Rozdział 7 + LA

3.8K 192 372
                                    

~Narrator's pov.

Początek drugiego semestru wcale nie przeszkadzał [Kolor]włosej w spotkaniach z przyjaciółmi, co niestety odbiło się na jej ocenach. [Reader] dopiero, po opieprzu od Naomi, postanowiła poświęcać dla przyjaciół jedynie niedziele.

~Reader's pov.

Wracając ze szkoły zobaczyłam idącego chodnikiem bruneta, w czarnej bluzie oraz tego samego koloru spodniach, na ramieniu miał także czarną torbę. Widziałam tylko jego plecy lecz, łudząco przypominał mi Kageyamę, więc przyśpieszyłam kroku. Gdy podeszłam bliżej, stwierdziłam, iż ten koleś wcale nie przypominał Kageyamy, to był Kageyama.

- Dzień dobry, Kageyama-kun - odezwałam się, kładąc brunetowi dłoń na ramieniu.

Chłopak przestraszony, szybko odwrócił się.

- Oh, [Reader]?! - krzyknął przestraszony, po czym, wstydząc się swojej reakcji odchrząknął i strzepnął niewidzialny farfocel z koszulki.

- Tak, ja - zaśmiałam się, po czym usiłując mówić poważnym tonem, zapytałam - Co ty tu robisz?

- Eee...Wracałem do domu - odrzekł niepewnie.

- Mieszkasz daleko stąd - zaśmiałam się, wiedząc, że wymyśla.

- No bo...Etto... - zmieszał się, rumieniąc lekko i spuszczając głowę - Szdłmdcib - wymamrotał cicho.

- Hm? - zapytałam, unosząc lewą brew.

- Szedłem do ciebie... - odpowiedział, patrząc mi w oczy, wciąż niepewnie.

- Oh - zarumieniłam się lekko, odwracając wzrok.

Poczułam, że chwyta moją dłoń. Miał ciepłą dłoń. Dreszcze przeszły po moim ciele.

- Wproszę się do ciebie. - Uśmiechnął się zadziornie, przesuwając kciukiem po moich knykciach.

Jak on może tak szybko zmienić humor?! - krzyczałam w myślach, wciąż się rumieniąc.

Ruszyliśmy powoli. Była ładna pogoda, słońce świeciło, a od czasu do czasu lekko powiewał wiatr. Cisza między nami nie była niezręczna, była...Potrzebna. Niepewnie splotłam nasze palce. Nie byłam pewna swojego gestu, ale wtedy poczułam jak Tobio ściska pokrzepiająco moją dłoń.

- Spokojnie - usłyszałam, czując jego ciepły oddech na szyi - Ja też się stresuję - dodał, po czym się odsunął.

Spojrzałam na niego, na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Także się uśmiechnęłam, lecz bardziej niepewnie.

- Już jesteśmy - odezwałam się, puszczając jego dłoń. Przeszliśmy szybko przez podwórko i trzęsącymi się rękoma otworzyłam drzwi do domu.

- Chcesz coś do picia? - zapytałam, po zdjęciu kurtki i odłożeniu torby. Poszłam do kuchni.

- I tak wiem, że zrobisz [ul. herbata] - zaśmiał się.

- Cholera, zbyt dobrze mnie znasz - przyznałam mu z uśmiechem, wyciągając dwa kubki. Zagotowałam wodę i wyspałam [ul. herbata] do obu kubków. Zalałam herbatę i przyniosłam do salonu oba kubki.

- To co robimy? - zapytał, siadając na kanapie. Usiadłam obok niego.

- Hm - zaczęłam patrząc na kubek z herbatą, po czym dokończyłam z lekkim uśmiechem, kątem oka patrząc na bruneta. - Miałam dzisiaj zaplanowaną randkę z matematyką...

- Huh? To ja do ciebie przychodzę, a ty... - Przybrał oburzony wyraz twarzy i pasujący do tego ton głosu. - Jak tak można?! - zerwał się z kanapy.

The King - Kageyama Tobio x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz