do mnie nie odzywał, a nawet nie uznawał mnie już dłużej za brata. On zawsze stał po mojej stronie, a w zamian za okazaną dobroć to jego najmocniej skrzywdziłem.

Od czego to się zaczęło?

Moim marzeniem było pójść na studia aktorskie, jednak zmieniłem zdanie pod wpływem nacisku ze strony rodziców. Chcieli dla mnie dobrze, pragnęli jedynie, bym nie zmarnował swojego talentu do nauki na coś tak niepewnego. Dlatego wybrałem ekonomię licząc, że pójdę w ślady ojca. Nie czułem się dobrze na tym kierunku, ponieważ mnie to nie interesowało, zyskałem jednak wsparcie rodziców i to miało dla mnie ogromne znaczenie.

Po studiach i służbie wojskowej zatrudniłem się w korporacji, gdzie liczyłem, że moja pracowitość i to, czego tak ciężko się uczyłem, przyniesie mi szybki awans. Boleśnie odczułem spotkanie z rzeczywistością, ponieważ to nie takich cech poszukiwano w dorosłym życiu... Nie przeinaczałem faktów, nie chciałem się bawić w biurowe gierki i romanse, nie interesowało mnie pójście na skróty, bo to nigdy nie kończyło się dobrze.

Mijały kolejne miesiące, podczas których pracowałem bez wytchnienia, zupełnie rezygnując ze swoich prawdziwych marzeń. Gdybym przynajmniej odniósł jakikolwiek sukces, to byłoby inaczej, czułbym celowość moich działań. Zamiast tego kilka razy ktoś przypisał sobie moją pracę i kilka razy ktoś skasował pliki, których potrzebowałem. Ten świat, w którym bardziej liczy się kombinowanie zupełnie mnie pochłonął i zmiażdżył, ale jakoś poskładałem swoją podartą ambicję, niechętnie przyjmując taką rolę, jaką mi dano.

Za każdym razem słysząc, że zawiodłem, ponieważ nie oddałem projektu na czas, czułem się tylko gorzej. Odchodziłem wtedy z sali konferencyjnej z przyklejonym do twarzy uśmiechem. Nikogo nie obchodziło jak dużo czasu poświęciłem, by wykonać wszystkie polecenia na czas, liczył się jedynie efekt, którego nie było. Nawet jeśli przez całą noc siedziałem nad projektem, to często okazywało się, że ktoś nieprzychylny podmienił pliki i podsunął pusty dokument. Te same osoby spoglądały na mnie z góry, widząc jak kolejny raz otrzymuję reprymendę i znów obcinana jest moja pensja. Nic na to nie odpowiadałem, gdyż nie miałem odwagi. Przyjaźnie kłaniałem się wszystkim z mojego otoczenia, na przywitanie i pożegnanie, a gdy poprosili mnie o radę, to starałem się im nawet pomóc, ponieważ nie potrafiłem odmówić osobie w potrzebie. Tylko w domu, gdy leżąc samotnie w łóżku przypominałem sobie te sytuacje, nie potrafiłem powstrzymać się od płaczu.

Przez ciągłe przesiadywanie w biurze stałem się okropnie samotny, wszystkie znajomości ze studiów jakoś się urwały. Skoro nikt nie doceniał mnie w pracy, której tak naprawdę nigdy nie chciałem, bo moje marzenia były zupełnie inne, to zacząłem szukać kogoś, kto choć poza pracą uznawałby mnie za wartego uwagi.

The curious case of Kim Junmyeon | seho/hunhanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz