Rozdział 22

48 5 0
                                    

*Lily

Szybkim krokiem szłam za resztą. Po dzisiejszym dniu jestem trochę poobijana i zmęczona, ale nie mogę zwolnić. Muszę uwolnić Alec'a. Nagle poczułam silny ból na wysokości żeber. Musiałam się zatrzymać i zobaczyć co mi jest. Podniosłam koszulkę do góry i zobaczyłam tak wielkiego krwiaka na żebrach. Pewnie jak David mnie uderzył i się wywróciłam to musiałam o coś uderzyć. Ból jednak był bardzo dokuczliwy. Patrząc na ślad poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Podniosłam głowę i zobaczyłam zatroskaną Isabelle.

"Widzę, że ten psychopata nieźle Cię poturbował."-powiedziała lekko się uśmiechając.

"Na pewno nie możemy go zakopać na tym cmentarzu?"-zapytałam z nadzieją. Dziewczyna się zaśmiała.

"Uwierz mi, sama wykopałabym dół dla niego, ale on nam się jeszcze przyda. Musi wyjaśnić Clave wszystko. A teraz pozwolisz?"-wyjaśniła no koniec robiąc pytającą minę. Bez wahania skinęłam głową. Przyjaciółka przyłożyła stelę do mojego brzucha. Aby lepiej nałożyć iratze musiała położyć obok swoją dłoń. Kiedy skończyła spojrzała na swoje dzieło z zadowoleniem. Ból powoli znikał.

Pocałowałam ją w policzek.

"Dziękuję siostro."-powiedziałam i pobiegłyśmy aby dogonić resztę.

Po dobiegnięciu do pozostałych biegliśmy jeszcze kilka minut zanim znaleźliśmy się na miejscu. Był to stary cmentarz na którym nie było żywej duszy. Podeszliśmy do kaplicy, Szłam jako ostatnia. Kaplica wyglądała jakby od wielu lat nikt do niej nie wchodził. Clary podeszła do drzwi i zapukała kilka razy kołatką. Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął mężczyzna, a raczej coś co go przypominało. Miał zaszyte oczy i usta. Wyglądał jakby nie jadł od wielu tygodni. Na ciele miał wiele blizn po runach, co oznaczało, że ma coś wspólnego z Nocnymi Łowcami. Zastanawiałam się jak będziemy się z nim komunikować, ale od razu otrzymałam odpowiedz. Ale nie w formie wypowiedzianych słów, tylko jego słowa usłyszałam w głowie.

"Witaj Lily Herondale, wiele o Tobie słyszałem."-powiedział mężczyzna. Zaniemówiłam. Jego wygląd był przerażający a co dopiero to że słyszę go w swojej głowie. Nagle zza niego wyszedł wysoki chłopak, wyglądał na kilka lat starszego ode mnie. Był wysoki i szczupły, ale jednocześnie umięśniony. Miał krótkie brązowe włosy w których dostrzegłam srebrne pasmo. Jego oczy miały ciemno brązowy kolor, ale widać było na nich srebrne kropki. Wyglądał zjawiskowo, co dodawało mu uroku. Muszę przyznać, że był bardzo przystojny.

"Bracie Andrew, ona się trochę boi. Proszę, wejdź do środka. Ja się nimi zajmę."-powiedział cały czas patrząc na mnie. Mężczyzna skinął lekko głową i wszedł do kaplicy.

"Cześć wam, dawno się nie widzieliśmy. Wejdźcie, a ja chwilę pogadam z Lily."-powiedział chłopak przepuszczając pozostałych. Jace zatrzymał się i z uśmiechem zwrócił się do chłopaka.

"Pilnuj mojej siostrzyczki."-powiedział mój brat i podał mu dłoń. Chłopak odpowiedział na powitanie.

"W końcu jest Herondale i jeszcze wiele znaczy dla Tess więc będę jej aniołem stróżem."-powiedział. Jace uśmiechnął się do mnie i zniknął w kaplicy. Chłopak natomiast podszedł do mnie i się ukłonił. Poruszał się z gracją i wyrafinowaniem.

"Miło mi Cię w końcu poznać, Lily."-powiedział i ucałował wierzch mojej dłoni.

"W końcu?"-zapytałam zdziwiona. Chłopak zaśmiał się.

"No tak, pewnie nie wiesz kim jestem. Nazywam się James Carstairs, ale mów mi Jem. Tessa wiele mi o Tobie opowiadała."-wyjaśnił. Czyli to jest ten słynny Jem o którym mówiła Tess. To jej mąż. Teraz jest wszystko jasne.

Przygoda Nocnej ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz