Rozdział 8

1.5K 119 12
                                    

Sobota...
Najlepszy dzień tygodnia.
Nie dla Marinette.
Nie dziś.
Nie teraz.

Marinette, jak to ona, wstała z łóżka o trzynastej. Do normalności doprowadziła się w nie długim czasie. Zeszła na dół, na śniadanie, a raczej na obiad.
Jej rodzice oglądali wiadomości - standard. Mari spokojnie sporzywała jajecznicę, gdy do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Ja otworzę! - zerwała się z krzesła i ruszyła do drzwi.
Otworzyła je.
- Cześć! - Alya rzuciła się na szyję przyjaciółce.
- Yyyyyy cześć? Czym zasłużyłam na tak serdeczne powitanie?
- Chodźmy do twojego pokoju.
- Ok... Mamo, tato, dokończę śniadanie w pokoju!
- Jasne, skarbie! - nie odrywali wzroku od telewizora.
- Śniadanie? - Alya w geście zdziwienia uniosła jedną brew.
- No co? Znasz mnie. - obie się zaśmiały.

W pokoju, Marinette rozsiadła się z talerzem prawie skończonej jajecznicy przy biurku, natomiast Alya usiadła po turecku na łóżku.
- No więc, opowiadaj! - zaczęła przeszczęśliwa okularnica.
- Co?
- Jak było na randce z Czarnym Kotem?
- To nie była randka!
- Dobra, mniejsza. Jak było?

Mari nie wiedziała, co odpowiedzieć. Przypominała sobie, jak wczoraj źle i niesprawiedliwe potraktowała Kota. Zaraz posmutniała na tę myśl.
- Słabo.... - odpowiedziała, przełykając ostatnią łyżkę jajecznicy.
- Mówisz słabo... Hmmm... - Alya natychmiast spoważniała - Marinette... znam twój sekret.

Na te słowa, granatowłosa niemal zakrztusiła się resztkami śniadania.
- Znasz? - głos jej się załamał.
- Tak. Ty...
- Ja?
- Jesteś...
- Jestem? - ręce zaczęły się pocić.
- Super...
- Super? - zaczęło jej brakować powietrza, serce przyspieszyło, a dłonie zrobiły się lodowate.
- Super... zazdrosna o Biedronkę! Czarny Kot ci się podoba i jesteś zazdrosna o jego flirty do Biedronki.

Ulga.
To uczucie towarzyszyło Marinette.
Tikki, która siedziała w pudełku na pamiętnik, słyszała wszystko i również doznała ogromnej ulgi.

- Alya... Dobra... już nic...
- Tak! Wiedziałam! Nie zaprzeczyłaś!
- Ale i nie potwierdziłam.
- Powiedz. Co będzie z Adrienem?
- A ta znowu swoje... - pokręciła głową z dezaprobatą.
- No przepraszam, ale taka prawda.
- Oj, nie, kochana. Prawda jest zupełnie inna. Wiesz, może skończymy ten temat i zajmijmy się czymś pożytecznym, np. przećwiczmy sceny z przedstawienia.
- Mój umysł mówi: Tak, zróbmy to! , ale mój nos mowi: Zapomnij!

Przyjaciółka wysłała jej karcące spojrzenie.

- No co? Wczoraj prawie mi go złamałaś.
- No właśnienie, PRAWIE. A teraz proszę, poświęć się jeszcze z godzinkę.
- No dobra...

***
- W sumie nie było tak źle. - Po zakończonej próbie Alya pokiwała głową z uznaniem - Myślę, że dostaniesz tą rolę. A teraz nagroda! Co powiesz na lody?
- Jasne, świetny pomysł! Chodźmy!

W parku, na ławce siedziały dwie przyjaciółki. Jedna z nich - granatowłosa niezdara, pożerała jagodowe, zimne pyszności, natomiast druga - o włosach w dwóch kolorach dociekliwa reporterka i zarazem założycielka Biedroblogu, spożywała jej ulubione lody malinowe.
Gawędziły sobie w najlepsze. Marinette na wszystkie sposoby próbowała wymigać się od tematu Czarnego Kota.
- Mari... nie odwracaj się.
- Co, dlaczego?

Okularnica wyjrzała przez ramię przyjaciółce. Jej wrodzona dokładność pozwoliła jej oszacować odległość między nimi, a wysokim, zabujczo przystojnym blondynem.
- Cztery metry na północny zachód, Adrien.
- Co?! - dziewczyna obróciła się w lewo.
- Mari... północy zachód, to twoje prawo...
- Pff. Wiedziałam! - obróciła się już w dobrą stronę.

Rzeczywiście. Na ławce za nimi siedział Adrien z nosem w komórce. Był jakiś dziwny. Inny. Smutny.

- Biedaczek. Ciekawe , co się stało? - Mari powiedziała sama do siebie.
- Idź i się zapytaj.
- Oszalałaś? ! Ja... nie dam rady.
- No daj spokój! To jest twoja szansa. Świetna atmosfera, on jakiś przybity i przede wszystkim, na horyzoncie zero Chloe.
- No... nie wiem...
- Ugh! - Alya niemal zrzuciła przyjaciółkę z ławki i z całej siły pchnęła ją w stronę chłopaka.

Marinette zatrzymała się dosłownie dziesięć centymetrów przed zielonookim blondynem. Spojrzał na nią.
- Hej Mari. - powiedział bez wyrazu, siląc się na sztuczny uśmiech.
- H-hej. Słychać ciebie... znaczy... jak mnie słychać... znaczy... ciebie... znaczy... co u ciebie słychać? - wydukała.
- Nic ciekawego. Chcesz usiąść? - zapytał kładąc rękę na wolnym miejscu obok niego.
- J-jasne.

Aaaaaa! Zaprosił mnie do zajęcia miejsca obok!!!

- Powiedz. Przecież widzę, że coś się stało. (raczej, że się stało! Skrzywdziłaś go! ~ aut.) - to było chyba pierwsze normalnie wypowiedziane przez dziewczynę zdanie.
- Miałaś kiedyś taki sekret, że choćbyś chciała komuś powiedzieć, to nie możesz?
- Ta... Nic przyjemnego...
- No właśnienie. Nie mogę powiedzieć. Ale dziękuję.
- Za co?
- Za to, że chciałaś mi pomóc, wysłuchać i w ogóle zainteresowałaś się. - uśmiechnął się słabo.

Dziewczyna odpowiedziała tym samym.

- Nie ma za co. - wstała, ale została złapana za nadgarstek. Spojrzała pytająco na chłopaka.
- Dobra, już nic. Przepraszam. - zarumienił się.

Puścił, a Mari spokojnie odeszła. Z jednej strony była niezmiernie szczęśliwa - w końcu normalnie rozmawiała z Adrienem i pierwszy raz jej ukochany się przy niej zarumienił! Z drugiej strony, mimo , że nie wiedziała, dlaczego chłopak był smutny, dzieliła z nim jego ból.
Był smutny... zupełnie jak Czarny Kot. Postanowiła z nim porozmawiać. Jeszcze tego samego dnia.
Jakoś to odkręcić.

Miraculum Biedronka i Czarny Kot - Co było dalej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz