2

13.4K 506 358
                                    

*Lily*

Usłyszałam budzik i niechętnie wstałam z łóżka. Popatrzyłam z niesmakiem na moją współlokatorkę. Znam ją dopiero jeden dzień, a już stała się moim wrogiem numer jeden. Pansy Parkinson.

Wzięłam kosmetyki i ubrania i poszłam do łazienki. Gdy wróciłam do pokoju, zegarek pokazywał 6:54, co oznaczało godzinę wolnego. Zdecydowałam, że w tym czasie posiedzę na błoniach.

Wyszłam z zamku i skierowałam się pod jakieś drzewo. Usiadłam i napawałam się świętym spokojem, którego pewnie nie zaznam ponownie w najbliższym czasie. Wokół było tak ślicznie. Jedynym dźwiękiem, jaki można było usłyszeć, był cichy szum liści. Do czasu...

*Draco*

-Co z tobą, Potter? Myślisz że możesz wszystko, bo jesteś pieprzonym wybrańcem?! Gówno prawda. Jeszcze pożałujesz że się do mnie nie przyłączyłeś! Pożałujesz!

-Ej! Malfoy! Zostaw bliznowatego! -Usłyszałem donośny krzyk dobiegający od tyłu. Odwróciłem się i zobaczyłem wkurzoną Lily. -Myślisz że możesz się tak bezkarnie wyżywać na wszystkich? Jeśli masz się za lepszego od innych, to jesteś w ogromnym błędzie!

Dziewczyna przysuneła się do mnie, spojrzała mi prosto w oczy i wysyczała:
-Nienawidzę cię, Malfoy.

Następnie popchnęła mnie, złapała Harrego za rękę i poszła z nim do szkoły.

Chyba nic w życiu nie zabolało mnie bardziej niż ta sytuacja. Pierwszy raz spotykam się z tym dziwnym ukłucuem zazdrości.

*Lily*

Wzięłam Harrego za rękę i szybkim krokiem udałam się z nim do zamku.
Po chwili milczenia usłyszałam jego niepewny głos:

-Eee... Dziękuję Ci, że no wiesz, pomogłaś mi z nim. Sam bym chyba nie dał rady. Tak w ogóle, to Harry jestem. -Powiedział chłopak i wyciągnął nieśmiało rękę w moją stronę.

-Nie ma za co, naprawdę, masz szczęście że nie chciałam być dłużej w jednym pomieszczeniu z Parkinson i wyszłam na spacer. Ja jestem Lily Collins. -Chwyciłam lekko jego dłoń - A ty, z tego co wiem, nie musisz się przedstawiać, każdy cię zna.

-Jesteś ślizgonką, tak? Postawa godna ucznia z Gryffindoru.

-Tiara miała dość duży dylemat, ale na szczęście jestem pyskata i nie dała mnie do was, małe szlamy -w moim głosie było słychać wyraźną sympatię, a na twarzy przez cały czas miałam jeden z tych ładniejszych uśmiechów. Potter chyba zrozumiał moje (o dziwo) naprawdę pozytywne nastawienie, bo cicho się zaśmiał.

Razem poszliśmy na śniadanie, przy stole musieliśmy się rozsiąść ze względu na przynależność do domów, ale na szczęście dosiadła się do mnie spora grupka uczniów. Razem rozmawialiśmy, było nawet wesoło. Udawanie otwartej naprawdę wyszło mi celująco.

Przez całe śniadanie czułam na sobie wzrok Dracona. Z tego, co zauważyłam przed śniadaniem (bo podczas posiłku skutecznie go ignorowałam) siedział z Crabbem i Goylem, jakimś innym ślizgonem i -o zgrozo - niejaką Pansy Parkinson.

Po śniadaniu, które nawet szybko zleciało, poszłam do lochów po podręcznik do eliksirów, a następnie udałam się na pierwszą lekcję. Miałam ją z opiekunem naszego domu- profesorem Snapem. Jak się okazało, eliksiry mamy łączone z Gryffindorem. Usiadłam w czwartej ławce i przeglądałam podręcznik. Nie musiałam długo czekać na to, aż ktoś się do mnie dosiądzie. Odwróciłam głowę w prawo i uśmiechnęłam się.

-Mogę się dosiąść? -Zapytał Harry odwzajemniając mój uśmiech.

-Jasne, siadaj. -Wskazałam miejsce obok mnie.

Kątem oka widziałam naprawdę wściekłego Malfoya. Blondyn popatrzył na mnie, szepnął coś Pansy na ucho i oboje wybuchli śmiechem. Popatrzyłam na Dracona z współczuciem, wskazując na Pansy. Widocznie się do niego przyczepiła. Chłopak spojrzał na mnie, jakby prosił o zmianę towarzystwa, a ja cicho się zaśmiałam.

Zapadła cisza. Słychać było tylko trzask drzwi i kroki nauczyciela. Wszyscy spojrzeli na niego z ogromnym lękiem. Oczywiście z wyjątkiem Draco i... Mnie. Szczerze mówiąc, polubiłam Snapa. Był taki bezuczuciowy, nikt nie wiedział co myśli w danej sytuacji, wszyscy go szanowali. Od dwóch lat chciałam taka być. Gdy ojciec umarł, codziennie ukrywałam emocje i uczucia, a nocami płakałam. Pasował mi ten układ. Przynajmniej miałam spokói. Nikt się mnie nie pytał, a ja nie musiałam odpowiadać. I właśnie dlatego trzymam się z daleka od "przyjaciół na całe życie". Myślę, że mogłabym mieć przyjaciela, ale tylko do towarzystwa. Bez żadnych sekretów, wyżalania się i zbędnych pocieszeń.

*Draco*

Od samego rana mam zły humor. Ta sytuacja z Liliane strasznie mnie dołuje. Najpierw zaczęła na mnie krzyczeć, potem powiedziała że mnie nienawidzi. Na dodatek chyba zaczęła się kolegować z Potterem. Nawet się do niej przysiadł na eliksirach. Na domiar złego ta cała Pansy za mną łazi. Nie mam pojęcia, jak Lily z nią wytrzymuje w jednym pokoju.

Po lekcjach poszedłem do pokoju wspólnego, miałem dość wszystkich. Ciągle myślałem o Lily. Jednego dnia była taka przyjacielska, kolejnego obroniła wybrańca, pokazała swoją nienawiść do mnie a potem, jak gdyby nigdy nic, uśmiechnęła się do mnie na eliksirach. Nie rozumiem tej dziewczyny. Może czas o niej zapomnieć zanim do końca poddam się uczuciom?

*Lily*

Już 18:00, czas kolacji, a ja leżę na łóżku i czytam mugolskie romansidła. Szczerze mówiąc, są naprawdę dobre. Postanowiłam nie iść na posiłek i czytać dalej.

Z czytania wyrwał mnie piskliwy głosik.

-Dracuś, zaraz do ciebie przyjdę, poczekaj na mnie!

Dziewczyna weszła do środka, nie domknęła drzwi i spojrzała na mnie.

-O, Liliane, wiesz, umówiona jestem. Przyszłam tylko pomalować usta.

Zaśmiałam się.

-Widzę, że Malfoy znalazł sobie popychadło. Nie trudź się, nawet jak pomalujesz całą twarz to go nie zainteresujesz.

-Oj, Lily ale zazdrośnica z ciebie. Ale spokojnie, ty też kogoś znajdziesz, oczywiście nie tak szybko jak ja, ale może Ci się uda.

-Mierzę wyżej niż zapatrzony w siebie, poniżający innych arystokrata.

I w tym momencie usłyszałam prychnięcie dobiegające zza drzwi.

-Dracuś! Już jesteś! Ale się stęskniłam!

Chłopak tylko popatrzył na mnie. Jego spojrzenie było pełne smutku. Pansy wzięła go za rękę i razem wyszli z pokoju.

Nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony cieszę się, że dowiedział się o tym, co myślę o jego zachowaniu. Z drugiej jest mi go naprawdę szkoda. Właśnie przekreśliłam znajomość z kimś, kogo naprawdę polubiłam. Brawo, Collins, byle tak dalej, a zostaniesz sama.

My own Hope |Draco Malfoy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz