3

10.6K 424 197
                                    

*Draco*

Od kilku tygodni nie rozmawiałem z Lily. Nie mam ani grama odwagi, by pójść do niej i zwyczajnie pogadać o tej sytuacji. Z drugiej strony, bardzo dużo czasu minęło od tamtej pory. Gdybym tyle nie czekał i schował dumę do kieszeni... Może byśmy teraz byli przyjaciółmi?

Moja rzeczywistość wygląda tak: zadaję się z Zabinim, Crabbem i Goylem, jak chodzi o Pansy, to raczej ona zadaje się ze mną, a nie ja z nią, ale nie narzekam na to. Inni ludzie widzą mnie jako wrednego i bezdusznego arystokratę o kamiennym sercu. Nie wiem, czy mi się to podoba, wiem tylko, że tak łatwo tego nie zmienię. Z resztą, znając mój stosunek do Gryffonów i innych szlam, raczej nigdy tego nie zmienię.

*Lily*

Siedzę sobie na korytarzu przy oknie i patrzę na spadające płatki śniegu. Myślę o nadciągającej przerwie świątecznej. Wypadałoby spędzić gwiazdkę z matką, nie ma nikogo oprócz mnie. Mimo, że nie jestem dla niej idealnym towarzystwem, myślę że wolałaby to, od samotnego wieczoru. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Z rozmyślań wyciąga mnie jego głos. Nie odzywał się do mnie od incydentu w pokoju. Nie odzywał? Nawet nie patrzył. Traktował mnie jak powietrze. Mam do siebie za to ogromny żal.

-Collins? Czekasz na księcia z bajki? Zabłądził, czy uciekł do innej?

Idąca koło Malfoya Pansy głośno zaśmiała się, i jak gdyby nigdy nic pocałowała go. Tak, w usta. Jeśli ona to robi w wieku 11 lat, to co będzie za rok?

Popatrzyłam na nich i szybkim krokiem poszłam do pokoju. Nie chciałam pokazywać im mojej słabości, ale dłużej tak nie mogłam. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Lekki szloch przerodził się w wodospad łez, a wszystkie emocje, które tłumiłam od września, znalazły swój upust.

Każdy kolejny, nawet najbardziej błahy powód był dobry, by nie zatrzymywać płaczu. Wszystkie złe sytuacje, jakie spotkały mnie w życiu dawały o sobie znać w postaci wspomnień. Śmierć ojca. Samotność. Brak przyjaciół. Sytuacja z Malfoyem. Nie radzenie sobie z własnymi emocjami. To wszystko nękało mnie właśnie w tej chwili. Starałam się uspokoić, ale nie mogłam zablokować tych wszystkich emocji.

Leżałam skulona na łóżku, gdy nagle usłyszałam znajomy głos.

-Lily! Razem z Ronem i Mioną idziemy kupić prezenty na gwiaz... Lily?

Chłopak usiadł na moim łóżku i dotknął mojego ramienia. Naprawdę nie miałam pojęcia, kto wpuścił go do pokoju ślizgonów, ale tak się cieszyłam z jego obecności...

*Harry*

Nigdy jeszcze nie widziałem jej w takim stanie. Usiadłem obok niej i położyłem rękę na jej ramieniu. Lily powoli się odwróciła. W jej oczach było widać naprawdę ogromne cierpienie, po policzkach spływało coraz więcej łez. Podsunąłem się do niej i objąłem ją ramieniem, a ona wtuliła się we mnie.

Nie wiem ile czasu tak siedzieliśmy. Dziewczyna trochę się uspokoiła.

-Lily? Chcesz się wygadać? Jeśli tego potrzebujesz, naprawdę możesz mi wszystko powiedzieć. Zaufaj.

Blondynka spojrzała na mnie lekko zdziwionym spojrzeniem.

-Harry, jeszcze nigdy nikomu się nie zwierzałam.

-To zrób to teraz.

~kolejny dzień~

*Lily*

Czuję się okropnie. Mam opuchnięte oczy od płaczu. Wczoraj... Nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Koło 19 do mojego pokoju przyszedł Harry, mój nowy przyjaciel, siedział tam ze mną do bardzo późna.

Wyszłam z sypialni i skierowałam się na śniadanie. Usiadłam przy tej samej grupce, co wczoraj. Ucieszyli się na mój widok. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Pod koniec posiłku podszedł do mnie Potter.

-Lily, dzisiaj idziemy po prezenty na święta, chcesz iść z nami? Może dzisiaj nam się uda.

Chłopak lekko posmutniał. Wydaje mi się że za bardzo przejmuje się moimi problemami. Wczoraj się przed nim otworzyłam, odpowiedziałam mu całe moje życie, wszystko, co mnie męczy. Chyba raz na jakiś czas warto to robić, bo dzisiaj czuje się o niebo lepiej niż wczoraj.

-Jasne, z chęcią. Powinnam kupić coś matce.

Tak, mojej matce. Zdecydowałam się wrócić na święta do domu. Po rozmowie z Harrym postanowiłam poprawić naszą relacje. Oczywiście, będzie to bardzo trudne przenieść się z poziomu zwykłego "hej" rano i siedzenia resztę dnia w samotności, na chociażby normalną rozmowę, ale mam nadzieję, że coś da się z tym zrobić.

Wybraniec uśmiechnął się i podszedł do Rona, a następnie razem wyszli z Wielkiej Sali.

Po skończonym posiłku ubrałam się i wraz z Gryffonami poszliśmy do Hogsmeade. Na miejscu czas bardzo szybko zleciał. Okazało się, że przyjaciele Harrego są naprawdę bardzo sympatyczni. Ron jest fantastycznym człowiekiem, szczególnie, gdy się nie odzywa, a Hermiona jest ideałem dziewczyny, zaraz po tym, gdy przestanie się wymądrzać. Czyli zostaje mi towarzystwo Harrego i stałej paczki, która jada ze mną posiłki.

Pierwszym miejscem, jakie odwiedziliśmy był sklep jubilerski, gdzie kupiłam mojej matce całkiem ładny naszyjnik z zawieszką w kształcie róży.

Po wyjściu od jubilera rozdzieliliśmy się. Każdy chciał kupić coś dla przyjaciół, a że złota trójca właśnie z tego powodu nie mogła robić zakupów razem, ja też postanowiłam kontynuować chodzenie po sklepach w samotności.

Po kilkunastu minutach wyszłam zadowolona z butiku z rękawiczkami do quidditcha dla Harrego, bo przecież był najmłodszym szukającym w historii tego stulecia. Rozdzielając się, ustaliliśmy, że spotkamy się o 11:00 w Miodowym Królestwie, więc mam jeszcze sporo czasu na spacer po Hogsmeade.

Chodząc między sklepami, stanęłam przy wystawie jakiegoś sklepu z biżuterią. Moją uwagę przyciągnął pierścień w kształcie smoka. Od razu pomyślałam o Draconie... Bez zastanowienia weszłam do sklepu i kupiłam ozdobę. Wychodząc spotkałam Harrego i razem poszliśmy na gorącą czekoladę do Miodowego Królestwa.

My own Hope |Draco Malfoy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz