5

8.6K 424 110
                                    

*Draco*

Czasem zastanawiam się dlaczego tak bardzo nie lubię Pottera. I po raz pierwszy udało mi się odpowiedzieć na to pytanie. Wbrew pozorom, nie chodzi tu ani o rywalizację Slytherinu z Gryffindorem, ani o zasadę "jest tylko jeden najlepszy". Ja po prostu mu zazdroszczę. Ma trójkę szczerych przyjaciół, może z nimi porozmawiać o wszystkim. Dostał się do drużyny quidditcha, jako najmłodszy szukający stulecia. Ma szacunek u każdego ucznia, oczywiście nie będącego w Slytherinie. I w końcu, ma Lily, z którą tak chciałem się zaprzyjaźnić.

Odkąd dostałem od niej list, w głowie tworzę scenariusze naszej rozmowy. Chyba nigdy nie stresowałem się bardziej niż teraz. I właśnie w tej chwili, gdy siedzę w pociągu z Zabinim, Crabbem i Goylem, jej nigdzie nie ma. To przecież niemożliwe! Sam widziałem, jak wyjeżdżała na święta z Hogwartu. Siedziała dwa przedziały ode mnie. Mam nadzieję, że wraca do szkoły po świętach.

Z rozmyśleń wyrwał mnie głos prefekta. Standardowo ogłaszał koniec trasy. Ubrałem szatę i byłem gotowy do opuszczenia pociągu.

*Lily*

Od rana siedzę na błoniach i nucę jakieś mugolskie piosenki. Przez te kilka dni ferii miałam najwspanialszy na świecie spokój. Niestety, dzisiaj się kończy. Za jakąś godzinę powinni tu być uczniowie wracający z przerwy świątecznej.

Domyślam się, że Draco będzie chciał ze mną porozmawiać.. Nie, nie domyślam się. Mam na to ogromną nadzieję. Odkąd wysłałam mu paczkę, okropnie stresuję się jakimkolwiek kontaktem z nim. Liczyłam na jakąkolwiek, choćby najbardziej bezsensowną odpowiedź z jego strony. Ale on milczy. I to właśnie w tym wszystkim jest najgorsze.

-Dalej o nim myślisz?

-Harry! Ale mnie przestraszyłeś! Kiedy tu przyszedłeś?

-Ja pierwszy zadałem pytanie, Lily.

-No dobra, masz mnie. Ale mógł chociaż odpisać!

-I co miał by napisać? Myślę, że czeka na wasze spotkanie, ja też w takiej sytuacji wolałbym porozmawiać.

-Ale mnie wkurzasz, bliznowaty, czy ty zawsze musisz mieć rację?

-Widocznie tak - Wybraniec uśmiechnął się i wskazał palcem szkołę. -Idziemy do środka? Zimno się robi.

-Jasne, szlamciu - odpowiedziałam humorystycznie i chwilę później, nie przestając się śmiać, szliśmy do środka Hogwartu.

Spacerowaliśmy trochę po szkole, po jakimś czasie Potter zaprowadził mnie do lochów, pożegnał się i poszedł do pokoju Gryffonów po Rona i Mionę. Umówili się na spotkanie z Hagridem, nie mam pojęcia po co, ale wolę nie mieszać się w ich sprawy. A właśnie, wbrew moim rozważaniom ma temat Hagrida, jednak nie jest przerośniętym jaskiniowcem, jak przypuszczałam na początku roku. No cóż, szkoda.

Z uśmiechem weszłam do pokoju wspólnego, wspominając początek roku i moje przemyślenia z nim związane. Widocznie uczniowie wrócili już z przerwy świątecznej, bo w lochach było ich pełno. Siedzieli na kanapach, wszyscy przechwalali się prezentami, płytcy idioci. Stałam na środku pokoju, patrząc na nich po kolei. Nigdzie nie było Dracona, co jak najbardziej jest mi na rękę. Po Pansy też nie ma ani śladu, co cieszy mnie jeszcze bardziej.

Otworzyłam drzwi i weszłam do sypialni. Wskoczyłam do łóżka, chcąc trochę odpocząć, ale Agrippina nie dawała mi spokoju. Skrzeczała coraz głośniej, więc podeszłam do szafki obok biurka, na której stała klatka. Sowa starała się zwrócić moja uwagę na list leżący na biurku. Podniosłam go i od razu zauważyłam "Lily Collins" napisane prześliczną czcionką. Ostrożnie otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej kartkę.

"Proszę spotkajmy się dzisiaj po kolacji na błoniach. Mam nadzieję, że przyjdziesz."

Mimo tego, że list nie był podpisany, dobrze wiedziałam od kogo jest. Nie miałam najmniejszej ochoty tam iść.

*Draco*

Nie poszedłem na kolację. Dracon Malfoy, człowiek bez uczuć o kamiennym sercu stresuje się w tej chwili bardziej niż jakiś beznadziejny, empatyczny Puchon na teście z eliksirów u profesora Snapa. Siedzę na błoniach od ponad godziny i myślę o rozmowie. Ostatnio robię to nieprzerwanie od kilku dni, naprawdę, myślę o tym cały czas. Nie mogłem wytrzymać na siedząco. Wstałem i zacząłem chodzić w kółko ze stresu. Matko, chyba ją widzę. Jednak przyszła! Niepewnie do niej podszedłem. Zupełnie nie wiedziałem co mam powiedzieć. Wszystko, co planowałem, nagle zniknęło. Tak, jakby nigdy nie istniało. Otworzyłem usta i, na początku trochę się jąkając, zacząłem jej mówić wszystko, co czułem.

-Cześć Lily, posłuchaj, jest mi strasznie głupio po tym, jak cię potraktowałem, wiesz, to na korytarzu. Byłem wtedy z Pansy i chyba chciałem się przed nią popisać. Od początku miałem ogromne wyrzuty sumienia, nie chciałem cię zranić. Wybaczysz mi?

Dziewczyna spojrzała mi prosto w oczy, uśmiechnęła się i podeszła do mnie. Wyciągnęła ręce w moją stronę i, lekko stając na palcach, wtuliła się we mnie. Pierwszy raz czułem coś takiego. Rzecz nie jest w tym, że mało osób mnie przytula, co jest prawdą, ale w tym, że pierwszy raz ten gest jest pełen... Miłości?

My own Hope |Draco Malfoy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz