Rozdział 20

40 5 0
                                    

*Lily

Smacznie spałam czy poczułam że coś, a raczej ktoś mnie raz po raz całuje po całym ciele. Po wczorajszych wydarzeniach byłam dalej lekko roztrzęsiona, dlatego gdy zrozumiałam, że ktoś mnie dotyka wystraszyłam się i szybko się odsunęłam. Na nieszczęście walnęłam głową o łóżko. Zapomniałam, że zasnęliśmy na podłodze. Rozmasowując bolącą głowę otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą klęczącego Alec'a.

"Przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć. Myślałem, że miło będzie Cię tak obudzić."-powiedział zakłopotany. Spojrzałam na niego i stwierdziłam, że wygląda...dziwnie. Niby ubrał się w marynarkę, koszulę i czarne dżinsy, co miało być eleganckie, ale włosy miał w nieładzie, wyglądał na bardzo zmęczonego, a jednocześnie przybitego. Zachowywał też się chaotycznie i ostrożnie. Nie pasuje to do niego.

"Nic nie szkodzi. To nie Twoja wina. To przez wczorajszy wieczór..."-powiedziałam dalej masując się po głowie.

Alec spojrzał na mnie smutny.

"Mogę Cię przytulić?"-zapytał niepewnie. To pytanie mnie zaskoczyło i zmartwiło. Co Alec musiał teraz myśleć, że aż pyta mnie czy może mnie przytulić. Wyciągnęłam w jego kierunku rękę. On delikatnie ją chwycił, a ja pociągnęłam go w swoją stronę, tak że siedział teraz obok mnie. Od razu się do niego przytuliłam. On wyglądał jednocześnie na zaskoczonego, ale i zadowolonego.

"Nigdy nie pytaj mnie czy możesz mnie dotknąć, przytulić, pocałować... Po prostu to zrób. Jestem na zawsze cała Twoja."-powiedziałam całując go w szyję. On mnie mocno przytulił i pocałował w czubek głowy.

"Zapytałem, bo po wczoraj i po tym jak zareagowałaś na pobudkę, pomyślałem, że będziesz chciała przystopować z czułościami."-wyjaśnił bawiąc się moimi włosami.

"Mimo, że wczorajszy wieczór był straszny to nigdy nie będę chciała przystopować z czułościami. Chciałabym nawet aby było ich więcej."-powiedziałam uśmiechając się i bawiąc się jego koszulą.

"Jeszcze raz strasznie Cię przepraszam, że nie ochroniłem Cię przed nim. To wszystko moja wina."-powiedział smutny. Usiadłam tak, aby patrzeć mu w oczy i dalej być w niego wtulona.

"To nie jest Twoja wina. To wszystko wina David'a. To on mnie skrzywdził, nie Ty. Ty zrobiłeś wszystko co mogłeś. A co do tego co powiedział o Izzy i o Max'ie... Ty nie miałeś na to wszystko wpływu. Nikt nie da rady ochronić wszystkich których kocha."-wyjaśniłam mu.

"Powinienem jako najstarszy z rodzeństwa umieć ochronić chociaż swoje rodzeństwo. Max zginął pod między innymi moją opieką, a Iz wplątała się w to wszystko przez to, że wielu rzeczy nie dostrzegałem i nie umiałem z nią porozmawiać. Nocny Łowca jest obrońcą ludzkości. Jak mogę nazywać się Nocnym Łowcą jak nie umiem zadbać o najbliższych?"-obarczał się Alec.

"Gdyby nie Ty Jace wiele razy mógłby zginąć, gdyby nie Ty Izzy mogłaby wplątać się w takie kłopoty z których mogłaby się nie wykręcić,gdyby nie Ty świat mógłby już nie istnieć, gdyby nie Ty mnie by tu już nie było... Mam dalej wymieniać? Zrozum, że jesteś cudowną osobą, zrobisz wszystko dla bliskich. Za to między innymi Cię kocham."-powiedziałam i go pocałowałam.

"A ja kocham Cię też za to, że zawsze umiesz mnie pocieszyć."-powiedział i w końcu się uśmiechnął.

"A teraz ubieraj się i idziemy gdzieś."-powiedział ochoczo Alec.

"Na trening?"-zapytałam sarkastycznie.

"Jak na razie nie. Ruchy ubieraj się i idziemy. Czekam tu na Ciebie."-powiedział i usiadł na łóżko. Ja podniosłam się, wzięłam z szafy czarną sukienkę i poszłam ogarnąć się w łazience. Po dwudziestu minutach byłam gotowa. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam, że Alec zasnął.

Przygoda Nocnej ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz