Rozdział 5

4K 275 211
                                    

~Reader's pov.

Wstałam wcześnie, ubrałam się (w pomarańczowe jeansy, białą koszulkę w kwiaty z dekoltem w serek i pastelowe baletki) i zjadłam śniadanie. Zrobiłam to wszystko tak szybko, że do spotkania zostały jeszcze dwie godziny. Nie wiedziałam co robić, więc położyłam się na łóżku na plecach z piłką. Odbijałam ją, rozmyślając. Znów zadawałam sobie te same pytania, ale tym razem próbowałam znaleźć na nie odpowiedź.

Czy to normalne, że unikasz osoby, którą darzysz jakimiś uczuciami? To nie jest normalne, ale ja go nie unikam - to on unika mnie.

Czy to normalne, że cierpię, pomimo tego, że nic między nami nie było? To nie jest normalne. Muszę przestać, zapomnieć.

Czy to normalne, że obwiniam się o to? Nie powinnam. Każdy popełnia błędy. Ludzie uczą się na błędach.

Złapałam piłkę w ręce i zamknęłam oczy.

Tak, muszę zapomnieć - pomyślałam lekko się uśmiechając.

Otworzyłam oczy i wstałam z łóżka. Coś mi się przypomniało, coś, po co dawno nie sięgałam. Odłożyłam piłkę i sięgnęłam pod łóżko. Wyciągnęłam niewielkie, szare pudełko. Otworzyłam je i wyciągnęłam pamiętnik. Był to zeszyt z czarno-białą, lekko obdartą okładką, był na niej puszysty kot. Otworzyłam go. Ostatni wpis był w dzień, kiedy ciocia powiedziała mi, że tata może nie wrócić. Kartka była poplamiona łzami. To było prawie półtorej roku temu. Nie chciałam tego czytać. Odłożyłam pamiętnik i wyciągnęłam z pudełka stary polaroid. Dostałam go od mamy na dwunaste urodziny. W pudełku, na dnie, było mnóstwo zdjęć. Z wesołego miasteczka, z Polski, jakieś zdjęcia krajobrazu. Niektóre były naprawdę ładne, a najlepsze było to, że na każdym zdjęciu dopisana była data. Poprawiłam szybko włosy, lekko się uśmiechnęłam i zrobiłam sobie selfie. Nie wyszłam wcale tak źle, ale mogło być lepiej. Długopisem z pudełka napisałam datę i odłożyłam zdjęcie razem z aparatem do pudełka. Schowałam pudełko pod łóżko i poszłam do salonu. Ciocia była w pracy. Wzięłam telefon ze stolika i włożyłam go do tylnej kieszeni spodni, a do drugiej włożyłam cienki portfel. Wyszłam z domu zamykając go na klucz. Była piękna pogoda. Słońce świeciło wysoko na niebie i wiał delikatny, ciepły wiaterek. Miałam jeszcze trochę czasu, ale chciałam posiedzieć na podwórku. Usiadłam pod drzewem na którym wczoraj utknęła piłka. Oparłam się głową o pień i przymknęłam oczy. Wiatr wiał co jakiś czas, rozwiewając moje włosy. Usłyszałam czyjąś konwersację, ale nie mogłam zrozumieć żadnego ze słów. Wstałam i podeszłam do bramki. Rozejrzałam się, po prawej stronie, na chodniku było dwóch chłopaków: jeden dość niski, rudowłosy, a drugi wyższy - brunet.

- Cholera - syknęłam, odsuwając się od bramki. Widzieli mnie.

- [Reader]-chan! - Rudzielec podbiegł do bramki i przebiegł przez nią. Wręcz "rzucił" się na mnie i przytulił. Także go objęłam. Odsunęliśmy się od siebie.

Za bramką stał Kageyama. Patrzyłam na niego z mieszanymi uczuciami, nie wiedziałam jak zareagować. Byłam zła i zdenerwowana. Akurat dzisiaj musiałam się z nim spotkać, wtedy, kiedy chciałam zapomnieć.

- Hej - odezwał się. Jego głos był mniej pewny i zimny niż zwykle. On sam także nie wyglądał najlepiej, lekko podkrążone oczy, trochę potargane włosy i smutny wzrok.

- Hej - odrzekłam. Miażdżył mnie wzrokiem.

Hinata zauważył, że jest coś nie tak, atmosfera była napięta.

- Chodźmy. - Chwycił mnie za rękę, uśmiechając się niepewnie.

- Chodźmy - potwierdziłam, starając się uspokoić.

The King - Kageyama Tobio x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz