Rozdział 11

1.4K 133 26
                                    

Nareszcie poniedziałek!
Zaraz... czy ja się cieszę z poniedziałku?
Ok, inaczej...
Nareszcie dzień przesłuchań!
O. I o wiele lepiej.

Jak raz wstałam wcześnie i jakimś cudem obyło się bez większych obrażeń spowodowanych upadkami.
Marinette, robisz postępy!

Pod szkołą byłam wcześniej niż Alya, a to się nigdy nie zdarzało.
Zaraz na pierwszej godzinie miało być to jakże wyczekiwane przesłuchanie. Usiadłam na ławce pod salą, i wcinając cruasanta, powtarzałam w myślach, jak mam mówić poszczególne kwestie.

Pod salą, powoli zebrała się reszta klasy, a ja nawet nie zauważyłam, jak ktoś się dosiadł obok mnie.
- Hej Mari. - powiedział męski głos.
- Hej. - odpowiedziałam nie zwracając uwagi na to, z kim rozmawiam.
- Bierzesz udział w przesłuchaniu? - zapytał, a ja spojrzałam na rozmówcę. Był to Nino.
- Tak. A ty?
- Nie... to nie dla mnie. Alyi jeszcze nie ma?
- Nie. Nie podobne do niej, prawda?
- Nawet bardzo. Pięć minut do dzwonka, a jej jeszcze nie ma.
- Alya mówiła, że nie przyszedłeś na spotkanie. Dlaczego? - pomyślałam, że może coś z niego wyciągnę.
- Yyyy... - zmieszał się i nerwowo potarł kark... podejrzane.
- Więc?
- Musiałem coś załatwić...
- Aha...
- A Adrien już jest? - zapytałam z nadzieją.
- Nie. Pewnie spóźni się jak zwykle. - odburknął.
- Co ci?
- Nic... ostatnio mam mały mętlik w głowie... Z resztą nie ważne.

"Mętlik? Czyżby po całusie, Kocie? Bosz... O czym ja myślę?!"

"Hmmm...
Chyba pierwszy raz, Czarny Kot miał dobry pomysł. Znam pięć informacji o nim i jeśli się powielą na Nino, będę pewna, że to on!"

Otrzepałam się z dziwnych myśli, wzbudzając zainteresowanie chłopaka. Nie odezwał się, za co szczerze mu dziękuję.
Już po chwili rozległ się dźwięk dzwonka zwiastującego lekcje. Równo z nim, przed salą pojawili się Alya i Adrien. Powinnam być zazdrosna? Nie no, co ty, Mari, Alya nigdy by ci tego nie zrobiła!
Wszyscy weszli do klasy, a nauczycielka zaczęła:
- Mam nadzieję, że wszyscy dobrze się przygotowali.
Odpowiedział jej wzrastający gwar.
- Spokój! Do przesłuchań wykorzystamy scenę balkonową, więc wystąpicie w parach.
Znowu odezwał się gwar.
- Spokój! Żeby uniknąć zbędnego zamieszania, to ja wybiorę, kto z kim będzie grał. Tak więc, Sbrina i Max, Juleka i Ivan, Rose i Kim, Alya i Nino...
- Proszę pani! - równocześnie odezwali się wcześniej wymienieni mulaci.
- Tak?
- My nie chcemy brać w tym udziału.
- Udział w przesłuchaniu jest obowiązkowy. Nie chcę słyszeć ani słowa sprzeciwu! Kontynuując: Adrien będzie z Chloe, a Marinette z Nathanielem. Macie jeszcze dziesięć minut, żeby się przygotować i zaczynamy!

No tak. Przecież to by było zbyt piękne, gdybym była w parze z Adrienem. Ale w sumie mogło być gorzej. Nathaniel nie jest taki zły i wiem, że trochę się we mnie podkochuje.

Alya niechętnie wygramoliła się z ławki i poszła do Nino, który został wygoniony przez Chloe, a do mnie przyszedł Nath.
- To... yyy... cześć Mari... Yhyhy... - wydukał. Dziwnie jest słyszeć, jak ktoś się przy tobie jąka. No... już wiem, jak czuje się Adrien w moim towarzystwie.
- Hej. - odpowiedziałam.

Potem mówił coś jeszcze, ale go nie słuchałam. Skupiłam się na rozmowie Adriena i Chloe.
- Gotowy, żeby zostać moim Romeem? - zapytała blondynka, zawieszając się na szyi chłopaka.
- Tia... - ściągnął jej ręce z karku.
- Widzisz Adrienku, to przeznaczenie. Nawet na byle przedstawieniu będziemy parą.

Takie słowa bolą. Pocieszam się jednak tym, że na twarzy Adriena był grymas niesmaku. Nie dziwię mu się. Chloe jest okropna i strasznie się narzuca.

***

Dwie pary już po przesłuchaniu. Teraz ze sceną balkonową męczyli się Sbrina i Max. Szczerze mówiąc, tak patrząc na ich udawaną miłość, można powiedzieć, że oni faktycznie są zakochani.
Ale kto wie?

Skończyli. Następni po nich byli Adrien i Chloe. Potem ja i Nathaniel, a na końcu Alya i Nino.

- Romeo! czemuż ty jesteś Romeo!
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
Lub, jeśli tego nie możesz uczynić,
To przysiąż wiernym być mojej miłości,
A ja przestanę być z krwi Kapuletów. - zaczęła Chloe, wcielając się w rolę Julii.
- Mamże przemówić czy też słuchać dalej?
- Nazwa twa tylko jest mi nieprzyjazną,
Boś ty w istocie nie Montekim dla mnie.
Jestże Monteki choćby tylko ręką,
Ramieniem, twarzą, zgoła jakąkolwiek
Częścią człowieka? O! weź inną nazwę!
Czemże jest nazwa? To, co zowiem różą,
Pod inną nazwą równieby pachniało;
Tak i Romeo, bez nazwy Romea
Przecieżby całą swą wartość zatrzymał.
Romeo! porzuć tę nazwę, a w zamian
Za to, co nawet cząstką ciebie nie jest,
Weź mię, ach, całą!
-  Biorę cię za słowo:
Zwij mię kochankiem, a krzyżmo chrztu tego
Sprawi, że odtąd nie będę Romeem.
- Ktoś ty jest, co się nocą osłaniając,
Podchodzisz moją samotność?
- Z nazwiska
Nie mógłbym tobie powiedzieć, kto jestem:
Nazwisko moje jest mi nienawistnem,
Bo jest, o! święta, nieprzyjaznem tobie;
Zdarłbym je, gdybym miał je napisane.
- Jeszcze me ucho stu słów nie wypiło
Z tych ust, a przecież dźwięk już ich mi znany.
Jestżeś Romeo, mów? jestżeś Monteki?
Romeo. Nie jestem ani jednym, ani drugim,
Jednoli z dwojga jest niemiłem tobie.
Julia. Jakżeś tu przyszedł, powiedz, i dlaczego?
Mur jest wysoki i trudny do przejścia,
A miejsce zgubne, gdyby cię kto z moich
Krewnych tu zastał...
- Na skrzydłach miłości
Lekko, bezpiecznie mur ten przesadziłem,
Bo miłość nie zna żadnych tam i granic;
A co potrafi, na to się i waży;
Krewni więc twoi nie trwożą mię wcale. - po tych slowach się rozpłynęłam. Dlaczego nie może tak mówić do mnie? Dlaczego nie może być moim Romeem.
- Zabiliby cię, gdyby cię ujrzeli.
- Ach! więcej groźby leży w oczach twoich,
Niż w ich dwudziestu mieczach: patrz łaskawie,
A będę silny przeciw ich gniewowi.
- Na Boga! niech cię oni tu nie ujrzą!
- Ciemny płaszcz nocy skryje mię przed nimi.
Lecz niech mię znajdą, jeśli ty mię kochasz.
Lepszy kres życia skutkiem ich niechęci,
Niż przedłużony zgon w braku twych uczuć.
- Kto ci dopomógł znaleźć to ustronie?
- Miłość, co mi go doradziła szukać:
Ona mi instynkt, ja jej oczy dałem.
Nie jestem sternik, gdybyś jednak była
Równie daleko, jak ów brzeg, którego
Morze najdalsze podmywa krawędzie,
Śmiało po taki klejnotbym popłynął. - coś mnie ścisnęło od środka.

Te słowa brzmiały tak realistycznie. Jakby nie były tylko kwestią, a prawdziwym wyznaniem. Wyznaniem do Chloe. Był boskim aktorem.

Skończyli. Na szczęście. Teraz moja kolej. Stres? Oczywiście! Żeby dostać tę rolę muszę być lepsza od Chloe, co graniczy z cudem. Nie spodziewałam się, że będzie tak dobrze grać.

Razem z Nathanielem weszliśmy na scenę. Już mieliśmy zaczynać, gdy przerwał nam wybuch na zewnątrz, a następnie niewielkie trzęsienie ziemi.

Nie musiałam się wiele zastanawiać. Paryż znów potrzebował Biedronki!

******************************
Najdłuższy rozdział ever!
Jesteście za mnie dumni?
Bo ja tak!

Szantaż na was podziałał, więc, żeby kupić więcej czasu:

15 ☆ i 20 komów i jedziemy z następnym rozdziałem :-)!

Wiem, że dacie radę...
Chyba...

Wasza
~ klarissella

Miraculum Biedronka i Czarny Kot - Co było dalej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz