Ścieżka, most i Las Szeptów.

25 3 1
                                    

Jeleń do mnie mówi...

Za tę sentencję już dawno powinnam wylądować w psychiatryku, ale czy cokolwiek z ostatnich kilku dni było normalne? N I E.

Nikt nie powiedział ani słowa. Po prostu ruszyliśmy za białym jeleniem.

Nie jestem znawcą, ale miałam wrażenie, że jest on duchem i nie do końca zwierzęciem. Jego oczy były podobne do wzroku Króla lasu, ale w przeciwieństwie do niedźwiedzich źrenic jego pozbawione były wszelkiej dzikości. Wyniosłość, mądrość i spokój - to one panowały w jego oczodołach. Biała sierść błyszczała jak tarcza książyca. Okazałe pororze nie kończyło się wyraźnie. Wyglądało, jakby jego końce rozpływały się w powietrze. Poruszał się lekko jak mgła. Mój umysł zwodził mnie. Przyglądając się zwierzęciu, potrafiłam go opisać, ale gdy tylko odwracalam wzrok, zapominałam jak wygląda.

Nasz spacerek nie trwał długo. Wkrótce natrafiliśmy na ścieżkę oświetloną starymi latarniami.

Podążajcie ścieżką. Uważajcie na przeszkody.

Po tych słowach jeleń rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając po sobie tylko nikłą mgiełkę. Ruszyliśmy wskazanął ścieżką. Atmosfera nadal była napięta, choć w końcu nie mieliśmy przyzwoitki.

Miałam tyle palących pytań, ale czułam, że nie powinnam zakłucać otaczającej nas ciszy. Kolejne minuty były dla mnie torturą. Ciekawość zrzerała mnie, ale nie chciałam dostać nagany za nietakt jak pyskata małolata.

- Dokąd prowadzi ta ścieżka? - w końcu nie wytrzymałam.

- A jak myślisz? - odpowiedział Faust.

- Uwielbiam kiedy odpowiada mi się pytaniem na pytanie. - warknęłam.

- Jest! Wiedziałem. - powiedział cicho, udając euforię.

- Wyczuj sarkazm, nekrofilu. - odgryzłam się.

- O, chcesz się bawić w przezywanki, gadzie? - odpyskował.

- Jeszcze słowo i oboje wylądujecie na karnym jeżyku. - ostrzegła nas Everdeen.

Przez chwilę myślałam, że to żart, ale patrząc na jej minę, nabrałam wrażenie, że jest gotowa znaleźć jakieś prawdziwego jeża i kazać nam na nim usiąść.

Znów zapadła cisza. Przerwało ją dopiero dziwne skrzypienie. Chwilę później zobaczyłam długi, zniszczony most linowy rozciągający się nad wąwozem. Zwolniłam. Ślepy zaułek?

Everdeen bez wahania ruszyła ku kładce.

- Zamierzasz na to wejść!? - spytałam trochę głośniej niż planowałam.

- Oczywiście. Ty też to zrobisz. - odpowiedziała spokojnie najwyraźniej, nie rozumiejąc o co mi chodzi.

Jeszcze raz spojrzałam na most. W wielu miejscach brakowało desek, a te które pozostały były spróchniałe i pokryte zielenią stworzoną przez wiele lat wilgoci. Stare lniane liny były po przecierane. Zasad BHP to on na pewno nie spełniał.

- Za Chiny nie wejdę na to coś! - powiedziałam zbulwersowana.

- Tyle, że nikt się Ciebie o zdanie nie pytał, robaczku. - powiedział Oktawian.

Spiorunowałam go wzrokiem.

- Masz lęk wysokości? - spytała zatroskana Arianna.

- Nie, nie mam i nie o to tu chodzi. Przecież ten most może się w każdej chwili zawalić. - powiedziałam zdesperowana.

Czy oni na prawdę nie widzą?

- Nie zawali się. - wtrąciła się Everdeen.

Westchnęłam i spojrzałam na most. Chyba oszalałam.

Koniec Początków : ObdarowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz