Rozdział 18

1.2K 102 9
                                    

*Marinette*

Moi rodzice przyjechali po piętnastu minutach. Mnie i Alyę zabrali do domu, a Adrien wraz z Nino pojechali limuzyną do domu chłopaka. Pan Gabriel wyjechał, więc jego syn korzysta i zaprasza przyjaciół.

Po dotarciu do domu zaczęły się pytania...
- Skarbie, nic ci nie jest? - zapytała zatroskana mama.
- Nic. Tylko źle się poczułam.
- Źle się poczułaś? - Alya wtrąciła się do rozmowy - Dziewczyno! Straciłaś przytomność na dwie godziny!
- Co się tak właściwie stało? - mama dążyła temat. Tylko tata siedział obok nas, na fotelu, słuchał i nic nie zapowiadało na to, że zamierza się odezwać.
- Przyszłam do Marinette, chwilę porozmawiałyśmy, pokazałam jej filmik, a ona zemdlała. - zgodnie z prawdą odpowiedziała moja przyjaciółka.
- Całe szczęście, że byłaś przy naszej córeczce. Kto wie, co mogło się zdarzyć... Skarbie - zwróciła się do mnie - Myślałam, że już na siebie uważasz. Nie mam zamiaru wracać do czasów, gdy byłaś stałym gościem w szpitalu.
- Marinette była stałym gościem w szpitalu? - Alya nie kryła zaskoczenia.
- Tak. Znasz jej wrodzonego pecha. A to sobie coś złamała, a to z czegoś spadła. Na szczęście od roku nie byliśmy nawet u lekarza pierwszego kontaktu. Jaki filmik jej pokazałaś?
- Był o tym, jak... No tak! Mari, musimy pogadać, teraz, na osobności.
- No dobra. Mamo, możemy iść do mojego pokoju?
- Idźcie. Porozmawiamy później. - westchnęła.

W pokoju Alya dokładnie zamknęła za sobą klapę i zaprowadziła mnie na drugi koniec pomieszczenia.
- O co chodzi? - zapytałam zaskoczona.
- Już wiem dlaczego zemdlałaś.
- Wiesz? - czyżby dowiedziała się o mojej tożsamości?
- To przez ten pocałunek. Prawda? - powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach - Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- O czym? - dłonie zaczęły mi się pocić. Niestety Alya dobrze wiedziała, że gdy to się dzieje jestem zestresowana, a właśnie wtedy złapała mnie z rękę i pociągnęła w stronę wyjścia na taras. Wyszłyśmy.
- To tak dla pewności, żeby twoja mama nas się słyszała. - szybko się wytłumaczyła - A wracając... nawet nie próbuj mnie okłamywać. Wiem, że kiedy się stresujesz pocą ci się dłonie. Więc, dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Ale o czym niby ci nie powiedziałam?
- O twoim przyjacielu - ostatnie słowo ujęła w cudzysłów manualny.
- Przyjacielu?
- Oh no błagam! Nie usawaj takiej tępej! Wiesz, że chodzi mi o Czarnego Kota!
- Ciiiii! - uciszyłam ją - Nie tak głośno!
- Więc jednak!
- Nie. Po prostu nie chcę, żeby dowiedział się o tym cały Paryż. Wytłumacz mi, co to ma wspólnego z moim zasłabnięciem?
- To oczywiste. Pokazałam ci filmik, jak Kot całuje się z Biedronką, a ciebie zjadła zazdrość.
- Oszalałaś?! Wcale nie!
- Powiedz, czy to oznacza, że nie jesteś już zakochana w Adrienie?
- Powtórzę jeszcze raz : Oszalałaś?!
- Oj daj spokój. Ja tam swoje wiem.
- Cała Alya. - westchnęłam. Oparłam się o barierkę.
- Idę do toalety. Zaraz wracam. - oznajmiła moja przyjaciółka i zniknęła za klapą.

Poczułam jak Tikki szamocze mi się w torebce. Lekko ją uchyliłam.
- Tikki, nie teraz, jeszcze ktoś cię zobaczy. - wyszeptałam.
- Spokojnie. Chcę ci tylko powiedzieć, że Alya ma rację.
- Czyli że niby jestem zazdrosna o samą siebie?
- Nie. Chodzi mi o to, że podoba ci się ten Dachowiec. - zachichotała.
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - załamałam się.
- Daj spo... - nie dokończyła, bo schowała się głębiej w torebce.

Rozejrzałam się dookoła, ale nic nie zobaczyłam. Tikki nie chciała wychylić się ani o centymetr, dlatego znów oparłam się o barierkę. Zamyśliłam się.
- Ehem, ehem! - wyrwał mnie głos, na co aż podskoczyłam ze strachu.

Obróciłam się na pięcie i zobaczyłam Czarnego Kota. Serio... drugi raz w jeden weekend. Co, jeśli on wie?

- Jak na superbohatera, to dość często straszysz. - powiedziałam, łapiąc oddech.
- Wybacz.
- Po co przyszedłeś? - w moim głosie dało się słyszeć znużenie.
- Cóż, zwykle fanki reagują bardziej entuzjastycznie na możliwość rozmowy z se muła. (Nwm jak się to pisze ~aut.)
- A skąd ta pewność, że jestem fanką?
- Wszystkie są. - uśmiech wpełzł na jego twarz.
- Co cię slrowadza?
- Słyszałem, że byłaś dziś w szpitalu. Chciałem zapytać, jak się czujesz?
- Już dobrze... zaraz, skąd wiesz, że byłam w szpitalu?
- Mam znajomości?
- Aha... - po tym nastała dziwna cisza. Kot również oparł się o barierkę i razem patrzyliśmy na odległy punkt.

- Chciałbyś może wejść do środka? Jest trochę zimno. - sama nie wierzę, że to zaproponowałam.
- Jasne. - stop! Tak na służbie?

Podeszłam do klapy. Otworzyłam ją. Weszliśmy do środka. Czarny Kot zaczął rozglądać się po pokoju.
- Różowo. - stwierdził.
- Jak masz z tym problem, to tam są drzwi. - prychnęłam.
- Panna wstała lewą nogą, czy jak?
- Żeby tylko... - powiedziałam bardziej sama do siebie.

Czarny Kot podszedł do ściany, na której wisiały plakaty Adriena.

- Przystojny. - stwierdził - Kto to?
- To Adrien Agreste.
- Twój chłopak? - zapytał, a ja zakrztusiłam się powietrzem.
- N-nie.
- Twój idol?
- Nie do końca.
- Więc czemu masz tyle jego zdjęć?
- Bo... jestem w nim odrobinę zakochana... - powiedziałam nieśmiało.
- Odrobinę?
- Tak... - westchnęłam.
- Dlaczego?
- Jak to dlaczego?
- Dlaczego jesteś w nim zakochana? Przecież musi być jakiś powód.
- Na serio chcesz to wiedzieć?
- Tak.
- No więc... w sumie nie wiem. Tak jakoś wyszło. Większość Paryżanek kocha się w nim ze względu na sławę modela, piękną buźkę, ilość zer po jedynce na koncie, a ja... dla mnie te rzeczy nie mają znaczenia. Oczywiście są ważne, ale nie najważniejsze. Mam wrażenie, że ten idealny uśmiech to tylko pozory, że on taki nie jest, że gdyby mógł, rzuciłby to wszystko w cholerę. Ale nie może ze względu na ojca. Ja to widzę, że on dusi się we własnym ciele. Chętnie bym z nim o tym porozmawiała, ale nie mogę. Zawsze, gdy próbuję powiedzieć głupie "cześć", strasznie pląta mi się język i nie potrafię wydusić jednego słowa... Chciałabym mu jakoś pomóc. - westchnęłam i spojrzałam na Kota. W jego oczach zebrały się łzy - Dlaczego płaczesz?
- Wow... ja... wzruszyłem się. Jesteś jedną z niewielu osób, które go rozumieją.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Bo... przyjaźnię się z nim.
- Co?! Blagam, tylko nie mów mu, co ci powiedziałam!
- Dlaczego? Nie chcesz, żeby o tym wiedział?
- N-nie. Wolałabym, żeby ta rozmowa została między nami. Zgoda?
- Ok.
- Ja ci powiedziałam o Adrienie, więc... opowiesz mi coś o Biedronce? - Boże, dlaczego ja zdałam to pytanie?!

_______________________________
Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale nie miałam weny.
Cóż, to najdłuższy rozdział, wiec myślę, że to zostało mi wybaczone.

Może tak mała motywacja w komentarzu? Bardzo mi na tym zależy...
Nie bd ukrywać, że nie chce mi się tego pisać i zastanawiam się czy nie zawiesić.

Miraculum Biedronka i Czarny Kot - Co było dalej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz