Rozdział 13

678 26 5
                                    

W szpitalu siedzieliśmy już 6 godzin, a o stanie Lorry nas nie powiadomiono.
Byłem strasznie zmęczony.. wypiłem chyba z dziesięć kaw. Mama nadal mnie pocieszała, ale i tak będę się obwiniać o jej śmierć (jeśli do tego dojdzie, ale mam dobre myśli).

☆☆☆

Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Z sali wyszedł lekarz Lorry, który miał dość współczujący wyraz twarzy.
Podszedł do rodziców mojej chyba przyjaciółki i zaczął coś mówić.

Po ich rozmowie mama dziewczyny podeszła do mnie.

- Justin, mam nadzieję, że wiesz, że o nic cię nie obwiniamy, ale chcemy byś wiedział, że stan zdrowia Lorry jest tragiczny. Prawdopodobnie zostało jej 72 godziny życia. Jest ona w śpiączce. Nie da się z nią rozmawiać. - z jej oczu zaczęły spływać łzy. - Ale też trzeba mieć dobre intencje.

Kobieta odeszła od mojej osoby i przytuliła się do swojego męża.

Moje oczy momentalnie zaczęły robić się czerwone, a policzki mokre. Zanurzyłem twarz w dłoniach i zacząłem cicho szlochać. 

- Justin, chodź jedziemy do domu. - nie chciałem, ale może jednak dobrze mi to zrobi.

☆☆☆

Spałem chyba pół dnia, wreszcie się wyspałem. Schodząc na dół poczułem zapach naleśników. Mama wie co zrobić, żeby poprawić mi humor.

- Wstałeś wreszcie. Jak się spało? - spytała mnie rodzicielka.

- Nie za dobrze. I dzięki za naleśniki.

Skądś dobiegł dźwięk telefonu. Na pewno nie mojego, bo mam to w kieszeni. Dobiegł on z salonu. Telefon mamy był praktycznie wszędzie.

- To rodzice Lorry. - jej twarz posmutniała.

-Halo, dzień dobry. (......) Tak. (.....) Dziękuję za informacje. Dowidzenia.

---------------------------------------------

KAA BUUUM MAMY ROZDZIAŁ PO BARDZO DŁUGIEJ PRZERWIE. UPS. SORKA.. SPORO SPRAW MIAŁAM NA GŁOWIE... MIĘDZY INNYMI SZPITAL.. POSTARAM SIĘ DODAWAĆ TERAZ ROZDZIAŁY CZĘŚCIEJ. BUZIOOOLKI 💕💕💕

Private Number || J.B. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz