Rozdział 4

4.1K 269 218
                                    

~Reader's pov.

Czy to normalne, że unikasz osoby, którą darzysz jakimiś uczuciami?

Czy to normalne, że cierpię, pomimo tego, że nic między nami nie było?

Czy to normalne, że obwiniam się o to?

Codziennie zadawałam sobie pytania, na które nie było odpowiedzi. Pomimo, że wiedziałam, iż jest to bezsensowne, wciąż cierpiałam.

~

Nie odpowiadał przez dłuższy czas, więc odpuściłam. Wstałam i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Zostawiłam go w swoim pokoju. [...]

Poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie [ul. herabata]. [Ul. herbata] była lekiem na wszystko, przynajmniej według mnie. Usłyszałam tylko trzask zamykanych drzwi wejściowych. Zamknęłam oczy i zacisnęłam dłonie na gorącym kubku. Poparzyłam je, były zaczerwienione i niemiłosiernie piekły, ale bardziej piekło mnie coś w środku. Coś we mnie pękło. Nie spodziewałam się tego. Po moim policzku spłynęła jedna łza, a potem kolejna i kolejna.

- Nie martw się - usłyszałam głos cioci.

Noemi położyła dłoń na moim ramieniu, po czym dodała:

- Wróci.

Pokręciłam przecząco głową.

- Nie wróci - odrzekłam słabo.

Znów wszystko zepsułam - dodałam w myślach.

~

Od trzech tygodni nie miałam kontaktu z nikim z Karasuno, a właściwie z nikim poza ciocią i panią ze sklepu.

Przez te trzy tygodnie tylko czytałam, oglądałam telewizor i prawie nic nie jadłam, a na dodatek wyglądałam jak trup, bo mało spałam. (głównie płakałam po nocach, łejt, ja płakałam całymi dniami)

Znowu zebrało mi się na płacz, ale tym razem postanowiłam rozdrapać stare rany. Myślałam o ojcu, o tym, jak zabierał mnie do wesołego miasteczka, jak byłam mała. O tym, jak obiecał, że zawsze będzie przy mnie...

Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Niechętnie sięgnęłam po telefon. ,,Rudzielec". Nie wiedziałam, czy chcę odbierać. Odchrząknęłam i odebrałam.

- Cześć - usłyszałam w słuchawce.

- Hej - odrzekłam niemrawo.

- Etto...Czy mógłbym przyjść...Pouczyć się? - mówił niepewnie.

- Miałeś przyjść trzy tygodnie temu. Nie przyszedłeś. - Miałam słaby głos, ale byłam zła.

Dokładnie trzy tygodnie temu, w niedzielę, miał do mnie przyjść. Czekałam, bardzo długo czekałam. Nie przyszedł, nie wyjaśnił, nie przeprosił, nawet się nie odezwał.

- Przepraszam! Ale... - przerwał

- Ale?

Przez dłuższy czas nie otrzymywałam odpowiedzi. Słyszałam tylko jego oddech, dzięki temu przynajmniej wiedziałam, że jeszcze tam jest.

- Przychodź - rzuciłam do słuchawki.

Było słychać, że się uśmiechnął.

- Dziękuję!

Rozłączyłam się. Odłożyłam telefon i schowałam twarz w dłoniach.

Nie mogę być dla niego wredna. Nie mogę stracić kontaktu z tak bardzo ważną dla mnie osobą. Muszę wziąć się w garść.

Uderzyłam się dłońmi w policzki, aby się otrzeźwić. Zapiekło. Najpierw musiałam ogarnąć swój pokój. Wszędzie były porozrzucane chusteczki i ubrania. Zaczęłam od zebrania chusteczek. Wrzuciłam je do kosza w kuchni. Ubrania poskładałam i włożyłam do szafy. Na sobie miałam białą, jedwabną koszulkę z dekoltem w serek i czarne, przylegające spodnie. Poszłam do łazienki, spojrzałam w lustro. Przeraziłam się. To...To nie byłam ja sprzed trzech tygodni. Moje policzki lekko się zapadły, włosy były rzadsze i mniej puszyste, oczy straciły błysk, były smutne i zaczerwienione od płaczu. Usta miałam spierzchnięte, popękane. Sięgnęłam do kosmetyczki, chciałam choć trochę poprawić swój wygląd. Przemyłam twarz wodą, nałożyłam na usta balsam do ust, korektorem przysłoniłam wory pod oczyma.

The King - Kageyama Tobio x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz